Od kultury "ja" do kultury "siebie"
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Ta praca ma traktować o sobie. Niejasny plan stanie się bardziej zrozumiały, gdy powiem, że chciałabym upomnieć się o zaimek zwrotny – gramatyczny drobiazg, który gdzie indziej, na gruncie socjologii, ale także w języku niektórych nurtów psychologii i w słowniku wielu filozofów stał się terminem wyrazistym, mocno wspartym teoretycznymi fundamentami, organizującym dyskusje nad formami tożsamości i autoodniesienia. Selbst, self, soi – słowa obecne w dwudziestym wieku w różnych pokrewnych formach w wielu partykularnych językach teoretycznych, do polszczyzny dotarły w tak wielu translacjach, że owa szczególna koncepcja tożsamości, opisywana zwrotną formą zaimka, nie uzyskała na naszym rynku idei znaczącej samodzielności teoretycznej. Zależy mi na zaakcentowaniu swoistości tej kategorii, która oddawana przez tłumaczy w Polsce m.in. jako „ja”, „tożsamość”, „osobowość”, „jaźń”, „osoba” czy „człowiek”, rozprasza się w tekstach w ogólny dyskurs o subiektywności, co z kolei nie pozwala odbiorcy łatwo zorientować się, że wciąż napotyka na odniesienia do konkretnej (choć niescentralizowanej) tendencji krytycznej o rozbudowanej aparaturze i długiej tradycji.
Chciałabym wpłynąć na ten stan rzeczy, zbierając w jednym miejscu kilka reprezentatywnych wątków w wielogłosowej i bynajmniej nie jednomyślnej (co nieustannie będę podkreślać) dyskusji nad tym, co dziś wiadomo o owej swoistej formule opisującej „tożsamość w zwrocie”. Przyznam pierwszeństwo badaniom socjologicznym, w których, jak mi się wydaje, w przekonujący i jasny sposób opracowano ten pomysł, zanim stał się jedną z najczęściej rozważanych koncepcji podmiotu w obszarze neuronauk. Postaram się jednak przypomnieć także o innych tradycjach myślenia zaimkiem zwrotnym, m.in. w filozofii i psychologii, zakreślając w końcu coraz szersze terytorium obserwacji, które obejmie wiele innych, pokrewnych terminów – jak self-fashining, feedback loop czy suture – określających, w najogólniejszym ujęciu, akcję rekursywnego, ponawianego, cyrkularnego, zwrotnego odnoszenia się podmiotu do siebie samego. Najpierw będę chciała wytłumaczyć, czemu w ogóle domaganie się emancypacji takiej drobiny gramatycznej może być potrzebne współczesnemu polskiemu literaturoznawstwu i czemu może okazać się niezbędne w słowniku tych, którzy badają teksty w kontekście „osoby”, „jednostki”, „tożsamości” czy „podmiotu”. Szczególnie interesuje mnie ewentualna przydatność w praktykach krytycznych tego, co określane jest w języku angielskim jako self, w odniesieniu do tej części twórczości literackiej, która zawiera rys autobiograficzny. Specjalne miejsce zajmie w mojej analizie eseistyka, a w jej obrębie te teksty, które uważam za mistrzowskie realizacje formy (na przykład ostatni ukończony esej Brzozowskiego, wieczorne notatki Sei Shōnagon czy zbuntowany manifest Frantza Fanona). Jestem przekonana, że wszelkie teksty kultury, w których podmiot przygląda się sobie, prowadzi autoanalizę lub samoobserwację, mogą być produktywniej i skuteczniej interpretowane, gdy dostrzeżemy pewne zasady i konsekwencje tej akcji zwrotu ku sobie, dobrze i szczegółowo rozeznane tam, gdzie zastanawiano się nad refleksywnymi2 formami tożsamości. W końcu z „utraconego w tłumaczeniu” terminu chciałabym uczynić funkcjonalne teoretyczne narzędzie języka polskiej humanistyki, nawet jeśli trzeba będzie w tym celu pójść pod prąd naszych terminologicznych przyzwyczajeń. Praca ta ma więc być rodzajem