Kilka godzin do szczęścia
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
W pierwszą niedzielę kwietnia dwa bociany krążyły wysoko nad Parchowem, jakby nie mogły się zdecydować, czy wylądować, czy polecieć dalej. Spoglądały w dół na lśniące tafle jezior i oczek wodnych, na wijące się wśród lasów, pól i łąk rzeczki i strumienie oraz na zabudowania wsi i krzątających się pośród nich ludzi. Wreszcie po kilku zatoczonych kręgach jeden z bocianów zaczął się powoli zniżać do dachów parchowskich obejść. Przelatywał wolno nad kolejnymi zagrodami, jakby szukał znajomego miejsca. Przeciął drogę biegnącą wśród zabudowań wioski, kierując się w stronę małego ceglanego kościółka i przycupniętego przy nim cmentarza. Zatoczył wreszcie krąg nad gospodarstwem położonym na północnym obrzeżu wsi i wylądował na resztkach gniazda na dachu wysokiej stodoły. Rozprostował szeroko skrzydła, pomachał nimi i głośno zaklekotał. Po chwili powtórzył to jeszcze raz, czym zwrócił na siebie uwagę mężczyzny krzątającego się po obejściu.
Ten przerwał robotę i zaczął przyglądać się bocianowi, przysłaniając dłonią oczy od słońca. Poprawił czapkę, obejrzał się na ganek domu i powoli ruszył w kierunku stodoły.
.....
Bronek był szczęśliwy, że Krysia wreszcie się uśmiecha. Józefa ucałowała i uściskała serdecznie młodą kobietę i pomachała Bronkowi.
– A jedźcie i przyjeżdżajcie tu znowu szczęśliwie! – krzyknęła za odchodzącymi w kierunku dworca kolejowego.
.....