Отрывок из книги
W motcie wykorzystano fragmenty: Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu, tłum. Mariola Szawiel i Daniel Grinberg, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1993, s. 28; Niccoló Machiavelli, Historie florenckie, tłum. Karol Estreicher, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa–Kraków 1990, s. 160.
Wszystko, co istnieje, przechodzi tędy. Tędy, przez port w Neapolu. Nie ma na rynku przedmiotu: zabawki, kawałka plastyku, młotka, butów, śrubokrętu, gry wideo, kurtki, śruby, spodni, wiertarki czy zegarka, który nie przeszedłby przez port. Port w Neapolu jest jak rana. Szeroka. Punkt docelowy nieskończenie długich podróży towarów. Statki przypływają, cumują w zatoce, pchają się do doku jak szczeniaki do sutków matki, z tą tylko różnicą, że one nie mają ssać, a wręcz przeciwnie: mają zostać wydojone. Port w Neapolu jest jak dziura w mapie świata, przez którą wychodzi wszystko to, co zostało wyprodukowane w Chinach, na Dalekim Wschodzie – jak dziennikarze z upodobaniem nazywają ten region. Daleki Wschód. Bardzo daleki. Prawie niewyobrażalny. Gdy zamkniesz oczy, widzisz kimono, brodę Marca Polo i podskok z kopniakiem Bruce’a Lee… W rzeczywistości Daleki Wschód jest związany z portem w Neapolu bardziej niż jakiekolwiek inne miejsce na świecie. Tutaj Wschód nie jest daleki. Wschód jest bliziutko, jest malutki i swojski, można powiedzieć. Wszystko, co produkuje się w Chinach, tutaj właśnie jest wyładowywane. Jak wylana z wiadra do dziury w piasku woda, która spływając, powiększa dziurę i przenika głęboko do gruntu. W porcie neapolitańskim rejestruje się 20 procent wartości importu wyrobów tekstylnych z Chin, ale wiadomo, że przechodzi tędy ponad 70 procent towaru. To dziwne zjawisko, które trudno zrozumieć. Wydaje się, że wyroby włókiennicze ulegają tutaj działaniu jakiejś magii: są, choć ich nie ma; przybywają, nie docierając do celu; mogą być drogie, choć podłej jakości albo wręcz przeciwnie: w urzędzie podatkowym ich wartość ustalana jest na najniższym poziomie, podczas gdy w rzeczywistości są bardzo cenne. Jest to możliwe, ponieważ tekstylia kwalifikują się do kilku różnych kategorii towarowych i wystarczy byle kreska na kwicie celnym postawiona w odpowiednim miejscu, by koszty i VAT zostały radykalnie obniżone. W próżni portowej czarnej dziury molekuły produktów rozpadają się, by połączyć się na powrót natychmiast po opuszczeniu strefy nabrzeża. Towar musi jak najszybciej opuścić port. I rzeczywiście, wszystko odbywa się tak szybko, że często znika, zanim ktokolwiek to zauważy. Jakby nic się nie stało albo jakby to, co zaszło, zdarzyło się tylko na niby. Nieodbyta podróż statku widma, który tylko pozornie przycumował w porcie, a jego ładunek rozpłynął się w powietrzu. Nic się nie wydarzyło. Wszystko zniknęło. Towar powinien znaleźć się w rękach nabywcy, nie pozostawiwszy po drodze najmniejszego śladu; musi dotrzeć do hurtowni natychmiast, zanim upływający czas umożliwi kontrolę. Tony towarów przerzucane są z miejsca na miejsce, jakby to była mała przesyłka polecona, doręczona przez listonosza do rąk własnych adresata. W porcie neapolitańskim, na jego 1 336 000 metrach kwadratowych rozciągających się na długości 11,5 kilometra, czas płynie z inną szybkością niż gdziekolwiek indziej. To, co poza nim trwałoby godzinę, w porcie zajmuje niewiele więcej niż minutę. Przysłowiowa opieszałość neapolitańczyków, zawsze obecna w wyobrażeniach o mieszkańcach tego miasta, tutaj nie znajduje potwierdzenia. Wręcz przeciwnie: wszystko temu przeczy. Urząd celny nie nadąża z kontrolą chińskich wyrobów, bo one prześcigają czas. Bezlitośnie szybko. Każda minuta kończy się, zanim się zacznie. Rzeź minut, masakra sekund wykreślonych z dokumentów, przyśpieszonych pedałem gazu ciężarówek, zepchniętych dźwigami, wywiezionych na wózkach, za pomocą których rozładowuje się kontenery.
