Mariola, moje krople…
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Strona tytułowa Strona redakcyjna Rozdział
Wszystko zaczęło się dokładnie w chwili, kiedy dyrektor Teatru Miejskiego poczuł przemożną potrzebę, ba! wręcz przymus, rozpięcia kolejnego guzika przy bluzce swej sekretarki Marioli. Na dworze szarzało nudne listopadowe popołudnie, było ciemnawo, leniwie siąpił deszcz ze śniegiem. Przez uszczelnione watą higieniczną okna gabinetu wionęło zimne tchnienie wiatru i Jan Zbytek pomyślał, jak rozkosznie byłoby ogrzać zziębnięte dłonie na ciepłych piersiach dziewczyny. Czym prędzej odrzucił wieczne pióro, poderwał się z fotela i gnany tą przemożną potrzebą, wkroczył do sekretariatu.
.....
Wychodząc, Paulina i Biegalski minęli w drzwiach gabinetu Mariolę, wnoszącą na tacy kawę w dwóch wypełnionych po brzegi szklankach. Biegalski rzucił przelotne spojrzenie na gruby kożuch fusów, które zasypane cukrem i pomieszane łyżeczką zaraz opadną na dno. Trochę żałował, że dyrektorowej nagle zebrało się na pracę. Rozkoszny zapach unosił się w powietrzu, a on akurat zawsze o tej porze miał spadek ciśnienia.
Tymczasem Mariola, zadowolona z obrotu sprawy, rozsiadła się w fotelu, który jeszcze przed chwilą zajmował Biegalski, posłodziła kawę, zamieszała i upiła kilka łyków.
.....