Rozmowy o życiu i teatrze. O gust walczę
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Z Wojciechem Malajkatem
rozmawia
.....
Mama była krawcową, tata stolarzem. Mama szyła całe życie ubrania w domu dziecka w Mrągowie, cerowała i obszywała dzieci, które niszczyły wszystko na potęgę. Pamiętam, kiedy były wakacje i przedszkole było zamknięte, mama mnie brała ze sobą do szwalni, w której ze trzy panie siedziały z naparstkami na palcach albo przy maszynach do szycia i cały czas nicowały i cerowały. Nie było pieniędzy na nowe, była więc stale reperacja tego, co te dzieci podarły, czy przyszywanie guzików, które poobrywały.
Ale moim ukochanym miejscem był magiel. Wielki, poniemiecki magiel, na którym maglowało się pościel. Uwielbiałem chować się do takiej szafki pod maglem i słuchać, jak to tam huczy, ta maszyneria. Podobno potrafiłem tam nawet zasnąć. Zresztą mnie te panie jakoś lubiły, byłem dzieckiem niesprawiającym specjalnie kłopotów. Potem, jak już było mi nudno w tej szwalni, to z kolei do taty szedłem, do stolarni. I tam już była zabawa na całego. Brałem wózek, którym stolarze przewozili drewno czy tarcicę, i wtedy zamieniał się w samochód wyścigowy albo terenowy, i tam sobie tym wózkiem, między tymi maszynami… Był huk, jak cholera, niebezpiecznie, bo były pootwierane piły tarczowe, frezarki, bardzo łatwo więc o wypadek i nieszczęście, ale jakoś mi się udało. Ja między tym wszystkim, w trocinach, w stertach desek… Do dzisiaj uwielbiam zapach świeżego drewna. No, to tak.
.....