Nóż. Harry Hole. Tom 12
Реклама. ООО «ЛитРес», ИНН: 7719571260.
Отрывок из книги
Podarta sukienka falowała na gałęzi przegniłej sosny. Staremu człowiekowi przypomniała piosenkę z młodości, o sukience na sznurze do suszenia bielizny. Ale ta sukienka nie kołysała się na południowym wietrze jak w piosence, lecz w strumieniu lodowatej wody z topniejącego śniegu. Na dnie rzeki panował całkowity spokój, a chociaż był marzec, piąta po południu, i według prognozy pogody bezchmurne niebo nad powierzchnią, ze światła słonecznego po przefiltrowaniu przez warstwę lodu i cztery metry wody pozostawało niewiele. Dlatego i sosna, i sukienka tkwiły pogrążone w dziwnym zielonkawym półmroku. Staruszek stwierdził, że to letnia sukienka, niebieska w białe kropki. Może kiedyś miała inny kolor, nie mógł tego wiedzieć, zależy, jak dawno schwytała ją ta gałąź. A teraz falowała, poruszana prądem, który nigdy się nie zatrzymywał, który ją prał, prasował przy niskim stanie wody w rzece, szarpał i ciągnął, gdy nurt stawał się bardziej wartki, i nieustannie oddzierał z niej kawałek po kawałeczku. Stary pomyślał, że pod tym względem podarta sukienka jest taka jak on sam. Kiedyś była czymś ważnym dla kogoś, dla dziewczyny albo dla kobiety, dla spojrzenia jakiegoś mężczyzny albo rączek dziecka. Teraz jednak stała się jak on – przegrana, stracona, pozbawiona wszelkich funkcji, uwięziona, zatrzymana, niema. W końcu prąd i mijające dni oderwą z niej ostatni fragment, pozostawało to jedynie kwestią czasu.
– Co pan ogląda? – usłyszał głos dobiegający zza fotela, na którym siedział. Przezwyciężając ból mięśni, obrócił głowę i podniósł wzrok. Stwierdził, że to nowy klient. Staruszek miał znacznie gorszą pamięć niż dawniej, ale nigdy nie zapominał twarzy, która choć raz pojawiła się w sklepie Sprzęt Myśliwski i Wędkarski Simensena. Ten klient nie przyszedł tu po broń ani po amunicję. Przy odrobinie wprawy dawało się poznać po oczach, kto jest przeżuwaczem należącym do tej części ludzkości, u której przepadł instynkt zabijania i która nie dzieli z drugą jej częścią tajemnicy, że nic nie pozwala mężczyźnie bardziej intensywnie odczuć, że żyje, niż wpakowanie kuli w wielkie, ciepłe zwierzę. Staruszek przypuszczał raczej, że klient przyszedł po błystkę albo którąś z wędek wiszących na regałach pod i nad wielkim telewizorem umocowanym na ścianie tuż przed nim, ewentualnie po kamerę leśną do obserwacji dzikich zwierząt. Tego rodzaju sprzęt znajdował się w drugiej części sklepu.
.....
Szła ścieżką przez część cmentarza przylegającą do Ullevålsveien, gdy nagle jej uwagę zwrócił jakiś mężczyzna, stojący do niej tyłem. A raczej przykuł ją gruby czarny warkocz zwieszający mu się na plecy oraz to, że mężczyzna był w samej kraciastej flanelowej koszuli, bez kurtki. Tkwił przy nagrobku, który Dagny zauważyła już wcześniej, bo zimą był przysypany śniegiem, sądziła więc, że zmarły nie pozostawił nikogo bliskiego, a przynajmniej nikogo, kto by ją albo jego kochał.
Urodę Dagny Jensen łatwo się zapominało. Dagny była drobną, kruchą kobietą, która do tej pory przemykała przez życie na palcach. Poza tym popołudniowe godziny szczytu na Ullevålsveien – choć nie było jeszcze trzeciej – już się zaczęły, ponieważ czas pracy w Norwegii w ciągu ostatnich czterdziestu lat skurczył się do poziomu na zmianę wywołującego u cudzoziemców irytację i budzącego podziw. Dlatego zaskoczyło ją, że mężczyzna najwyraźniej usłyszał jej kroki. Kiedy się do niej odwrócił, zobaczyła, że to starzec. Na twarzy jak z wygarbowanej skóry widniały bruzdy tak ostre i głębokie, że wydawały się wycięte do kości. Tors okryty koszulą wyglądał na szczupły, umięśniony i młodzieńczy, ale twarz i pożółkłe białka oczu świadczyły o tym, że mężczyzna musiał mieć co najmniej siedemdziesiąt lat. Na czole nosił czerwoną przepaskę jak Indianin, nad grubymi wargami wyrastały rzadkie wąsy.
.....