Читать книгу Tak szeptał tuman czarny… - Eliza Orzeszkowa - Страница 1

Оглавление

Niegdyś, niegdyś przyszła była do mnie mara posępna i, na bezsennem posłaniu mojem ległszy, tumanem czarnym całego mię pokryła.

Całego mię okryła, od stóp aż po włosy, tumanem czarnym, z którego były jej ciało i suknia, a szept jej syczący głowę mą oblewał i, kędy życie sercem tętni, – spływał.

Smutkiem nazwała siebie mara czarna i rzekła:

że za bratem swym, Bólem, śladem w ślad po świecie chodzi;

że gdy Ból serce człowiecze przebije i na dnie jego zmęczony spoczywa, ona przychodzi;

że Ból jest nożem, który krew wytacza, ona trucizną, która w krew się wsącza;

że krzyk jest głosem Bólu, krew jego kolorem, a ona cicho stąpa, nocy barwą obleczona, powoli, powoli na pierś, oczy, myśl, siły człowiecze się kładzie i szepce… szepce…

–…„Co ty wiesz?

„Wiotkim tyś cieniem, który po drodze życia mknie i – znika.

„Skąd? Dokąd?

„Co ty wiesz?

„Miljardem dróg jest życie, któremi na świat powierzchni miljardy cieni pomyka i – znika.

„Skąd? Dokąd?

„Czy ty wiesz?

„Świat zbiorowiskiem cieni wszech natur i kształtów, które na czasu oceanie pomykają i – znikają.

Tak szeptał tuman czarny…

Подняться наверх