Bejt znaczy dom

Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Przez całe życie zmyślałem przeróżne historie. Wychowany pod galicyjskim słońcem, późno zacząłem czytać, za to wiele czasu spędzałem na świeżym powietrzu, chłonąc widoki i straszne opowieści. Nasiąkałem fascynującymi spostrzeżeniami i trudnymi wydarzeniami, których byłem świadkiem. W końcu jednak zacząłem sięgać po książki. Bardzo szybko liczba sytuacji zmyślonych, zapisanych pod rozmaitymi szerokościami geograficznymi, okazała się na tyle kłopotliwa, że wszystkie one zmieszały się z tym, co przeżyłem, w jedną prawdę, jedną historię, która wylewała się później ze mnie, ilekroć nachylałem się nad różnymi pytaniami. Widziałem złych ludzi, którzy postępowali dobrze, ale też świętoszków, którzy stawali się okrutnikami. Czytałem o podłościach mniejszych i większych i sam również takie przeżywałem: widziałem je na krętych uliczkach wioski, kiedy przemierzałem ją rowerem. Byłem świadkiem, jak do rodzinnego domu mojego ojca przywieziono na wozie cały jeden pokój i dobudowano go do reszty pomieszczeń, choć nigdy to się nie wydarzyło, o czym dowiedziałem się kilkanaście lat później. Ucinałem głowy kurom, które później biegały opętańczo po podwórku, rzucałem kamieniami w żaby, które ze swoich ciał budowały niezwykłe piramidy, i słyszałem ostatni kwik ogłuszanej świni. Uczestniczyłem w narodzinach cielęcia i obserwowałem, jak krowa liże jego parujące, nieporadne ciało, z zaciekawieniem wpatrywałem się w to, jak kotka nosi swoje małe, których nigdy później już nie widziałem, i zajadałem się czereśniami, siedząc na czubku pięciometrowego drzewa przez kilka godzin. Patrzyłem w oczy umierającemu psu i rybie złowionej na haczyk, te oczy mówiły mi o tęsknocie, o życiu, które z każdą sekundą odchodzi i nigdy już nie wróci.
Paręnaście lat po tych wydarzeniach miałem dziwny sen. Na podwórku mojego rodzinnego domu stało w wielkiej donicy drzewo cytrusowe, które dzielnie rozkwitało wśród jabłoni, chwastów i agrestu. Pod nim mój dziadek w bezzębnych ustach trzymał papierosa bez filtra, podczas gdy reszta spoczywała w kieszeni na jego piersi. Czasami na ramieniu siadała mu udomowiona, kulawa sroka, która dziobem wyrywała jedną bibułkę wypełnioną tytoniem i leciała w tajemnicze miejsce schować zdobycz. Scena ta powtarzała się wielokrotnie. Obudziłem się, wykonałem telefon do domu i usłyszałem, że to wszystko prawda, wcale nie śniłem, ale wspominałem. Wysokie drzewo cytrynowe w doniczce, na wpół oswojona sroka istniały w rzeczywistości, prawdziwa była również twarz mojego dziadka, który ze strachu przed lekarzami wyrwał sobie sam wszystkie zęby, a jego pierwszy kontakt ze szpitalem był zarazem tym ostatnim.
.....
Konstanty Gebert, 54 komentarze do Tory, Kraków 2004.
Jiří Langer, 9 bram do tajemnic chasydów, przeł. Anna Golewska, Kraków 1988.
.....