Читать книгу Selekcja. Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą - Agata Parafjańczuk - Страница 7
ОглавлениеRozdział 1
Wstęp
Próbując zacząć rozmowę, zapytałam Arkadiusza Kupsa, kim jest. Odpowiedział tylko: „Absolwentem zmechu”. Ani słowem nie wspomniał o Combat 56, utylitarnym systemie walki kontaktowej, który stworzył na potrzeby wojsk specjalnych, o Sile ognia, serialu, który konsultował, ani o dziesiątkach swoich publikacji. Co więcej, nie zająknął się o Selekcji, najbardziej znanej grze terenowej, która przez lata przyciągała na polskie poligony pasjonatów militariów i ekstremalnych wyzwań, domorosłych komandosów, chcących sobie oraz innym udowodnić, że są prawdziwymi facetami, i cichych, pewnych siebie, prących naprzód za wszelką cenę, zdeterminowanych chłopaków i dziewczyny.
„Jestem byłym żołnierzem wojsk specjalnych” – dodał chwilę później, o wiele mniej pewnie, o wiele ciszej. Ten wysoki, silny, postawny facet, który onieśmiela samym spojrzeniem ciemnych, głęboko osadzonych oczu, nie lubi mówić o sobie. Z tego nie bez kozery odznaczonego Buzdyganem za niepokorność twardego gościa część informacji wyciągnąć można tylko podstępem. Zaraz… „byłym”? Przecież tak często słyszałam, że żołnierzem sił specjalnych się jest, a nie bywa, gdy już raz się nim zostanie, to jest się nim do końca życia, szczególnie jeśli zaczynało się w legendarnym Dziwnowie…
Wiedziałam, że bez majora Kupsa nie byłoby tego, co ciągnęło mnie przed telewizor, a co w mojej ukochanej świętej pamięci babci wzbudzało nabożny lęk, że „jak się naoglądam tych wariatów, co tam się po błocie chetają, to na pewno coś mi głupiego do głowy strzeli”. Selekcji bez niego by nie było, ale czy on byłby takim człowiekiem, jakim jest dziś, gdyby nie dwadzieścia selekcyjnych lat?
Szukając odpowiedzi na to pytanie, przekopałam się przez te dwadzieścia lat. Pooglądałam je z każdej strony, słuchałam i czytałam relacje uczestników, organizatorów, instruktorów, a przede wszystkim samego Arka. Co się wydarzyło przez te dwadzieścia lat, co kształtowało tę imprezę, prekursorkę dzisiejszych, jakże bladych w porównaniu z nią Runmageddonów, co napędzało majora do tego, żeby mimo przeciwności organizować kolejne edycje i co tak bardzo przyciągało do nich setki uczestników? Dla kogo to wymarzone zdanie: „To jest koniec Selekcji”, okazywało się dopiero początkiem i jakim trzeba być człowiekiem, żeby w ogóle móc usłyszeć te słowa padające z ust majora Kupsa?