Читать книгу Cyrulik Sewilski - Пьер Бомарше - Страница 4

OD TŁUMACZA

Оглавление

Mówiąc swojego czasu o Wyznaniach Jana Jakóba, zaznaczyłem, iż, ze wszystkich dzieł tego pisarza, najbliższem dla nas pozostało to, w którem kreśli dzieje swego życia, w przeciwieństwie do wielu pisarzy XVIII wieku, których życie jest dla zrozumienia ich dzieł niemal obojętne. Nie może się to odnosić do autora Wesela Figara. Dopiero w świetle życia tego pisarza można ustalić i zrozumieć wszystkie perspektywy jego dzieła; pozatem, życiorys jego jest, sam przez się, tak bogaty w ciekawe szczegóły i tak znamienny dla epoki, iż jedynie żałować mi przychodzi, iż muszę ściągnąć go tutaj do szczupłego zarysu.

Piotr Augustyn Caron, który później przybrał nazwisko de Beaumarchais, urodził się w Paryżu, w r. 1732, jako syn zegarmistrza. Ojciec, nawrócony kalwin, był człowiekiem uczciwym, światłym i przedsiębiorczym. Straciwszy trzech synów, pragnął aby ostatni jaki mu pozostał był jego następcą w rzemiośle; dlatego nie umieścił go w żadnym wyższym zakładzie naukowym, ale dał mu wykształcenie ściśle zawodowe. Wszystko, co Beaumarchais posiądzie w dziedzinie ducha, będzie zawdzięczał jedynie sobie i życiu, które w tym wypadku okazało się nader szczęśliwym nauczycielem. Po wcześnie rozbudzonem pół-dziecięctwie Cherubina i dość burzliwych latach młodzieńczych, młody Caron daje dowody wybitnego uzdolnienia w swoim zawodzie, jak również szerokości horyzontów, sięgającej poza jego granice. Chodziło o wynalazek z zakresu zegarmistrzowstwa, dokonany przez przyszłego komedjopisarza, a którego pierwszeństwo chciał mu zagarnąć kto inny. Beaumarchais wytacza proces — pierwszy z serji procesów, które miały towarzyszyć mu przez całe życie — równocześnie apeluje do Akademji Nauk, do opinji zapomocą artykułów w Mercure de France i — wygrywa sprawę. Mikroskopijny zegareczek w pierścionku, ofiarowany w hołdzie pani de Pompadour, daje go poznać na dworze, dokąd wzywa go sam monarcha. To wszystko nie zaspakajało ambicji młodego człowieka. Ubóstwiany całe życie przez kobiety, kobiecej też rączce zawdzięczać będzie pierwszy krok ku wywyższeniu. Znajomość zawarta w sklepie z klijentką, panią Franquet, przynosi mu najpierw mały lecz dość honorowy urzędzik, tanio odkupiony — modą XVIII w. — od jej męża, a następnie, po śmierci tegoż, małżeństwo z bogatą, o dziesięć lat starszą wdową. W niespełna rok, żona umiera; mimo że Caron zabezpieczył sobie kontraktem prawo dziedzictwa, brak pewnych formalności oraz zabiegi rodziny zdołały go zeń wyzuć. Zostało mu jedynie „szlacheckie” nazwisko de Beaumarchais, które, wedle praktykowanego zwyczaju, przybrał był od folwarczku, będącego własnością żony. Gdzie, w jakiej okolicy Francji leżało owo Beaumarchais, było zawsze i jest do dziś dnia rzeczą niezbadaną. Beaumarchais nie traci głowy w trudnej sytuacji. Raz zwróciwszy na siebie uwagę Wersalu jako zegarmistrz, wypływa tam obecnie jako muzyk, harfista, popierany przez córki Ludwika XV, miłośniczki muzyki. Beaumarchais daje im lekcje, układa dla nich utwory muzyczne, organizuje koncerty. Równocześnie uprawia i inne stosunki, jest zażyły w domu pana Le Normand, męża pani de Pompadour, tam wchodzi w świat finansów i uświadamia sobie własne w tym kierunku talenty. Oddaje, dzięki łasce dworu, przysługę finansiście Duvernay, który, przez wdzięczność, wprowadza go w świat interesów i pozwala, przy sobie, dojść do fortuny. Pierwszem staraniem Beaumarchais’go po zbogaceniu było wznieść się do stanu szlacheckiego. Skłania ojca do poniechania zawodu zegarmistrza, sam zaś, kupując za 56.000 fr. dyplom sekretarza królewskiego, staje się, tem samem, szlachcicem. „Nie mogąc zmienić przesądu, trzeba mu się poddać”, powiada z filozofją godną Figara.

