Pomnik cesarzowej Achai
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Książki Andrzeja Ziemiańskiego
wydane nakładem naszego wydawnictwa
.....
Jeden z marynarzy otworzył właz. Chlusnęło na nich lodowatą wodą. Zimne, porywiste podmuchy wtargnęły do wnętrza. Bosman pierwszy wspiął się po szczeblach. Potem Tomaszewski. Nie wiedział, skąd leje się na niego woda, z nieba czy z oceanu targanego szkwałem. Totalna ciemność. Pod powiekami miał jedynie powidoki czerwonych świateł punktu dowodzenia. Po omacku dotarł do swojego stanowiska.
– Obserwacja! – krzyknął gdzieś w mrok. Nie widział swoich marynarzy, którzy pewnie gramolili się właśnie z włazu. Wiedział jednak, że prawie pełzając w strugach wody, dłońmi odnajdowali drogę do swoich punktów na koronie kiosku. Zapewne przykładali do oczu okulary lornetek. Równie dobrze mogli stosować szkło powiększające. On sam w tych warunkach nie wiedział nawet, gdzie są jego ludzie. Podest był ogromny, a każdy nieostrożny krok mógł się skończyć wybiciem oka choćby o zamki przeciwlotniczych karabinów maszynowych, albo jeszcze lepiej, krótkim lotem w dół, odbiciem od kadłuba i fantastyczną kąpielą w pianie, z której jednak już się nie wychodziło na brzeg wanny. Jakieś czterdzieści metrów za nim inni marynarze, którzy wyszli z drugiego włazu na pokładzie, przygotowywali obronę przeciwlotniczą na rufie. Odbezpieczali dwa zespoły sprzężonych czterolufowych działek i mierzyli, gdzie chcieli. Może nawet w niego. Wynurzenie awaryjne. Co za szajs. Tamci z tyłu, jak i on, nie widzieli niczego. Ale procedura jest procedurą. Nawet gdyby jakiś samolot mógł tu przylecieć, nie dałby rady zaszkodzić okrętowi, ponieważ załoga samolotu zbyt byłaby zajęta odmawianiem modlitw o zachowanie własnego życia. Pieprzone procedury. Nawet jeśli to tylko ćwiczenia. Musiał jednak odprawić rytuał. Krzyknął jak mógł najgłośniej:
.....