Читать книгу Stuartowie - Aleksander Dumas (ojciec) - Страница 7
ROZDZIAŁ IV.
ОглавлениеJakkolwiek młodym był Jakób IV, w czasie skonu ojca, pojmował jednak, że czyn który z przymusu popełnił, występując przeciwko niemu był czynem ohydnym, dla tego też skoro tylko doszedł pełnoletności, zabronił prześladować szlachtę, która w obronie króla stanęła, przywołał ją nawet na swój dwór i przychylność zarówno pomiędzy tych którzy jemu i ojcu służyli, podzielił. Następnie chcąc sam odpokutować mimowolne przewinienie, kazał sobie zrobić pas żelazny i nosił go na ciele, corocznie przydawał do niego mały ciężar, aby dowieść, że nietylko niezapomina wydarzonego nieszczęścia, ale owszém że to wspomnienie wznawiało się codziennie w jego pamięci i umyśle.
Nowy król, był nie tylko waleczny, zręczny i silny, lecz nadto tyle wspaniały ile ojciec jego skąpy. Z tego ostatniego przymiotu wielka dla królestwa wypłynęła korzyść, bo znalazłszy w lochach Edymburgskiego zamku Czarną kassę, napełnioną naczyniami złotemi i srebrnemi, podzielił pomiędzy szlachtę otaczającą go wszystkie te bogactwa, nie czyniąc żadnéj różnicy czy kto za nim, czy walczył przeciw niemu, cenił tylko ich poświęcenia i zasługi, czyn ten zjednał mu wielką przychylność narodu.
Jakub IV szczególne miał upodobanie w marynarce, i dla tego nadzwyczaj lubił walecznego Andrzeja Wood, który poświęciwszy się wojnie morskiéj, nabył takiéj sławy, że najdumniejsza szlachta ze swoich nazwisk niemogła wyrównać jego sławie. Prócz tego, Andrzej Wood zawsze był wierny królowi i w dzień bitwy pod Sauchie, zarzucił kotwicę w Forth pomiędzy Barnock i Ninian, gdzie zabrał mnóstwo ranionych z wojsk królewskich i najstaranniéj ich opatrywał. Mniemano nawet przez czas niejaki, i aż do chwili, dopóki młynarka nieopowiedziała całego wypadku, że król dostał się na okręty Andrzeja Wood, i tym sposobem życie ocalił.
We dwa lata potem pięć statków angielskich zawinęło do Forth i złupiło Szkockie statki, Sir Andrzéj z dwoma okrętami udał się za niemi w pogoń, pochwycił je, i kiedy król znajdował się w Leith przywiódł mu pięciu kapitanów jako jeńców. Jakób odesłał ich Henrykowi VII z poleceniem, aby ogłosili, że Szkoci zarówno na lądzie jak na morzu walczyć umieją. Henryk rozgniewany tem szyderskiem posłannictwem kazał przywołać z Portsmouth swego najwaleczniejszego kapitana marynarki, nazwiskiem Stephen Bull, ażeby bezzwłocznie puścił się na morze i ukarał Andrzeja Wood. Posłuszny Stephen doścignął swojego współzawodnika w Forth. Natychmiast wszczęła się walka z taką zaciętością, że dowódcy niezważając na swoje okręty, pozwolili przypływem morza z Frith, unieść się do zatoki Tay. Po dwunastu godzinach napadu, Wood zabrał trzy okręty angielskie i kapitanów jako jeńców przyprowadził królowi. Wtedy Jakób odesłał admirała i jego towarzyszy do Londynu.polecając im powiedzieć królowi, że ponieważ nieotrzymał od niego żadnéj odpowiedzi, przeto pragnął dowiedzieć się, czy pierwsi wysłańcy wykonali polecenie. Od tej chwili, Henryk wyrzekł się zemsty nad groźnym Wood; Jakób zaś nakazał budowę kilku okrętów. Szkocja zaczęła nabywać jakąś władzę na morzu.
W tym czasie dziwny przytrafił się wypadek, który do téj chwili jest tajemnicą. W roku 1496 pewien młodzieniec postaci szlachetnéj, dwadzieścia dwa lat mający, ukazał się na czele oddziału tysiąca pięćset ludzi, i przedstawił się na dworze Jakoba IV, mnieniąc drugim synem Edwarda, który uszedł rąk morderców.
