Paradoks wyboru
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Pomysł na tę książkę zaczął kiełkować w mojej głowie, kiedy zostałem zaproszony przez Marty’ego Seligmana do napisania artykułu na temat samostanowienia do specjalnego wydania czasopisma American Psychologist. Wydawało się oczywiste i niezaprzeczalne, że ludzie cenią możliwość samostanowienia. Tymczasem wszystko w rzeczywistości okazało się być na bakier z wolnością, autonomią i samostanowieniem, które nie zdawały się już niezmąconymi błogosławieństwami. Książka ta jest moim wkładem w zbadanie i wyjaśnienie tej ciemnej strony wolności.
Moje myślenie o tej kwestii rozjaśniło się i znacznie pogłębiło dzięki projektowi badań empirycznych (częściowo wspartym finansowo przez Positive Psychology Network i Swarthmore College), który zrealizowałem we współpracy z Andrew Wardem, Johnem Monterosso, Darrin Lehman, Sonją Lyubomirsky i Katherine White. Jestem bardzo wdzięczny moim współpracownikom (szczególnie Andrew Wardowi, którego gabinet sąsiaduje z moim biurem i który przez to niemal codziennie musi znosić nasze dyskusje) za rolę, jaką odegrali w badaniu, oraz za wiele pouczających konwersacji, które odbyliśmy w trakcie finalizowania projektu. Ich spostrzeżenia znajdują swoje odzwierciedlenie w tej książce. Dużo nauczyłem się także od moich współpracowników przy innych podobnych projektach badań empirycznych, które wciąż są w toku. Ci współpracownicy to: Dov Cohen, Jane Gillham, Jamin Halberstadt, Tim Kasser, Mary Frances Luce i Ken Sheldon.
.....
Dowodem na to skonfliktowane pragnienie jest fakt, że wielu ludzi – chociaż zadowolonych z możliwości wyboru dostawcy telefonu czy energii elektrycznej – tak naprawdę wcale tych wyborów nie dokonuje. Trzymają się tego, co już mają, nie rozpatrując nawet alternatyw. Prawie 20 lat po zniesieniu monopolu w zakresie usług telefonicznych firma AT&T wciąż ma 60% rynku, a połowa klientów tego przedsiębiorstwa płaci abonament podstawowy. Większość ludzi nawet nie rozgląda się za nowymi planami taryfowymi w ramach swojej firmy. A w Filadelfii, gdzie niedawno powstała konkurencja na rynku dostawców energii elektrycznej, tylko około 15% konsumentów szukało lepszych ofert9. Pozornie nie ma żadnego problemu w tym, że konsumenci rozsądnie postanawiają się tym nie przejmować. Kłopot polega jednak na tym, że nie działają już stanowe instytucje nadzorujące, które dbały o to, aby klienci nie byli naciągani. W czasach uwolnienia cen, nawet jeśli trzymamy się tego, co zawsze mieliśmy, możemy skończyć tak, że zapłacimy znacznie więcej za tę samą usługę.
Ubezpieczenie zdrowotne jest poważną sprawą, a wybory, których w związku z nim dokonujemy, mogą mieć straszliwe konsekwencje. Nie tak dawno temu większości ludzi był dostępny tylko jeden rodzaj ubezpieczenia zdrowotnego, zazwyczaj jakaś miejscowa wersja ubezpieczenia Blue Cross albo ubezpieczalnia zdrowotna typu non profit, na przykład Kaiser-Permanente. Firmy te nie oferowały swoim klientom szerokiej oferty planów ubezpieczeniowych. Obecnie przedsiębiorstwa dają swoim pracownikom możliwość wyboru spośród oferty jednej lub więcej organizacji zarządzania zdrowiem (HMOs) albo organizacji preferowanego ubezpieczyciela (PPOs). W ramach tych planów jest więcej możliwości: poziom potrąceń, plany na recepty na leki, stomatologiczny, okulistyczny i tak dalej. Jeśli konsumenci kupują swoje własne ubezpieczenie, a nie wybierają wśród tych, które oferuje pracodawca, to mają jeszcze więcej ewentualności. I znowu, wcale nie sugeruję, że nie możemy skorzystać z tych możliwości bądź z nich nie korzystamy. Prawdopodobnie wielu z nas tak robi, ale jest to jeszcze jedna sprawa, o którą należy się martwić, którą trzeba kontrolować – nawet, jeśli do nie do końca ją rozumiemy.
.....