.....
Płacz Luisy był jak gorączka tych chłopów: osądzał rząd i historię. To nie był wyraz żalu z powodu doznanej krzywdy. To nie był nawet wybuch rozpaczy. Płacz Luisy był jak uwspółcześniony rozdział Kapitału Marksa, jak ustęp z Bogactwa narodów Adama Smitha, jak akapit Ogólnej teorii zatrudnienia Johna Maynarda Keynesa czy przypis do dzieła Maxa Webera Etyka protestancka a duch kapitalizmu. Był ich dodanym albo usuniętym fragmentem. Który zapomniano napisać, a może pisze się go wciąż jeszcze, lecz nie tam, gdzie trzeba. Płacz Luisy nie był desperackim wybuchem, lecz analizą. Surową, drobiazgową, precyzyjną, popartą argumentami. Wyobrażałem sobie Pasquale na ulicy, tupiącego nogami, jakby czyścił buty ze śniegu. Pasquale, który jak dziecko dziwi się, dlaczego życie musi być tak bolesne. Do tej pory dawał sobie radę. Potrafił się opanować, robił to, co potrafił najlepiej, i czerpał z tego satysfakcję. I wykonywał swój zawód z rzadkim mistrzostwem. Ale w tamtej chwili, gdy zobaczył to ubranie, to piękne ciało okryte tkaniną, którą pieścił własnymi rękami, poczuł się samotny. Bezgranicznie samotny. Bo jeżeli wiedza, jaką posiadamy, zawiera się tylko w granicach naszego ciała, naszego mózgu, to jest tak samo, jak gdybyśmy żadnej wiedzy nie posiadali. I jeżeli praca służy tylko do zaspokojenia podstawowych potrzeb, do utrzymania się na powierzchni, służy sama sobie, jest najgorszą samotnością.
Spotkałem Pasquale dwa miesiące później. Zrobili z niego kierowcę. Transportował wszystkie rodzaje towarów – legalne i nielegalne – dla firm związanych z rodziną Licciardi z Secondigliano. Przynajmniej tak słyszałem. Najlepszy krawiec na świecie jeździł dla kamorry ciężarówką między Secondigliano a Lago di Garda. Zaprosił mnie na obiad, przewiózł mnie swoim ogromnym autem. Jego ręce były czerwone, ze spękanymi knykciami. Jak u każdego kierowcy, który godzinami trzyma kierownicę, dłonie mu marzną i blokuje się krążenie krwi. Nie miał pogodnej twarzy jak kiedyś; wybrał to zajęcie, żeby zrobić na złość swojemu losowi, żeby dać kopniaka w tyłek własnemu życiu. Nie wytrzymał. Nawet jeżeli w jego sytuacji rzucić wszystko w diabły znaczyło żyć gorzej. Podczas obiadu wstał od stołu, żeby przywitać się z jakimś znajomym. Przy talerzu zostawił portfel. Wystawała z niego strona z gazety złożona na czworo. Rozprostowałem ją. Było na niej zdjęcie Angeliny Jolie ubranej na biało. Kostium uszyty przez Pasquale. Marynarka założona na gołe ciało. Potrzeba było dużych zdolności, by tkanina leżała jak druga skóra, żeby nie zmieniała formy w ruchu.
.....