Читать книгу Jak sprzedał konia i przez las wracał - Joanna Papuzińska - Страница 1
ОглавлениеŻył sobie w jednej wsi gospodarz ani zamożny, ani ubogi, taki w sam raz. Hodował konie i miał do nich dobrą rękę, jak powiadali. Zawsze o nie dbał i niczego im nie żałował, a jak im chciał szczególnie dogodzić, to gotował kartofle, ubijał je w garnku, dodawał otręby i ugniatał takie nieduże kulki, które zanosił koniom do stajni i tam je częstował, a konie bardzo te podarki lubiły. Był on człowiekiem pogodnego ducha i zwykł mawiać, że takie życie: nie za biedne, ani nie za bogate, jest najlepsze – bo jest właśnie „w sam raz”.
Przed domem jego rozciągał się kawałek ziemi nieurodzajny, na którym tylko jałowce rosły. Ale gospodarz lubił ten jałowy kawałek. Lubił siadać na progu w wolnej chwili i patrzeć jak jałowce stoją wyprostowane, niby żołnierze na warcie. Albo kiedy wiatr się zerwie i deszcz gwałtowny lunie, nachylają się do siebie i coś tam sobie gadają, nie wiadomo o czym. Patrząc na te postacie gospodarz czasem w myślach coś zagadywał do nich, jakby byli jego rodziną: jednego nazywał wujkiem, innego stryjaszkiem, a temu najbardziej pokrzywionemu nadał imię pradziadka.
Ale oczywiście nikomu o tym nie mówił, bo jeszcze by kto go wyśmiał, albo co.
Jałowce, jak to jałowce, nie wymagały żadnego podlewania, ani pielęgnacji. Ot, same z siebie rosły. Ale gospodarz, który był człowiekiem starannym, obchodził je od czasu do czasu i suche, zrudziałe gałęzie obcinał, a zostawiał te nowe, zielone, żeby ładnie wyglądało.
Pewnego razu odwiedził go gość jakiś bogaty i koniecznie chciał to pole jałowcowe odkupić.