Dekameron
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Giovanni Boccaccio
pełne wydanie stu opowieści
.....
— Drogie przyjaciółki! Wiecie równie dobrze, jak ja, że nikomu tego naganiać nie można, iż uczciwie praw swoich używa. Każdy, co na świat przyszedł, ma naturalne prawo podtrzymywać i ochraniać życie swoje. Uznają to wszyscy tak dobrze, że jeszcze nikomu, jeżeli w obronie własnej drugiego zabił, za występek tego nie poczytano. Jeżeli zaś prawa, dla dobra ludzi ustanowione, takie rzeczy czynić dozwalają, o ileż więcej wolno nam być winno użyć wszelkich środków dla ochrony życia naszego? Gdy pomyślę o tem, cośmy robiły dzisiaj i w dni poprzednie, gdy wspomnę nasze rozmyślania i rozmowy, widzę jawnie, że każda z nas drży o życie swoje. Niema w tem, wierę, nic dziwnego! Dziwuję się jeno, że my, białogłowy nie przyjęłyśmy dotychczas stosownych miar w stosunku do rzeczy, co naszą trwogę tak powodują. Zdaje mi się, iż powstajemy tu tylko dlatego, aby liczyć ilu umarłych na cmentarz niosą i patrzyć, czy księża, których niewielu w mieście pozostało, dobrze służbę bożą, w właściwym czasie pełnią, albo też poto, by żałobą naszych szat wszystkim ukazywać, w jak nędznym znajdujemy się stanie. Gdy stąd wyjdziemy, znowu obaczymy chorych i umarłych, co ich ze wszystkich stron niosą, ujrzymy takoż różnych łotrzyków, których z miasta za ich zbrodnie wygnano, a którzy teraz jawnie z praw szydząc (ich strażnicy martwi albo chorzy leżą), zuchwale po mieście się uganiają. Obaczymy również pospólstwo, naszą krwią utuczone, i owych posługaczy moru, wałęsających się wszędzie i bezwstydne pieśni śpiewających. Słyszymy tylko o tem, że ten lub ów umarł, a tamten ze śmiercią się pasuje. Gdyby było jeszcze komu płakać, powszędy rozlegałyby się szlochy i jęki. Gdy zasię powracamy do domu i widzimy, że z całej rodziny przy życiu jeno służka ostała, taki strach za gardło chwyta, że włosy na głowie się podnoszą. Dokądkolwiekbym nie poszła, wszędzie mnie cienie zmarłych gonią, w kształtach swoich odmienione, z przerażającemi pozory, które nie wiem skąd się u nich wzięły. Dlatego też w domu, tutaj i wszędzie ciężko mi jest na duszy, zwłaszcza, że, jak mi się zdaje, krom nas niema już tu człeka, w którymby trochę siły żywotnej ostało. Słyszałam o ludziach (nie wiem, czy jeszcze są przy życiu), którzy zatracają wszelką różnicę między rzeczą obyczajną a bezecną i jedynie swojem pragnieniem się powodując, dniem i nocą to jeno czynią, na co ochotę mają. Robią to nietylko ludzie świeccy ale i zakonnicy. Przekonani, że nie jest wzbronione im to, co innym dozwolone być może, znieważają śluby swoje, chuciom swoim folgują i myślą tym kształtem życie swoje ocalić. Jeżeli zaś w samej rzeczy tak się dzieje, cóż my tu czynimy, na co czekamy, o czem myślimy, dlaczegóż niedbalej od innych o utrzymanie życia naszego zabiegamy? Zaliż gorszemi być się mniemamy, czy też sądzimy, że życie do ciał naszych silniejszym łańcuchem, niż u innych, jest przytwierdzone, tak iż obawiać się o nie wcale nie trzeba? Wierę, w srogim błędzie byśmy były, bowiem myśleć tą modłą tylko głupiec może. Zważmy, ilu młodzieńców i kobiet od srogiej zarazy zginęło, a obaczymy w tem najlepszy dowód naszego błędnego mniemania. Dlatego też, abyśmy, dzięki naszej niedbałości, nie wpadły w gorszą biedę, której przecież uniknąć możemy, umyśliłam coś; nie wiem tylko, czy ten środek ratunku wam do smaku przypadnie. Mniemam, że najlepiej będzie uczynić to, co wielu już przed nami czyniło i, ani chybi, potem uczyni, to jest, miejsca te opuścić. Nie będziemy szły za bezwstydnemi przykładami jakiemiś, jeno poprostu miasto opuścimy i udamy się do którejkolwiek z naszych wiejskich posiadłości, gdzie wśród wesela i rozrywek, granic obyczajności nie przekraczając, żyć poczniemy. Rozlegają się tam radosne ptasząt śpiewy; ujrzymy zielone szczyty i doliny, pola, na których kołysze się zboże, a takoż drzewa różnorodne i niebo odkryte; chocia się ono i na nas zagniewało, przecie nie skąpi nam przez to swej wiecznej krasy; trzeba przyznać, że milej będzie wpatrywać się weń, niż patrzeć na puste domy naszego grodu. Krom tego, powietrze tamtejsze czystsze jest, a co się należy do zapasów żywności, to znajdziemy tam ich więcej, a przykrości o wiele mniej, niż tutaj. Prawda, że kmiecie podobnie jak mieszczanie umierają, jednakowoż mniej tam ludności i domów, dzięki czemu i mniej się trupów widzi. Przy tem, zdaje mi się, że nie opuścimy tu nikogo, bowiem raczej powiedzieć można, iż same opuszczone jesteśmy. Wszyscy, co nam bliscy byli, albo umarli, albo też, uciekając od śmierci, nas odbieżeli. Żaden wyrzut więc gryść naszych sumień nie będzie, jeżeli zamysł swój wypełnimy, jeśli jednak się go wyrzeczemy, troska, cierpienie, a być może, i śmierć nas spotka. Tedy, jeżeli się zgadzacie, weźmiemy z sobą służbę, opatrzymy się w rzeczy niezbędne i będziemy spędzały czas raz w jednem miejscu, to znów w drugiem, weseląc się w miarę tego, jak nam okoliczności pozwolą; mniemam, że najrozumniejszym postępkiem to się okaże. Będziemy wiodły takie życie, aż niebo nie położy kresu temu, co się teraz dzieje. Sądzę, że oddalić się stąd jest lepiej, niż tu pozostawać i żyć nieobyczajnie, jak to inni czynią.
Pozostałe damy, wysłuchawszy Pampinei, nie tylko zamiar jej pochwaliły ale, pragnąc go w czyn wcielić, jęły myśleć nad wszelkiemi szczegółami, tak jakby wprost z kościoła miały w drogę wyruszyć. Wówczas Filomena, nader roztropna białogłowa, w te słowa rzekła:
.....