Читать книгу Satyry - Ignacy Krasicki - Страница 5

Część pierwsza Marnotrawstwo

Оглавление

„Znałeś dawniej Wojciecha?” „Któż nie znał! Co teraz

Bez sług, ledwo w opończy[108] brnie po błocie nieraz,

Niegdyś w karecie, z której dął się i umizgał,

Takich, jakim jest dzisiaj, roztrącał i bryzgał.

Ustępowali z drogi wielmożnemu panu

Lepsi i urodzeniem, i powagą stanu;

Nieraz ten, który przedtem od filuta stronił,

Westchnął skrycie natenczas, gdy mu się ukłonił.

Musiał czcić; czegóż złoto nie potrafi dzielne?

Niedługo przecież trwały te czasy weselne,

Na złe wyszła wspaniałość. Przyjaciele kuchni,

Junacy heroiczni, wzdychacze miluchni,

Filozof i na koniec, jak pustki postrzegli,

Z maksymami, z wdziękami, z junactwem odbiegli.

Został się niedostatek, z nim wstyd dawnej pychy;

A co niegdyś wystrząsał kufle i kielichy,

Co szampańskim, węgierskim[109] pyszne stoły krasił,

Wiadrem potem u studni pragnienie ugasił”.

„Jak to przyszło?” „Nieznacznie. Łakome są żądze,

Pełen jest świat oszustów, toczą się pieniądze.

Zyskał Wojciech szalbierstwem, stracił wszystko zbytkiem;

A niedługo się ciesząc niecnoty pożytkiem,

Nawet tego nie doznał, gdy nic nie dochował,

Żeby zdrajcę, bankruta któżkolwiek żałował.

To gorsza, kiedy młody dziedzic wielkiej włości

Zysk zasług przodków swoich, cnoty, poczciwości

Niszczy, podły odrodek. Znałeś Konstantyna?”

„Alboż widzieć odrodków u nas jest nowina?

Znałem go, ale w nędzy”. „Jam znał w dobrym stanie.

Młodo zaczął wspaniałe swoje panowanie,

Młodo skończył. Rodzice dzieckiem odumarli,

Opiekunowie najprzód (jak zazwyczaj) zdarli,

Dorwał się panicz rządów. Natychmiast do razu[110],

Jedni z sławy, ci z zysku, a tamci z rozkazu,

Dworzanie, pokojowi, krewni, asystenci[111],

Przyjaciele, sąsiedzi i plenipotenci,

I ta wszystka niesyta stołowników zgraja,

Co się zyskiem obłudy karmi i opaja,

Natarli wstępnym bojem. Rad pan wszystkim w domu,

Wrota jego nie były zamknięte nikomu:

Niech zna świat, jak pan możny, dzielny i bogaty.

Grzmią bębny na dziedzińcu[112], na wałach harmaty,

Żaki prawią perory[113], ksiądz prefekt[114] za nimi

Drukiem to wyprobował[115], że dzieły wielkimi

Przeszedł pan przodków swoich, godzien krzeseł[116], tronów,

Prawnuk Piastów po matce, z ojca Jagiellonów[117].

»Wiwat pan!« brzmią ogromnym hasłem okolice,

Dymy z kuchni jak z Etny[118], a sławne piwnice,

Co dziad, pradziad szacownym napełniał likworem[119],

Pełne, zgrai ochoczej stanęły otworem.

»Wiwat pan! niech wiekuje szczęśliwy i zdrowy!«

Objął sienie, przysionki zapach dryjakwowy[120].

Wala się, wadzi, wrzeszczy rozpojona tłuszcza,

Pan rad, w domu każdego do siebie przypuszcza.

Ten wziął konia z siedzeniem[121], tamten za przysługę

Nieboszczyka pradziada z lamusu[122] czeczugę[123],

Ów wlecze złoty dywan, co w skarbcu spoczywał,

Dywan, co stół naddziada–ministra okrywał,

Gdy w usłudze publicznej pracował lub sądził;

Śmieją się z starych gratów, a jak by pobłądził,

Wyszydzają wiek dawny, nowy rzesza chwali.

Liczne przodków portrety wyrzucono z sali[124],

Natychmiast, że zbyt wielka, ścieśniają gmach[125] stary:

Cztery z niej gabinety[126] i dwa buduary[127],

Że w nich były Starego dzieje Testamentu,

Nie cierpiano szpalerów[128] jednego momentu,

Wziął je sąsiad za wyżła, a za dwie papugi

Zyskał zbroję złocistą[129] w zamian sąsiad drugi.

Od czasów nieboszczyka jeszcze jegomości

Płaczą w kącie z szafarzem[130] stary podstarości[131].

Pan kontent. Skoro w rannej porze słońce błyśnie,

Już się przez przedpokoje ledwo kto przeciśnie;

Ten ustawia pagody[132] chińskie na kominie[133],

Ten perskie gerydony[134], ów japońskie skrzynie,

Pełno muszlów zamorskich, afrykańskich ptaków,

Wrzeszczą w klatkach papugi, krzyk szczygłów, świst szpaków,

Bije zegar kuranty[135], a misterne flety

Co kwadrans, co godzina dudlą menuety.

