Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Оглавление
Krajewski Michał Dymitr. Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący
Przedmowa
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Отрывок из книги
Powieść historyczna zaczyna się pospolicie od słów: „Urodził się…”. Historyk, nie chcąc czytelnika zostawiać w powątpiewaniu, ieżeli10 ten, o ktorym pisze, innym iakim sposobem nie przyszedł na świat, upewnia go, że się urodził. Potym następuie rok i mieysce urodzenia, familia, urzędy, herby, przodkowie, a czasem nawet, pilny w zbieraniu nudnych odrobin, wielbi bystrość rozumu wieku niemowlęcego i przytaczaiąc wróżby o przyszłey pociesze rodziców, dziwi się razem z niemi wysileniu natury. Może czytelnik znudzony podobnemi ciekawościami podziękuie mi za to, że zaraz przystępuię do rzeczy.
Zaczynam powieść o sobie od wypielęgnowania, które winienem mamce i piastunce, tak iak wszystkie dzieci zacnego urodzenia. Matka moia miała po sobie wielkie przyczyny, aby nie szła za zwyczaiem pospolitych kobiet, ktore się udaią ślepo za głosem natury, karmiąc własnemi piersiami płód, ktory im dała. Powiyany byłem i kołysany iak insi, bo u nas w Podgórzu śmiano się ieszcze z tych nowości, które gdzie indziey nastaią. Co większa, odbyłem ospę, chociaż mi iey nie zaszczepiano. Doktorowie czynili w tym kosztowną taiemnicę, a rodzice moi wyperswadowani, iż to iest samochcąc szukać nieszczęścia, nigdy na to zezwolić nie chcieli.
.....
Przyuczony do światła i ustawiczney straży, bałem się sam zostać na osobności, zwłaszcza gdy ciemno było w pokoiu, a potwierdzony w strachach od ludzi, których matka moia wielce poważała, wybić sobie z głowy nie mogłem, chociaż w dalszym wieku rozum mię przekonywał, iż wszelkie strachy są czystym dziwactwem.
Jmość, iako iedynaczka i delikatnie wychowana w domu rodzicow swoich, nie lubiła patrzyć na główkę cielęcą, kiedy ią dano na stoł. Nie iadała prosięcia, flakow i pasternaku. Nabrałem także do tych potraw wstrętu i tak się niemi brzydziłem, żem odwracał oczy, mieszał kompanią i mdlał prawie, kiedym ie obaczył na stole. Nie kazała mię iednak nigdy Jmość do tych potraw przymuszać albo przynaymniey pomału przyzwyczaiać, twierdząc, iż ten wstręt iest dziwactwem, ale pochodzi z natury.
.....