teoretycznej interwencji, ma wyostrzyć i sprecyzować rozproszone stanowiska, ujawniając ich fundament – nie-linearne, nie-narracyjne konceptualizowanie tego, co analizujemy w obszarze antropologii literatury, gdy zajmujemy się sprawami „tożsamości”. Najkrócej rzecz ujmując, próbuję pokazać alternatywę dla – jak mi się wydaje – wyczerpanego nadmierną eksploatacją narracyjnego modelu badania tożsamości w świecie tekstów. Eric Erickson, formułując niegdyś za Freudem „zagadnienie tożsamości”3, podkreślał zwłaszcza dwie cechy tego bytu: jego niezbywalną, konieczną ciągłość i synkretyczność. Te jakości odnaleźliśmy w „syntagmatycznych” modelach konceptualizowania tożsamości, które zdobyły prominentną pozycję w obszarze dyskursu autobiograficznego. Tymczasem mamy do dyspozycji inne, decentryczne i nieciągłe wzorce, które – jestem przekonana – mogą okazać się bardzo użyteczne w analizie tekstów. Zwłaszcza tych, które – jak dzienniki Gombrowicza, proza „przepowiadana sobie” i poezja tego, co „sprawdzone sobą” Białoszewskiego, jak eseistyka Brzozowskiego czy epistolografia Witkacego – mają rebeliancki charakter i wystawiają na próbę naszą potrzebę linearnego, celowego uzgadniania. Jedną z potencjalnych możliwości poszerzania pola operacji antropologa literatury – nie jedyną rzecz jasna – jest ta, którą będę tu w kilku odsłonach przybliżać, prezentując zwrotny, relacyjny, „skręcony” i „zaimkowy”, niejednorodny i wielogłosowy model siebie.
.....
Zastanawiające czy może nawet symptomatyczne wydać się może to, iż po opublikowaniu dzieła i po ukończeniu prac translatorskich redaktor tomu nie może uniknąć użycia oryginalnego brzmienia terminu, by mówić o przedmiocie swojego opracowania. Tekst Sources of the Self czyni z kategorii self termin podstawowego odniesienia (szerszy i inny niż – jak przyznaje Gadacz – „podmiot”). Jednocześnie Taylor używa innych określeń dotyczących sfery tożsamości: identity, personality, person, man, subject – wyraźnie różnicując ich znaczenie. Trudno zrozumieć, co doprowadziło do decyzji, by nie ujednolicać działań tłumaczy zaangażowanych w projekt: Taylorowskie self oddano wprawdzie dość regularnie jako podmiotowość, lecz określenie to traktowano zamiennie z podmiotem, wyjątkowo zamiast niego pojawiały się zaś terminy jaźń, ja (s. 216), człowiek (s. 43) lub określenie całkowicie znikało (np. ze s. 954)91.
Katarzyna Rosner, recenzując pracę Taylora rok po wydaniu, użyła w miejsce self słowa „jaźń”92 (co i mnie się zdarzało) zgodnie z rozpoznaniem przyjętym w naukach społecznych – Ireneusz Krzemiński w monografii Symboliczny interakcjonizm i socjologia pisał: „Wydaje się uzasadnione przyjęcie innego polskiego terminu [niż osobowość – R.S.] jako odpowiednika Meadowskiego self. Najlepszym słowem jest, jak sądzę, termin ‘jaźń’”93. Krzemiński tłumaczy swą decyzję bliskim zakresem znaczeniowym polskiego zamiennika w stosunku do idei terminu Meada. Przytacza definicje pochodzące ze słowników i leksykonów (głównie z lat 60.), definiujących jaźń jako „podmiot zjawisk psychicznych”, „podmiot poznania”, „podmiot albo osobowość świadomą siebie”, przypominając, że podobną decyzję podjął już tłumacz publikowanego w Polsce w 1975 roku artykułu Herberta Blumera Implikacje socjologiczne myśli George’a Herberta Meada94. Zalecenie Krzemińskiego chcę potraktować poważnie, a jednak krytycznie, sprawdzając zakres znaczeniowy terminu jaźń, historię tego określenia i w końcu jego kompatybilność ze społeczną, interakcyjną wymową self, z której będę chciała dalej zrobić użytek.
.....