Wchodzi pan, pasie oczy nowymi widoki,

Zewsząd gładkie podchlebstwa i ukłon głęboki;

Znają się na wielkości i pan na niej zna się,

A chociaż do mówienia z gminem uniża się,

Zna, czym jest. Wszyscy »wiwat« skoro tylko kichnie.

Na kogo okiem rzuci, każdy się uśmiechnie,

Kontent z pańskich faworów. Wtem nowe kredense[136],

Dwa mniemane Wandyki[137] i cztery Rubense[138]

Niosą w pakach hajduki[139]; wyjmują, gmin cały

Złoto ważne uwielbia, czci oryginały.

A pan wszystkich naucza, jak Rubens w marmurze

Jeszcze lepiej rznął twarze, a w architekturze,

Co to wszystkich patrzących dziwi i przenika,

Nie było celniejszego mistrza nad Wandyka[140].

»To to pan! — krzyczy zgraja — to wiadomość rzeczy!«

Wtem, gdy wszyscy w aplauzach, a żaden nie przeczy

Wpośród ciżby wielbiącej, rejestrzyk[141] podaje

Snycerz, malarz, tapicer, których cudze kraje

Na to do nas zesłały, aby według stanu

Dogadzali wytwornie wspaniałemu panu.

Nie czytał pan regestrów. Kto regestra czyta?

Podpisał; niech zna Niemiec, jak Polska obfita.

Tak ów, co po jałmużnę niegdyś do Włoch spieszył,

Złoto rzucał, nic nie wziął, a dumą rozśmieszył[142].

Lecą dnie w towarzystwie dobranych współbraci,

A że wojaż[143] nowymi talenty zbogaci,

Jedzie do cudzych krajów. Z projektu kontenci,

Wysłani na kontrakty[144] już plenipotenci,

Ten przedaje wpół darmo, a wdzięczen ochocie,

Dał ułomek kradzieży kupiec w dożywocie[145],

Ten zastawia za bezcen, ów fałszuje akty:

Tak to robią szczęśliwych zyskowne kontrakty!

Wraca się przecież cząstka do tego, co zdarli,

Wdzięczen, że go w potrzebie nieuchronnej wsparli;

Wyjeżdża, niesie haracz niszczącej nas modzie,

A weksel lichwopłatny mając na powodzie[146],

Dziwi kraje sąsiedzkie nierozumnym zbytkiem

I z tym swojej podróży powraca użytkiem,

Że co panem wyjechał przystojnym i godnym,

Wraca grzecznym filutem i żebrakiem modnym.

Nie ganię ja podróże, ale niech nie niszczą.

Co po guście, dłużnicy gdy płaczą i piszczą?

Co po fantach, za które poszły wsie dziedziczne?

Bogaciemy, ubodzy, kraje okoliczne;

A zbytek, co się tylko czczym pozorem chlubił,

Okrasił nas powierzchnie[147], a w istocie zgubił”.


108

opończa — obszerny płaszcz bez rękawów, służący szczególnie na czas słoty.

109

szampańskim, węgierskim — wina szampańskie i węgierskie należały do najdroższych i pojawiały się na stołach tylko bardzo zamożnej szlachty i magnatów.

110

do razu — od razu.

111

asystent — tu: dworzanin, członek świty.

112

Grzmią bębny na dziedzińcu — za wzorem dworów magnackich zwyczaj utrzymywania własnego wojska rozprzestrzenił się tak bardzo, że ambicją prawie każdego szlachcica posesjonata było posiadanie własnych żołnierzy, których funkcje ograniczały się do czysto reprezentacyjnych, jak np. dawanie ognia w czasie uczt, oddawanie honorów panu i jego gościom w czasie wizyt.

113

Żaki prawią perory — powszechnie przyjętym zwyczajem na prowincji były popisy uczniów szkół, zwłaszcza jezuickich i pijarskich, przed panem, który był ich protektorem. Wygłaszane na cześć pana wiersze to przede wszystkim panegiryki.

114

ksiądz prefekt — nauczyciel w szkole zakonnej, często będący równocześnie zarządzającym drukarnią. Drukarnie prowincjonalne za czasów saskich i jeszcze w początkach panowania Stanisława Augusta należały przeważnie do zakonów.

115

wyprobować — dowieść.

116

krzeseł — urzędu senatorskiego.

117

Prawnuk Piastów... — aluzja do manii wywodzenia przez szlachtę fantazyjnych genealogii, zwłaszcza od władców obcych, głównie starożytnych, i polskich.

118

Etna — czynny wulkan na Sycylii.

119

likwor — płyn, trunek. W Panu Podstolim Krasicki pisze: „iż te trunki, które ojcowie nasi po prostu nazywali gorzałką, potem wódką, my teraz ochrzciliśmy likworami”. (I. Krasicki, Pisma wybrane, t. III, s. 246).

