Читать книгу Happy Food. Przez żołądek do szczęścia - Niklas Ekstedt - Страница 11

Оглавление

Czołowa ekspertka: To już!

Felice Jacka kieruje Food and Mood Centre Uniwersytetu Deakin w Melbourne i jest światowej sławy specjalistką w dziedzinie badania wpływu jedzenia na nasze codzienne wahania nastroju i ciężkie choroby psychiczne.

Jeśli mowa o trzęsieniu ziemi spowodowanym nowymi odkryciami, które w ostatnich 5–6 latach poruszyło tradycyjną psychiatrią, Felice Jacka i jej australijscy koledzy znajdowali się w samym jego epicentrum, publikując wyniki badań w cenionych czasopismach naukowych.

Felice: Wiemy obecnie, że istnieje związek między naszą dietą a epidemią chorób psychicznych. Nie musimy przeprowadzać już więcej badań obserwacyjnych. Dysponujemy wieloma wynikami z eksperymentów laboratoryjnych, które wskazują na jedno i to samo: dieta z większą ilością produktów roślinnych obniża ryzyko wystąpienia depresji i stanów lękowych, a przetworzona żywność z dużą ilością cukrów podnosi to ryzyko. Teraz nadeszła pora, żeby pójść dalej – rozwinąć i poprawić diagnostykę i metody leczenia.

Henrik: Skąd ta pewność?

Felice: W styczniu 2017 r. otrzymaliśmy wyniki pierwszych próbnych badań zaplanowanych tylko po to, żeby sprawdzić, czy da się leczyć ciężkie przypadki depresji za pomocą właściwego odżywiana. Wśród pacjentów, którzy otrzymali porady dotyczące żywienia, byli zarówno tacy, którzy przyjmowali leki, jak i tacy, którzy nie leczyli się farmakologicznie. Okazało się, że skutki właściwego odżywiania znacznie przewyższają te, które można osiągnąć dzięki samym lekom i terapii.

Henrik: Czy pomogło to wszystkim?

Felice: Nie, z 56 pacjentów biorących udział w eksperymencie u mniej więcej jednej trzeciej nastąpiła znaczna poprawa. Podobny wynik obserwowaliśmy już wcześniej w prostszych badaniach stanów lękowych i depresji. Mniej więcej tyle samo osób czuje się lepiej, przyjmując leki. A wiele wskazuje na to, że wpływ diety jest jeszcze większy przy łagodniejszych schorzeniach.

Henrik: Co jedli pacjenci?

Felice: Przez 12 tygodni odżywiali się daniami kuchni śródziemnomorskiej z mniejszą ilością mięsa niż zwykle i większą ilością produktów roślinnych: sporo zielonych warzyw liściowych, fasoli, pełnych ziaren zbóż, owoców i oliwy. Zaobserwowaliśmy wyraźny związek między zmianą nawyków żywieniowych na zdrowsze a poprawą stanu pacjentów. To naprawdę fantastyczny widok.

Henrik: Jaki z tego wniosek?

Felice: Najwyższa pora uznać zmianę sposobu odżywiania za niezależną metodę leczniczą przy depresji i stanach lękowych. Dla mnie to wręcz oczywiste. Mamy na świecie epidemię schorzeń psychicznych, które powodują ogromne cierpienie i kosztują społeczeństwo bardzo dużo pieniędzy. Patrząc globalnie, problemy psychiczne są niemal najpoważniejszą przyczyną obniżenia zdolności do pracy. Zarazem brakuje nam efektywnych metod leczenia. Stosowane leki wywodują poważne skutki uboczne, a pomagają tylko w umiarkowanym stopniu.

W tej sytuacji – co pokazują różnego rodzaju badania – zwyczajne nieprzetworzone produkty spożywcze mogą zdecydowanie złagodzić symptomy, nawet jeśli nie u wszystkich dotkniętych problemami, to przynajmniej u sporej części. Poza tym dobre jedzenie jest tańsze niż leki i nie wywołuje skutków ubocznych. Oczywiście, potrzebne są zakrojone na szeroką skalę badania empiryczne, które potwierdziłby uzyskane przez nas wyniki, ale według mnie nie ma powodu z tym zwlekać.

Henrik: Można więc powiedzieć, że problemy psychiczne wynikają z tego, że źle się odżywiamy?