Dobrze zaopatrzony w pieniądze i rekomendacje, puszcza się do Hiszpanji. Podróż ta miała rozmaite cele. Najpierw sprawy rodzinne[1]; dalej pomysły ekonomiczno-finansowe; wreszcie pociąg do uciech i wrażeń. Temperament Beaumarchais’go nastarczy wszystkiemu: widzimy go, jak rozrzuca fantastycznie śmiałe pomysły handlu kolonjalnego, gra grubo u ambasadorów, bałamuci ich żony, układa wiersze na nutę melodyj hiszpańskich, słowem wchodzi w skórę madryckiego Kawalera pierwszej wody. A jako jeszcze jeden rezultat podróży, memorjał przedłożony księciu de Choiseul o stanie politycznym Europy i Hiszpanji. Treść tego „politycznego” rzutu oka, jest, w głównym zarysie, taka: chodzi o to, aby zjednać dla Francji sympatje króla Hiszpanji; otóż, król się nudzi; trzeba mu dać kochankę z ramienia Francji; Beaumarchais znalazł osobę, zdolną wywiązać się z tych funkcyj z pożytkiem dla kraju; osobą tą jest margrabina de la Croix... (Aby dobrze ocenić tę akcję polityczną, trzeba wiedzieć, iż Beaumarchais był od roku jawnym kochankiem margrabiny). Intryga powiodła się; król się rozkochał, margrabia otrzymał krzyż brylantowy i komandorję św. Jakóba, margrabina zajęła oficjalne stanowisko na dworze, Beaumarchais wrócił do Francji okryty laurem swej dyplomatycznej tranzakcji. Pomysły jego finansowe nie znalazły w Hiszpanji gruntu; sam powiada, iż furia francese rozbiła się o bezwładność hiszpańskiej flegmy.

Wróciwszy do Paryża, Beaumarchais pcha się dalej do fortuny i wywyższenia, ale to nie wystarcza jego bujnej naturze. Rzuca się w teatr; pisze sztukę p. t. Eugenia, w rodzaju sentymentalnego dramatu, zapoczątkowanym przez Diderota, Sedaine i La Chausée; rodzaj sprzeczny zresztą z jego talentem i naturą. Mimo iż Beaumarchais przygotował grunt dla sztuki — tak jak to on tylko potrafił — odczytując ją po salonach i z góry tworząc jej stronnictwo, nie uzyskała powodzenia; ledwie później, przerobiona i skrócona, zdobyła wątłe życie na deskach scenicznych. Najwytrawniejsi znawcy, Grimm, Wolter, Collé, odsądzali, po tej próbie, pisarza od wszelkich nadziei.

W r. 1769, żeni się Beaumarchais powtórnie; z panią Léveque, młodą i bogatą wdową; żona umiera mu po paru latach, jak również syn z tego małżeństwa, które nie przyniosło Beaumarchais’mu prawie nic pod względem majątkowym, ponieważ majątek żony był głównie dożywociem. Ale Beaumarchais miał wrogów; już po śmierci pierwszej żony, poprzedzonej rychłym zgonem jej męża, puszczano przeciw pisarzowi podejrzenia trucicielstwa; obecnie, niedorzeczne te pogłoski zaczęły obiegać ze zdwojoną siłą. Zaiste, Beaumarchais ze świadomością rzeczy mógł, ustami don Bazylja, wyśpiewać ów boleśnie-ironiczmy hymn na cześć potwarzy!

Nowa sztuka Dwaj przyjaciele czyli Kupiec z Ljonu, również nie zdobyła powodzenia. Beaumarchais poznaje gorycze, jakiemi świat poi wygwizdanego autora. Wogóle, lata te stanowią w życiu pisarza okres niepowodzeń, z których zdołał się wydźwignąć jedynie mocą swej niespożytej energji, żywotności i talentu. Niewczesny koncept, jaki, dla rozerwania króla, podsunął staremu dworakowi, księciu de la Vallière, ściąga na Beaumarchais’go niełaskę dworu. Wreszcie, — najcięższe z nieszczęść — w r. 1770 umiera przyjaciel jego i protektor, Duvernay, uregulowawszy, na trzy miesiące przed śmiercią, rachunki swoje z pisarzem i zostawiwszy mu formalne pokwitowanie. Hrabia de la Blache, spadkobierca finansisty, nienawidził Beaumarchais’go. „Nienawidzę tego człowieka, mówił, tak jak się kocha kochankę”. Odmówił uznania rachunków, zarzucił fałszerstwo aktu i wpisanie punktów którym Duvernay był, jego zdaniem, obcy. Wszczął się zawiły proces; Beaumarchais wygrywa w pierwszej instancji, ale hrabia apeluje.

