Czterech mężczyzn na brzegu lasu
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Stanisława Fleszarowa-Muskat
Ktoś coś mówił, ktoś ściskał im ręce, ktoś im dziękował – a oni myśleli tylko o tym, patrząc z małego wzgórza pod lasem na rozległą równinę, którą teraz drążyły koparki, przecinały taśmociągi i nieobeschłe jeszcze na słońcu grzbiety zwałowisk. Oni widzieli ją wciąż zieloną, taką, jaka była po kilku dniach nagłej wiosny, kiedy tu przybyli i na brzegu lasu rozbili obozowisko. Teraz w tym miejscu, gdzie stal ich barak, wznosił się okazały budynek dyrekcji kopalni, a nieco dalej, tam właśnie, gdzie rozpoczynało się pole Ziemby – pierwszy blok mieszkalny, obrzucony już do połowy różowym tynkiem. Cztery następne ciągnęły się wzdłuż nowej drogi, na której stał jeszcze potężny walec, a poza nim długi szereg samochodów gości zaproszonych na uroczystość otwarcia kopalni.
.....
– Nie – Sylwester ośmielił się zaprzeczyć. – To dopiero Olszanka. Do Kalińca będzie jeszcze z dziesięć kilometrów.
Było z dwadzieścia. Ale okolica stawała się coraz piękniejsza i – to na pewno było złudzenie – jakby coraz bardziej zaangażowana w wiosnę. Towarzyszyła im teraz stale – raz płynąca, tuż obok drogi, to znów oddalająca się jakimś malowniczym zakolem – rzeka o brzegach zarosłych wikliną i wierzbą, środkiem nurtu pozłocona słońcem. Unosiło się nad nią ptactwo, rozkrzyczane, niezagrożone żadnym niebezpieczeństwem. Raz czy dwa mignął wśród gąszczu biały frak bociana.
.....