Silver. Powrót na Wyspę Skarbów
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
W tamtych czasach byłem posłuszny woli mego ojca. Wstawałem codziennie o szóstej rano, na paluszkach mijałem drzwi sypialni, by go nie zbudzić ze snu, a następnie tak cicho, jak się tylko dało, ruszałem do pracy pośród brudnych kufli, szklanek, talerzy, noży, plwociny z tytoniu, połamanych cybuchów fajek oraz innych przedmiotów będących świadkami nagle urwanej przyjemności, które czekały na mnie w szynku na dole. Dopiero po jakiejś godzinie – kiedy wszystko zostało uprzątnięte, a powietrzem znów dało się oddychać – mógł się pojawić mój ojciec, klnący na mnie w żywy kamień za to, że się tak tłukę.
– Mój Boże, chłopcze – witał się ze mną za każdym razem. – Czyżbyś chciał obdzielić bólem głowy całe hrabstwo? – Kiedy zadawał to pytanie, nie patrzył w moją stronę, lecz kierował się od drzwi wprost do świeżo wyszorowanego stołu, a następnie opadał ciężko na ławę, przyciskając obie dłonie do skroni.
.....
Zanim będę kontynuował główny wątek, muszę wspomnieć tu o czymś jeszcze – i w tym tkwi kolejny paradoks. Ogarnięty smutkiem po śmierci mojej matki, ojciec często sprawiał wrażenie człowieka, który wcale nie jest dotknięty żałobą. Zawdzięczał to, jak już wcześniej wspomniałem, nawykowi opowiadania o swoich młodzieńczych przygodach. Czasami robił to na życzenie kilku bywalców, którzy znali jego przeszłość i chcieli dostać z pierwszej ręki kolejny fragment jego losów. Ale nawet kiedy takich próśb nie było, i tak snuł swoje historie, czasem przerywając w szczególnie dramatycznym miejscu albo też czyniąc dygresje na temat szczególnie uderzającej postaci czy wydarzenia.
I w istocie można śmiało rzec, że na długo przed końcem mego dzieciństwa opowieść o Wyspie Skarbów stała się treścią niemal wszystkich wypowiedzi mojego ojca. Jej bohaterowie wydawali mu się o wiele bardziej mili niż wszyscy klienci, których obsługiwał, a w moich oczach stawali się też bardziej wyrazistsi. Nie byli w pełni ani wytworami wyobraźni, ani też postaciami z krwi i kości, lecz stanowili mieszankę jednego i drugiego. Byłem wręcz przekonany, że kiedyś ich spotkałem i że na własne oczy widziałem nikczemność kuka Johna Silvera, że widziałem, jak Czarna Plama wykwitła Billy’emu Bonesowi na dłoni, a nawet że obserwowałem poczynania mojego ojca, gdy był jeszcze młodzieńcem. Jak wspinał się na maszt Hispanioli, by uciec Izraelowi Handsowi, jak strzelał z pistoletów, a potem jak Hands spadł w czystą, błękitną toń, by w końcu osiąść na piaszczystym dnie, gdzie spoczywa po dziś dzień w towarzystwie małych rybek, które tam i z powrotem przepływają nad jego truchłem.
.....