Alicja
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Dedykuję tę powieść mojej Mamie. Po pierwsze, dlatego że „Alicja" jest Jej ulubioną książką mojego autorstwa. Po drugie, w podziękowaniu za to, że Mama zawsze wspierała mnie, dopingowała oraz dzieliła się wieloma cennymi ideami na temat świata oraz sztuki.
Śniło mi się, że umarłem, i obudziłem się szczęśliwy. Potem zdałem sobie sprawę, że to był tylko sen. Wtedy uczucie euforii zginęło, zastąpione tępym porannym bólem, do którego zdołałem przywyknąć przez te wszystkie lata. Przez lata, w których każdy dzień witał mnie słowami: „Jesteś nikim”, a potem dodawał: „I tak już zostanie. Na zawsze, Aleks, na zawsze...”. Cóż, jak widać, nie jestem człowiekiem, który potrafiłby odnaleźć w szklanej kuli wizję przyszłości, gdyż ta właśnie przyszłość miała udowodnić, że świat jednak się mną zainteresował. Szczerze mówiąc, nie do końca w taki sposób, jak to sobie wcześniej wyobrażałem albo marzyłem. Niemniej jakikolwiek ruch jest przecież lepszy od stagnacji, a moje życie nieoczekiwanie dla mnie samego nabrało w pewnym momencie zdumiewającej dynamiki.
.....
Obserwowałem chwilę, jak sprzeczają się, który kompakt włożyć do wieży, po czym zabrałem się do pracy. Ostatnio powiedziano mi, że powinienem wyraźniej zarysować postać jednej z kobiet występujących w scenariuszu. Trudno mi było przekonać rozmówcę, iż nie ma sensu zarysowywać sylwetki jakiejkolwiek kobiety, jeśli bohaterowie traktują wszystkie partnerki w sposób całkowicie instrumentalny. Jednak równie dobrze mogłem mówić do ściany. Wyciąłem stronę i pomyślałem z rozpaczą, jak wiele głupich pomysłów będę musiał jeszcze wprowadzać i jak wiele stron zniknie w ten sam sposób co przed momentem. Oczywiście trzymałem na twardym dysku wiele wersji scenariusza i doskonale wiedziałem, że ta, nad którą pracuję, w niewielkim już stopniu przypomina oryginał. Bo życzenia ludzi, z którymi rozmawiałem, były często tak rozbieżne, jak tylko można to sobie wyobrazić. „Więcej jaj, więcej czadu” – mówili jedni. „Uspokój atmosferę” – radzili drudzy. „Za dużo w tym lynchowskiej metafizyki” – krzywili się inni. „To ma być psychologiczne studium, a nie wideoklip” – twierdzili kolejni. Nie mówię już o radach dotyczących poszczególnych scen, rozwiązania wątków fabularnych czy charakterystyki postaci. Może powinienem przynajmniej być wdzięczny, że przeczytali tekst (choć zwykle pobieżnie) i znaleźli czas, by podzielić się swoimi uwagami? W końcu sztuka tkwi w umiejętności wysłuchiwania prawdy, nawet jeśli jest to prawda należąca do kogoś innego...
Sięgnąłem po kubek i w tym samym momencie rozległ się huk, a na stolik i klawiaturę posypały się odłamki szkła. Jeden okruch wpadł do herbaty. Wyraźnie widziałem, że szklany trójkącik o ostro zarysowanych bokach plusnął wprost do kubka, a fontanna burych kropel osiadła na klawiszach i blacie. Od blatu odbiła się piłka do siatkówki, uderzyła o komódkę pełną papierów, po czym wylądowała na kapie łóżka. Wszystko musiało trwać jedynie ułamek sekundy, czas pozwalający na usłyszenie ciszy pomiędzy dwoma uderzeniami serca... Jednak gdy przypominam sobie tę scenę, wydaje mi się, że pamiętam każdy fragment, jakbym oglądał ją na zwolnionym filmie, klatka po klatce. Rozpryskujące się szkło, krople herbaty, odbijająca się piłka. Zresztą zapewne teraz jest to tylko projekcja, bo jak mogłem przypuszczać, że rozbita szyba i piłka do siatkówki zmienią moje życie? A raczej zmienią moje życie o tyle, że dzięki nim poznałem Alicję. Nie mogę powiedzieć, bym zachował stoicki spokój, kiedy huknęła szyba, wszędzie posypało się szkło, a piłka odbijała się po moim pokoju. Podskoczyłem na krześle, serce wleciało mi do samego gardła. Wyjrzałem za okno, a raczej za to, co zostało z mojej szyby. Trzy dziewczynki stały na podwórku i wpatrywały się we mnie dzikim wzrokiem zaszczutych zwierzątek. Cofnąłem się do pokoju i sięgnąłem po piłkę.
.....