Felice: Tak, bez wątpienia. Niewątpliwie mają też inne podłoże, dziedziczne lub nabyte, ale styl życia krajów rozwiniętych – śmieciowe jedzenie, stres i brak aktywności fizycznej – pociągnął za sobą nagły wzrost liczby osób z problemami psychicznymi. Wiemy już, że jest to jedna z najważniejszych przyczyn chorób i przedwczesnej śmierci, również w krajach rozwijających się. Teraz dochodzimy do punktu, co do którego wszyscy musimy się zgodzić: mózg nie jest odłączony od reszty ciała. Wzrost liczby zaburzeń psychicznych ma to samo źródło, co epidemie otyłości, cukrzycy, podwyższonego ciśnienia, a także dolegliwości jelitowe, takie jak zespół jelita drażliwego (IBS, ang. irritable bowel syndrome) czy nieswoiste zapalenia jelit (IBD, ang. inflammatory bowel disease).

Henrik: Co jest ważniejsze: unikanie śmieciowego jedzenia czy zdrowe odżywianie?

Felice: Można by uznać, że to dwie strony tego samego medalu, ale co ciekawe, to dwa różne zjawiska, które się uzupełniają. Jedzenie śmieciowe zawiera dużo cukru, mąki pszennej i złych tłuszczów, które sprawiają, że chorujemy. A dobre jedzenie z dużą ilością bogatych w błonnik roślinny produktów i antyoksydantów poprawia nasze zdrowie.

Henrik: W badaniu pokazaliście nawet, że mózg się kurczy przez śmieciowe jedzenie.

Felice: Dzięki prowadzonym przez wiele lat eksperymentom na zwierzętach wiedzieliśmy, że na rozmiar hipokampu, czyli części mózgu odpowiadającej za zdolność uczenia się i pamięć, może wpływać dieta, i to zarówno w sposób pozytywny, jak i negatywny. Ostatnio po raz pierwszy udało nam się udowodnić, że dotyczy to także ludzi. Wniosek ten został też później potwierdzony przez inną grupę badawczą.

Objętość lewego hipokampu jest mniejsza u tych, którzy jedzą więcej śmieciowego jedzenia typu słone przekąski i przetworzone mięso i popijają je napojami gazowanymi, niż u tych, którzy jedzą dużo warzyw, owoców i ryb.

Henrik: A więc to w brzuchu znajdziemy odpowiedź, jak sprawić, byśmy czuli się lepiej psychicznie?

Felice: Tak, wygląda na to, że wiele powiązań, które już wcześniej dostrzegaliśmy, ale ich nie rozumieliśmy, znajdzie wyjaśnienie, gdy dowiemy się więcej o naszych bakteriach jelitowych. Wszystko w naszym organizmie się ze sobą łączy. Widzimy, że problemy psychiczne mają związek z tym, co nazywamy zespołem metabolicznym, czyli z otyłością, nadciśnieniem, wysokim poziomem lipidów we krwi i cukrzycą. Dolegliwości te pojawiają się często równolegle i wzajemnie się napędzają. Niejednokrotnie prowadzą do przewlekłych stanów zapalnych i stresu oksydacyjnego, a wpływ na te problemy mają bakterie jelitowe.

Henrik: Jak wyglądają takie mechanizmy?

Felice: W bakteriach występuje ponad 99% naszych genów – pod tym względem jesteśmy bardziej bakteriami niż ludźmi. Kiedyś sądzono, że to geny o wszystkim decydują. Dzisiaj wiemy, że możemy dezaktywować lub aktywować niektóre z nich, czym zajmuje się epigenetyka, i że nasze bakterie jelitowe odgrywają w tym procesie kluczową rolę. Mają wiele zadań: przyczyniają się oczywiście do trawienia zjedzonego przez nas pokarmu, ale mają też decydujące znaczenie, jeśli chodzi o nasz układ odpornościowy i masę ciała, produkują ważne kwasy tłuszczowe przeciwdziałające stanom zapalnym i wytwarzają wiele hormonów oraz neuroprzekaźników, które wykorzystuje nasz mózg. Cały czas pojawiają się nowe informacje o tym, jak odbywa się owa komunikacja. Co prawda nie wiemy o niej jeszcze wszystkiego, ale zdaje się, że zachodzi ona przez duży nerw błędny, łączący jelito z mózgiem.

Henrik: Czy to, co dzieje się w jelitach, jest czynnikiem pomocniczym, czy główną przyczyną?

