Relacja Artura Gordona Pyma z Nantucket
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
…zawierająca szczegółowe sprawozdanie z buntu i potwornej rzezi, do jakich doszło w czerwcu 1827 roku na pokładzie amerykańskiego brygu „Grampus" podczas żeglugi na południowe morza. A także opis odbicia statku przez ocalałych; oraz katastrofy morskiej i okropnego głodu, jaki cierpieli rozbitkowie, wybawienia ich przez brytyjski szkuner „Jane Guy", krótkiej podróży tej jednostki po Oceanie Antarktycznym, pojmania i masakry załogi na wyspach leżących na osiemdziesiątym czwartym równoleżniku, niewiarygodnych przygód i odkryć dokonanych na terenach znajdujących się jeszcze dalej na południu, do których doszło za sprawą wyżej wymienionych, nieszczęsnych wydarzeń.
Wśród dżentelmenów z Wirginii, którzy okazali żywe zainteresowanie moją relacją, zwłaszcza w części dotyczącej Oceanu Antarktycznego, znajdował się pan Poe, redaktor „Southern Literary Messeneger", miesięcznika wydawanego w Richmond przez pana Thomasa W. White'a. Namawiał mnie on usilnie, bym natychmiast sporządził dokładny opis tego, co widziałem i przeżyłem, i zaufał w bystrość umysłu i dojrzałość czytelników; nalegał przekonująco, że gdyby nawet moje pióro nie okazało się zbyt biegłe, to sama książka zyska powodzenie, a wszelkie potknięcia stylu nadadzą jej tym większej wiarygodności.
.....
Tymczasem Henderson znów odbił jolką od statku, pomimo iż wiatr dął teraz z siłą huraganu. Już po kilku minutach natrafił na szczątki naszej łodzi, a wkrótce po tym jeden z jego ludzi zapewnił go, że wśród wycia burzy słyszy wołanie o ratunek. To zachęciło odważnych marynarzy, by nie ustawali w swych wysiłkach – przez ponad pół godziny kontynuowali poszukiwania, pomimo że kapitan Block raz za razem dawał im sygnały do powrotu, a każda chwila na wzburzonych falach w tak kruchej łódce nieuchronnie wiązała się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. Doprawdy, trudno wręcz sobie wyobrazić, jakim cudem ta mała jolka nie uległa natychmiastowemu zniszczeniu. Zbudowano ją jednak, by służyła marynarzom ze statku wielorybniczego i dlatego, jak mniemam, została zaopatrzona w komory powietrzne wzorem niektórych łodzi ratunkowych używanych na wybrzeżu Walii.
Po bezskutecznych poszukiwaniach, które, jak wspomniałem, trwały ponad pół godziny, postanowiono wracać na statek. Zaledwie to uzgodnili, gdy usłyszeli słaby krzyk dobiegający od strony jakiegoś ciemnego przedmiotu, który szybko przepłynął obok nich. Puścili się za nim w pogoń i wkrótce go doścignęli. Okazało się, że jest to dach kajuty „Ariela". Augustus utrzymywał się na wodzie u burty i resztką sił walczył o życie. Gdy pochwycili go, zobaczyli, że jest przywiązany liną do drewnianego dachu kajuty. Właśnie tą liną, którą, jak pamiętamy, przewiązałem go w pasie (i aby utrzymać w pozycji pionowej przytwierdziłem do żelaznego pierścienia) i właśnie to prawdopodobnie uratowało mu życie. „Ariel" był wątłej konstrukcji i kiedy stracił wręgi, rozpadł się na kawałki; jak można się było spodziewać, kajuta pod naporem wlewającej się wody została wyrwana z pokładu i dryfowała (bez wątpienia razem z innymi szczątkami) po powierzchni morza. Augustus utrzymywał się na wodzie wraz z nią i w ten sposób uniknął okropnej śmierci.
.....