120

zapach dryjakwowy — tu: zapach starego wina. W liście pisanym z Berlina 17 II 1796 prosi Krasicki brata Antoniego, by przysłano mu wina: „starego, wytrawionego, driakwią pachnącego, choćby i 100 dukatów kosztowało, beczkę lub dwa antały”. (I. Krasicki, Pisma wybrane, t. IV, s. 310).

121

siedzenie — siodło, kulbaka.

122

lamus — niewielki budynek, zazwyczaj zabezpieczony od ognia, służący jako skarbiec, ale częściej będący składem rupieci lub spiżarnią.

123

czeczuga — krótka szabla tatarska, używana w Polsce w XVII w.

124

Pan Podstoli opowiada swemu gościowi o podobnym wydarzeniu: „Aż mi łzy stanęły w oczach, gdym postrzegł z sali wyrzucone portrety owych zawołanych w ojczyźnie mężów, przodków jego [modnego kawalera]. Pytałem się więc troskliwie, gdzie ich myślał pomieścić. Odpowiedział, iż te obrazy bardzo były już stare, zakopciałe, [...] stroje dziwackie, z brodami, wąsami, czuprynami, w ferezjach jak stangreci; kazał więc ich wyrzucić. Tknięty do żywego, tylem wymógł, iż rozkazał ich szukać; znaleziono pod strychem”. (I. Krasicki, Pisma wybrane, t. III, s. 326).

125

gmach — pokój, komnata.

126

gabinet — pokój męski do przyjmowania gości.

127

buduar — ozdobny pokoik kobiecy.

128

szpaler — ozdobne obicie ścian, gobelin.

129

złocista — pozłacana.

130

szafarz — klucznik, sługa doglądający gospodarstwa domowego.

131

podstarości — włodarz, rządca majątku.

132

pagody — modne w osiemnastowiecznych salonach porcelanowe figurki chińskie, poruszające głowami.

133

Ten ustawia pagody chińskie... — egzotyzm wschodni pojawia się w Polsce jako moda czasów stanisławowskich. Oddziałują tu wyraźnie wpływy francuskie, a również stosunki handlowe z Anglią. Modne są wówczas drobne ozdoby figuralne sprowadzane z Chin, w ogrodach wznoszone są domki chińskie; w literaturze pojawiają się coraz częściej tematy wschodnie.

134

girydon — stolik okrągły o jednej nodze.

135

Bije zegar kuranty — melodia wygrywana przez mechanizm ukryty w zegarze; tu: precyzyjnie skonstruowana aparatura fletowa wygrywająca melodię rokokowego tańca dworskiego — menueta.

136

kredens — zastawa stołowa.

137

Wandyk — Anthonis Van Dyck (1599–1641), sławny malarz flamandzki; uprawiał głównie dworskie malarstwo portretowe. „Portrety jego w rodzaju swoim są najcelniejsze” — czytamy w Zbiorze potrzebn. wiad.

138

Peter Paul Rubens (1577–1640) — wielki malarz flamandzki, reprezentant dworskiego malarstwa wczesnobarokowego. „Obrazy jego zaleca najbardziej wytworność ułożenia albo kompozycja i żywość farb przedziwna. Najcelniejsze Europy galerie obrazami jego zagęszczone są”. (Zbiór potrzebn. wiad.).

139

hajduk — służący ubrany na wzór piechoty węgierskiej. Ochocki, po opisaniu bardzo dokładnym ubioru hajduków, dodaje: „Na hajduka dobrze zrobić odzienie było wielkim kunsztem; dobierano zwykle na nich jak najlepiej zbudowanych ludzi. [W kościele] hajduk trzymał przy panu pałasz, kiedy nie było wielkiego festu, w uroczyste bowiem dni wszyscy szli do kościoła przy pałaszach”. (J. D. Ochocki, Pamiętnik, Wilno 1857, t. I, s. 96–97).

140

A pan wszystkich naucza... — ironiczny przytyk do nieuctwa szlachty, bowiem Rubens nie zajmował się rzeźbą, a Van Dyck architekturą.

141

rejestrzyk, lub: regestrzyk — zdrobniale: rachunek.

142

Tak ów, co po jałmużną... — mowa o Jerzym Ossolińskim, który w czasie poselstwa do Rzymu w r. 1633 zadziwił cudzoziemców świetnością i bogactwem orszaku, ale oburzył szlachtę przyjęciem wysokich tytułów cudzoziemskich i częściową tylko realizacją instrukcji poselskiej, przede wszystkim zaś tym, że nie przywiózł z Rzymu zakazu nabywania dóbr ziemskich przez duchowieństwo.

143

wojaż — podróż.

144

kontrakty — zjazdy szlachty na doroczne jarmarki dla celów handlowych i towarzyskich. Szczególnym powodzeniem cieszyły się kontrakty lwowskie, dubieńskie i kijowskie.

145

Dał ułomek kradzieży... — część zysku odstąpił plenipotentowi, który umożliwił mu przeprowadzenie zyskownego interesu.

146

na powodzie — luźno uwiązany na postronku; tu: ciągnący się za nim.

147

powierzchnie — powierzchownie, pozornie.

Satyry

Подняться наверх