Читать книгу Truskawkowy smok - Agnieszka Korol - Страница 2
Rozdział I: O smoku, który nie chciał być smokiem
ОглавлениеBył sobie smok o imieniu Smokuś, który bardzo nie chciał być smokiem. Wolał być krasnoludkiem albo słoniem, albo motylkiem. Przyszedł więc do czarownicy Mądrusi, prosząc, by zamieniła go w kogoś innego.
– Zupełnie nie rozumiem twojego życzenia – zdziwiła się Mądrusia. – Być smokiem to przecież rzecz przyjemna i bezpieczna.
– Wiem, ale ja bardzo nie lubię rzucać się w oczy – rzekł cichutko Smokuś. – Wolałbym być kimś mniejszym. Tymczasem gdy przelatuję nad jakąś okolicą lub przychodzę na przyjęcie, wszyscy wołają: „O smok! Smok!”. Zmień mnie, najlepiej w krasnoludka albo słonia, a jeszcze lepiej w motylka!
– Zamienię cię w krasnoludka – zdecydowała po chwili namysłu czarodziejka i nałożyła na czubek głowy Smokusia maleńką, czerwoną czapeczkę.
Wówczas smok zaczął się kurczyć i zamieniać w brodatego krasnala. Kiedy czar się dopełnił, Mądrusia rzekła:
– Jesteś już chyba zadowolony, Smokusiu?
– O tak! – zawołał smok. – Jesteś prawdziwą czarodziejką, jak ci się odwdzięczę?
– Masz tu kubeczek. Nazbieraj mi do niego kwiatów rumianku.
– Bardzo chętnie – odpowiedział smok zamieniony w krasnoludka.
Następnego dnia Smokuś przyniósł Mądrusi rumianek.
– Dziękuję ci – rzekła czarownica. – Ale co to, Smokusiu? Widzę, że nadal jesteś smutny... Możesz mi powiedzieć dlaczego?
– Droga Mądrusiu, przekonałem się, że niełatwo być krasnoludkiem.
– Dlaczego?
– Niektóre zwierzęta chciały mnie zjeść, a większe w ogóle mnie nie zauważały.
– Jak widzisz, Smokusiu, życie krasnoludków jest pełne niebezpieczeństw. Jeśli chcesz, mogę zamienić cię w kogoś innego.
– Naprawdę?
– Oczywiście, jestem przecież Mądrusią.
– Jeśli tak, to zamień mnie, proszę, w słonia – rzekł krasnal.
– Czyż słonie nie są zbyt wielkie?
– W porównaniu ze smokami są bardzo małe. Chcę być słoniem! – zawołał Smokuś.
Mądrusia przez chwilę zamyśliła się, następnie zdjęła czapkę krasnala i wypowiedziała zaklęcie:
Niechaj krasnal ten
Słoniową przyjmie postać.
I niechaj wielkim stanie się.
I niechaj trąbi trąbą hen
Na wszystkie strony świata.
Po czym dotknęła różdżką głowy Smokusia. Krasnal przeobraził się w słonia, który obejrzał się w lustrze i zapytał:
– Jestem ładnym słoniem?
– Oczywiście, Smokusiu, nie zamieniłabym ciebie, jakem Mądrusia, w brzydkiego słonia.
– Jak ci się odwdzięczę?
– Przynieś mi drewna na opał, Smokusiu.
– Dobrze, mądra czarownico.
Następnego dnia Smokuś naniósł Mądrusi pełno drewna.
– Dziękuję ci, smoku zamieniony w krasnoludka, a następnie słonia. Dlaczego jednak dostrzegam łzy w twoich słoniowych oczach?
– Nie boję się już zwierząt, ale są wrogowie o wiele niebezpieczniejsi, przebieglejsi i lepiej zorganizowani.
– Kim oni są?
– To ludzie. Jedni chcą mnie złapać, bym dla nich pracował jako niewolnik, drudzy chcą mnie upolować, tylko po to, by odciąć moje słoniowe ciosy i sprzedać je innym ludziom za wysoką cenę. W najlepszym razie złapią mnie do zoo. Tam będę żył w niewoli i wszyscy na mój widok będą wołać: „O, słoń! Słoń!”.
– Czy to znaczy, że nie chcesz być już słoniem?
– Niestety, Mądrusiu.
– Nie wiem, co ci w takim razie doradzić.
– Jeśli możesz, zamień mnie w motylka! Motylki są takie piękne, mogą latać jak smoki i skaczą z kwiatka na kwiatek. Obiecuję, że o nic więcej cię już nie poproszę!
– Nie wiem, czy zdołasz dotrzymać słowa, Smokusiu, ale ponieważ cię lubię, spróbuję sprostać i temu zadaniu.
Mądrusia otworzyła wielką księgę czarów i długo szukała. W końcu odnalazła właściwe zaklęcie, które brzmiało:
Jeśliś słoniem jest wspaniałym,
Zamień się w motylka.
Niechaj dziwi się świat cały
I ty z nim przez chwilkę.
Wypowiedziawszy te słowa, Mądrusia pacnęła Smokusia różdżką po trąbie i słoń błyskawicznie zmienił się w motylka.
– Wspaniale, wspaniale! – zawołał motylek. – Mogę latać! Jak ci się odwdzięczę, luba czarownico?
– Nie mam pojęcia Smokusiu. Najważniejsze, żebyś nareszcie był zadowolony z moich czarów.
– Pa, Mądrusiu! Lecę najeść się kwiatowego nektaru.
– Pa, motylku Smokusiu!
Następnego dnia motyl przyleciał do czarownicy w odwiedziny.
– Jak się masz? – zapytała. – Czy jesteś już szczęśliwy?
Smokuś zatrzepotał skrzydełkami, przysiadł na stole i nic nie powiedział.
– Niedobrze, niedobrze, dlaczego nic nie mówisz? Jesteś przecież mówiącym motylkiem?
Smokuś tylko ciężko westchnął. Siedzieli tak w milczeniu. Nareszcie motylek, który był najpierw smokiem, potem krasnoludkiem, a następnie słoniem, rzekł:
– Miałaś całkowitą rację, Mądrusiu. Najlepiej i najbezpieczniej być smokiem.
– Czyżby latanie z kwiatka na kwiatek i spijanie słodkiego nektaru znudziło ci się?
– Gdyby życie motyla ograniczało się tylko do tego, byłbym bardzo zadowolony, ale z moimi pięknymi skrzydełkami jestem łatwą, rzucającą się w oczy zdobyczą. Jakże byłem głupi, że nie chciałem być smokiem!
– Mogę przywrócić twoją prawdziwą postać, Smokusiu, ale nie do końca. Wcześniej byłeś błękitny, teraz zmienisz kolor na truskawkowy.
– Nic nie szkodzi, Mądrusiu. To też bardzo ładny kolor. Zamiast wołać: „O, smok! Smok!”, wszyscy będą dla odmiany wołali: „O, truskawkowy smok! Truskawkowy smok!”.
– Pewnie tak będzie. – Mądrusia uśmiechnęła się. – A teraz wyjdźmy na dwór, bo po przemianie już się na tym stole nie zmieścisz.
Kiedy wyszli, czarownica rzekła:
Niechaj ten motylek mały
Odczaruje wszystkie czary.
I niech stanie się na nowo
Smokiem wielkim i wspaniałym.
I tak się stało. Z motylka zrobił się nagle wielki, truskawkowy smok.
– Jakże ci się odwdzięczę, Mądrusiu?
– Polećmy razem na Wyspy Bananowe. Najemy się tam bananów do woli.
– Dobry pomysł! – zawołał smok.