Puklerz Mohorta
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Kiedy pierwszy raz pojechałem do Wilna, już po paru godzinach byłem pewny jednego, że wszystko może mi się tutaj przytrafić, ale na pewno w zaułkach Antokolu, na Łukiszkach czy Zarzeczu — się nie zgubię. Nie byłem odosobniony w tym przekonaniu; o swoich identycznych odczuciach opowiadała mi żona naszego wybitnego prozaika — Teresa Orłosiowa, a inny pisarz — Eustachy Rylski, z którym rozmawiałem o jego Warunku, twierdził: „Nie musiałem zastanawiać się, jak padało światło podczas sceny pojedynku w Arancewie, ani jak wyglądała twarz Rangułta przy ognisku, we wrześniu 1812 roku pod Moskwą, bo ją widziałem. Bo to pamiętam i mówię zupełnie serio"*. „Wierzę — mówił autor Stankiewicza — że istnieje coś takiego jak pamięć genetyczna".
No dobrze, ale cóż ja mam wspólnego z Wilnem? To, że ojciec studiował prawo na Uniwersytecie im. Stefana Batorego, że żył nad Wilią w latach trzydziestych, że uczył się tam, pracował, spędzał czas z kolegami korporacyjnymi z „Conradii", pewnie przeżywał swoje pierwsze romanse — to jakby przymało. Zwłaszcza że nie mówił wiele o tym mieście, nie interesowało go, co się tam działo, nigdy też tam po wojnie nie pojechał. Może więc „swojego" Wilna nauczyłem się inaczej? Od Mickiewicza i braci Mackiewiczów, od Słowackiego, a pewnie i od Miłosza czy Konwickiego.
.....
— Jaki znak twój?
— Orzeł biały.
.....