Felice: Jedzenie nie musi być wyłącznie czynnikiem pomocniczym, równie dobrze może być główną przyczyną. Jednocześnie np. stres pourazowy, powstały z innych powodów, może doprowadzić do stanu zapalnego i zaburzyć równowagę w jelitach. Ludzie z problemami psychicznymi, autyzmem, zaburzeniami neuropsychiatrycznymi i chorobami neurologicznymi niemal regularnie mają problemy trawienne. Działa to w dwie strony i jest ze sobą wzajemnie powiązane, ale zdecydowana większość impulsów docierających do mózgu pochodzi z jelit. A najłatwiej wpłynąć na florę jelitową przez spożywane jedzenie.

Henrik: Jak styl życia wpływa na naszą florę jelitową?

Felice: Przez dziesiątki tysięcy lat nasze organizmy rozwijały się w symbiozie z florą jelitową, żeby funkcjonować optymalnie na podstawie tego, co jemy. Pokarm składał się w przeważającej części z produktów roślinnych połączonych z rybami i dziczyzną. W ostatnich dekadach doszło jednak do gruntownej zmiany naszego sposobu odżywiania: przede wszystkim jemy znacznie mniej warzyw i zdecydowanie więcej cukru. To diametralna różnica w porównaniu choćby z tym, czym żywiło się poprzednie pokolenie. Zmiana taka zaburza równowagę flory jelitowej, co pociąga za sobą skutki, które teraz staramy się lepiej zrozumieć.

Henrik: Ile czasu potrzeba, żeby kuracja za pomocą diety przebiła się do standardowej opieki psychiatrycznej?

Felice: Już powinna była to zrobić, chociaż nadal jest jeszcze sporo do wyjaśnienia. To straszne, że w programie studiów psychologicznych nie ma ani jednych zajęć poświęconych odżywianiu, nie ma ich też zbyt wielu na studiach medycznych. Nie jest tajemnicą, że alternatywne rozwiązania przyjmowane są z pewną opieszałością. Od dziesięcioleci wiadomo, że aktywność fizyczna skutecznie zwalcza depresję, ale mimo wszystko nie przebiło się to do tradycyjnego leczenia, nie licząc kilku wyjątków.

Henrik: Co więc możemy zrobić?

Felice: Nie wydaje mi się, żebyśmy mogli teraz wpoić to wszystkim lekarzom i psychologom, ale możemy zmienić zalecenia dotyczące leczenia chorób psychicznych, tak by rutynowo do tego procesu włączano dietetyka.

Henrik: Jak powinniśmy się odżywiać, żeby lepiej się poczuć?

Felice: Najmocniejsze dowody naukowe odnoszą się do tradycyjnej diety śródziemnomorskiej, kuchni japońskiej i norweskiej z dużą ilością ryb.

Ich cechą wspólną jest łączenie nieprzetworzonych składników z produktami lokalnymi.

Bardzo wiele przemawia też za tym, że my i nasze bakterie jelitowe dostosowaliśmy się do typu jedzenia, które w danym miejscu jedli nasi przodkowie. Np. bakterie jelitowe Japończyków trawią glony, podczas gdy ludziom w pozostałych częściach świata brakuje tych bakterii i mają większe problemy z rozłożeniem takiego pożywienia. Powinniśmy się więc skupić na mocno zindywidualizowanej diecie, dostosowanej do naszych uwarunkowań.

Henrik: Czy jest w niej miejsce na mięso?

Felice: Najważniejsze wydaje się przyjmowanie wielu rodzajów błonnika.

Sądziłam, że czerwone mięso okaże się czymś złym, ale nasze wyniki wskazują raczej na związek paraboliczny, w którym małe ilości czerwonego mięsa od zwierząt żywiących się trawą – ale mięsa nieprzetworzonego – są lepsze niż spożywanie go w dużych ilościach lub niejedzenie w ogóle. Mówię tu o wpływie tego rodzaju mięsa na zdrowie. Tłuszcz zwierząt żywiących się trawą różni się całkowicie od pochodzącego ze zwierząt hodowanych na skalę przemysłową. Są inne powody, żeby odstawić mięso, i w pełni je rozumiem. Ale z demonizowaniem pojedynczych składników zawsze wiąże się pewne niebezpieczeństwo. Trzeba wyrobić sobie ogląd całości.

Dzięki badaniom prowadzonym w Norwegii Australijka Felice Jacka nawiązała kontakt z tamtejszymi naukowcami. Ich współpraca zaowocowała tym, że kilka z najważniejszych na świecie badań dotyczących żywienia i zdrowia psychicznego opiera się na danych z Norwegii i innych krajów nordyckich.

Uff, co za szczęście!

Happy Food. Przez żołądek do szczęścia

Подняться наверх