Wśród tego, Beaumarchais napisał słowa i muzykę opery p. t. Cyrulik Sewilski i przedłożył ją aktorom włoskiego teatru. Operę odrzucono. Niewyczerpany w energji autor przerabia, na poczekaniu, operę na komedję i czyta ją aktorom Komedji Francuskiej, gdzie zyskuje przyjęcie. Ale nieprzewidziany wypadek krzyżuje plany. W toku prób, wybucha zwada między pisarzem a księciem de Chaulnes, zazdrosnym o względy aktorki Menard. Dochodzi między rywalami do publicznej bójki; skandal jest taki, iż obaj zapaśnicy dostają się do więzienia. Hrabia de la Blache korzysta z pobytu Beaumarchais’go w For-l’Evêque, aby dosięgnąć sparaliżowanego w obronie przeciwnika i uzyskać osądzenie sprawy. Beaumarchais miota się w swem zamknięciu; uzyskuje wreszcie, iż, pod strażą, wypuszczają go kilka razy, aby mógł się zająć procesem. Referentem sprawy był sędzia Goëzman, nieżyczliwy dla pisarza. Beaumarchais, po długich staraniach, zdobywa u niego audjencję, za cenę stu ludwików i zegarka z brylantami, ofiarowanych żonie sędziego, plus piętnaście ludwików, rzekomo „dla sekretarza”.

Beaumarchais przegrywa proces. Pani Goëzman zwraca mu — jak umówiono w razie przegranej — sto ludwików i zegarek, ale piętnaście ludwików sekretarza przepadły, jak kamień w wodzie. Beaumarchais, podrażniony niepowodzeniami, podnosi krzyk, domaga się zwrotu; Goëzman wytacza niebacznie skargę o usiłowanie przekupstwa i zniewagę żony sędziego! Wszczyna się nowy proces, pamiętny w dziejach literatury tem, iż daje asumpt do słynnych Memorjałów pisarza, które bawiły i elektryzowały Francję od najlichszego z mieszkańców Paryża aż do samego króla. „Nie znam — pisze w którymś z listów Wolter — zabawniejszej komedji, tragedji bardziej wzruszającej, a zwłaszcza lepiej oświetlonej drażliwej sprawy...” A w innym, pisanym do d’Alemberta: „Co za człowiek! Łączy wszystko: dowcip, powagę, rozsądek, wesołość, siłę, zdolność wzruszania, wszystkie rodzaje wymowy bez ubiegania się o żaden; miażdży przeciwników i daje lekcje swoim sędziom...” Poza talentem pisarskim, jaki ujawnił się tu pierwszy raz w całej pełni, Beaumarchais miał tę zręczność, iż umiał wyzyskać na swą korzyść wszystkie pasje polityczne i wszystkie niezadowolenia nurtujące wówczas w Paryżu, i, w ten sposób, uczynił własną sprawę sprawą ogółu; ale, poza tem wszystkiem, Memorjały jego wyrastają ponad lokalne znaczenie procesu: to potężne i niechybne ciosy, zadawane w najsłabsze punkty strupieszałego już sądownictwa i całego na feudalnych przeżytkach opartego systemu. Sprawa zakończyła się naganą sądu zarówno dla Goëzmana jak dla Beaumarchais’go, ale, w oczach opinji, pisarz wygrał. On, przed niespełna rokiem włóczony w błocie, jest tryumfatorem, bohaterem Paryża.

Mimo to, położenie Beaumarchais’go nie było najlepsze. W dawnej jurysprudencji, „nagana” taka była wyrokiem śmierci cywilnej; brakło tylko kilku głosów, aby Beaumarchais był skazany na galery. Hr. de la Blache wyzuł go z majątku.............................

Cyrulik Sewilski

Подняться наверх