I. Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek?
II. Rządy starego subiekta
III. Pamiętnik starego subiekta
IV. Powrót
V. Demokratyzacja pana i marzenia panny z towarzystwa
VI. W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami
VII. Gołąb wychodzi na spotkanie węża
VIII. Medytacje
IX. Kładki, na których spotykają się ludzie różnych światów
X. Pamiętnik starego subiekta
XI. Stare marzenia i nowe znajomości
XII. Wędrówki za cudzymi interesami
XIII. Wielkopańskie zabawy
XIV. Dziewicze marzenia
XV. W jaki sposób duszę ludzką szarpie namiętność, a w jaki rozsądek
XVI. „Ona” – „on” – i ci inni
XVII. Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń
XVIII. Zdumienia, przywidzenia i obserwacje starego subiekta
XIX. Pierwsze ostrzeżenie
XX. Pamiętnik starego subiekta
Отрывок из книги
W początkach roku 1878, kiedy świat polityczny zajmował się pokojem san-stefańskim1, wyborem nowego papieża2 albo szansami europejskiej wojny3, warszawscy kupcy tudzież inteligencja pewnej okolicy Krakowskiego Przedmieścia4 niemniej gorąco interesowała się przyszłością galanteryjnego sklepu pod firmą J. Mincel i S. Wokulski.
W renomowanej jadłodajni, gdzie na wieczorną przekąskę zbierali się właściciele składów bielizny i składów win, fabrykanci powozów i kapeluszy, poważni ojcowie rodzin, utrzymujący się z własnych funduszów, i posiadacze kamienic bez zajęcia, równie dużo mówiono o uzbrojeniach Anglii5, jak o firmie J. Mincel i S. Wokulski. Zatopieni w kłębach dymu cygar i pochyleni nad butelkami z ciemnego szkła obywatele tej dzielnicy, jedni zakładali się o wygranę lub przegranę Anglii, drudzy o bankructwo Wokulskiego; jedni nazywali geniuszem Bismarcka6, drudzy – awanturnikiem Wokulskiego; jedni krytykowali postępowanie prezydenta MacMahona7, inni twierdzili, że Wokulski jest zdecydowanym wariatem, jeżeli nie czymś gorszym…
.....
Przez kilka lat po śmierci stryja synowcy prowadzili wspólnie sklep na Podwalu i dopiero około 1850 roku podzielili się w ten sposób, że Franc został na miejscu z towarami kolonialnymi, a Jan z galanterią i mydłem przeniósł się na Krakowskie, do lokalu, który zajmujemy obecnie. W kilka lat później Jan ożenił się z piękną Małgorzatą Pfeifer, ona zaś (niech spoczywa w spokoju) zostawszy wdową oddała rękę swoją Stasiowi Wokulskiemu, który tym sposobem odziedziczył interes prowadzony przez dwa pokolenia Minclów.
Matka naszego pryncypała żyła jeszcze długi czas; kiedy w roku 1853 wróciłem z zagranicy, zastałem ją w najlepszym zdrowiu. Zawsze schodziła rano do sklepu i zawsze mówiła: