Akita
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Wstęp
Rozdział pierwszy. Kościół Wielkiej Soboty
.....
I tak się stało! Z samego rana wyjechałem do Poznania, wygłosiłem wykład i w popłochu wybiegłem do samochodu, żeby ruszyć do Łodzi. Już miałem włączyć silnik, gdy dobiegli do mnie właściciele biura i zapytali, czy byłem kiedykolwiek w Japonii. „Nie”. – Odpowiedź była krótka, bo naprawdę się spieszyłem. „A chciałby pan być?” – Nie ustępowali, choć widzieli, że nie mam czasu. „Kto by nie chciał” – odpowiedziałem. „To napiszemy do pana z propozycjami terminów” – oznajmili. Nie będę udawał, że im uwierzyłem. Byłem przekonany, iż to czysta kurtuazja. Jednak już dwa tygodnie później znalazłem w skrzynce maila z podanymi datami. Wybrałem jedną z nich i w marcu 2018 roku po raz pierwszy ruszyłem do Japonii. Wszystko dzięki mojej niezwykłej Żonie, z podziwu godną cierpliwością i ogromną miłością znoszącej moje kolejne wyprawy, pomysły i nieobecności w domu, która wyraziła zgodę na ów wyjazd. W Japonii miałem tylko opowiedzieć o św. Maksymilianie, ale cóż… parcie na mikrofon nie wyłącza się u mnie tylko dlatego, że znajduję się gdzieś daleko. Po trzech dniach przejąłem więc pałeczkę od księdza przewodnika, a on sam czwartego dnia pielgrzymki mówił już do ludzi, że jeśli mają jakieś pytania, to ja chętnie na nie odpowiem. Wyzwaniem dla mnie było tylko opowiadanie o gejszach, lecz dokształciłem się i jakoś poszło. Piątego dnia pilotki Hanna Poreda i Barbara Miazga zadały mi pytanie, czy nie chciałbym zostać przewodnikiem na stałe. Ponieważ nie wierzyłem, że to możliwe, pospiesznie przystałem na propozycję. I zaczęło się! Wtedy też pierwszy raz opowiadałem o Akicie. Dojechałem tam właśnie piątego dnia pielgrzymki, po wizycie w Tokio (37 mln mieszkańców), Nagasaki (centrum japońskiego katolicyzmu) i Kioto (jedno z nielicznych miast, które ocalało w czasie nalotów amerykańskich). W samym mieście poza hotelami, blokami oraz biurowcami nie ma nic interesującego. Nawet szumnie reklamowany Pałacyk Szoguna to tylko replika z lat siedemdziesiątych XX wieku. Dokładnie zwiedziłem Akitę w poszukiwaniu ciekawych miejsc, jednak bezskutecznie. Rozczarowany jechałem rankiem następnego dnia do sanktuarium. Wiózł mnie taksówkarz w wieku, na oko, dziewięćdziesięciu lat. Nie miał pojęcia o objawieniach, ale – rzecz jasna – miejsce znał, bo Amerykanie, Filipińczycy, Tajwańczycy i Polacy, którzy przyjeżdżają do Akity, jeśli gdzieś chcą jechać, to właśnie tam.
Jego niewiedza nie powinna mnie zaskakiwać. Na lotnisku zaczepili mnie dziennikarze tokijskiej telewizji z pytaniem, w jakim celu przyjechałem do Japonii. Odpowiedziałem, że między innymi po to, by udać się do Akity. Ich twarze wyrażały emocje, które w Polsce wywołałaby z pewnością w takiej sytuacji odpowiedź: „Do Pacanowa”. Z perspektywy Japończyków w Akicie nie ma bowiem nic. I to mi właśnie powiedzieli. Ja im na to, iż Akita stanowi cel mojej podróży, gdyż kiedyś objawiła się tam Matka Boża. Wtedy okazali jeszcze większe zdziwienie. Nigdy o tym nie słyszeli. Nic w tym zaskakującego, bo wieść o Akicie nie dotarła także do wielu japońskich księży, o czym wielokrotnie miałem okazję się przekonać. Z ks. Janem Burym, salezjaninem, który w Japonii pracuje od czterdziestu lat, spotkałem się w Nagasaki i razem pojechaliśmy na Unzen, niewygasły stratowulkan, w którym gotowano kiedyś żywcem chrześcijan. Widoki były niezapomniane, ponieważ trafiliśmy w końcu na japońską wieś, zupełnie inną od zwesternizowanych miast. Jednak mnie interesowało, co kapłan ów, jak mało kto znający Japonię, ma do powiedzenia o Akicie. Okazało się, że niewiele.
.....