Tyle dawał dowodów swojéj ucieczki, i przyjęcia od księżnej Burgundzkiej, któréj listy nawet potwierdzały jego opowiadanie, że król szkocki dał się przekonać o prawdzie, a ponieważ przyrzekał mu znamienite ofiary, gdyby wrócił na tron, przeto Jakób nie wahał się stanąć w jego obronie. Przyjął go ze względami przynależnemi królewskiej godności, a ponieważ zakochał się w córce hrabiego Huntly, którą miano za najpiękniejszą kobietę w Szkocji, i zdawało się że posiadał jej wzajemność, przeto prosił hrabiego o córkę dla przyszłego króla, przyjmując na siebie wyposażenie jéj.
Po zawarciu małżeństwa, mniemany książę York przypomniał Jakóbowi przyrzeczenie odzyskania mu tronu, utrzymując, że skoro ukaże się w Anglji, wszyscy stronnicy jego ojca powstaną za nim. Jakób wtargnął z nim do Northumberland, rozrzucone proklamacje żądanego nie odniosły skutku. Jakób widząc że to najście jest bezużytecznem, a nawet niebezpiecznem stać się może, prosił pretendenta aby wrócił z nim i spokojnie żył w Szkocji, gdzie na swoim dworze stosowne naznaczył mu miejsce. Młodzieniec nazbyt pewny siebie, odrzucił radę, udał się do Cornwallis, spróbował powtórnéj wycieczki, schwytano go, zaprowadzano do Londynu i pod sąd oddano. Z wywiedzionego processu okazało się: że ów mniemany syn Edwarda był tylko awanturnikiem flamandzkim, nazwiskiem Perkin Warbeck, którego księżna Burgundzka wyuczyła roli pretendenta. Skazany na śmierć, stracony został w Tyburn. Jednakże mimo tego wyjaśnienia i kary, wielu nie przestawało mniemać, że ten nieszczęśliwy młodzieniec istotnie był księciem York.
Katarzyna Gordon, jego małżonka, którą dla piękności nazywano Białą Różą Szkocji, otrzymała uposażenie od Henryka VII, który nadto polecił ją szczególnym względom królowéj.
Henryk VII wstępując na zakrwawiony tron, i władnąc ludem jeszcze w zburzonym wojnami domowemi, potrzebował pokoju; zażądał więc od Jakóba IV rozejmu na lat pięć, i otrzymał go. Te pierwsze układy, nowe zawiązały stosunki ważniejsze jeszcze. Król szkocki był w porze ożenienia, Henryk VII miał piękną córkę, nazwiskiem księżniczkę Małgorzatę, dał więc do zrozumienia Jakóbowi, że pragnienie tylko chwilowego rozejmu, lecz trwałego pokoju, nie układów z sąsiadem, lecz familijnego związku. Ofiara była dla Jakóba bardzo korzystna, aby miał ją odrzucie. Ułożono wiec związek małżeński, i hrabiemu Sussex polecono odwieźć księżniczkę Małgorzatę przyszłemu mężowi.
Dzięki temu małżeństwu, w sto lat późniéj Jakób VI Szkocki został w Anglii Jakóbem I i połączył korony Marji Stuart i Elżbiety.
Król udał się naprzeciw swojej narzeczonéj aż do opactwa Newcastle, położonego o dwie mile od Edymburga; jechał na koniu, w bogatéj aksamitnéj sukni, haftowanéj złotem; że zaś był dobrym jezdzcem, nigdy nie używał strzemienia siadając na koń, nadto miał najpiękniejszą postać, bardzo podobał się księżniczce, która również wielkie uczyniła na nim wrażenie. Jakób przybywszy do bram Edymburga, chcąc dać ludowi wyobrażenie zgody, jaka miała panować pomiędzy nim a jego żoną, postanowił odbyć razem z nią wjazd do miasta, wjechać na jednym koniu; lecz że jego rumak nieprzyzwyczajony był do podwójnego ciężaru, nakazał wsiąść po za siebie jednemu dworzaninowi, żeby spróbować jak się to powiedzie. Próba ta dla dworzanina nic korzystnie się skończyła, ponieważ nie śmiał trzymać się króla, i nie miał strzemion, przeto spadł wznak i nadwerężył sobie ramię. Jakóh cieszył się bardzo że tym sposobem przekonał się o swoim rumaku, i widząc że niepodobna by było narażać kobietę na to, co się nie powiodło z mężczyzną, wsiada na łagodnego konia Małgorzaty, i jak pragnął dopełnił wjazdu do Edymburga; że zaś żaden nie zdarzył się wypadek, uważano to za szczęśliwą wróżbę. W istocie, dopóki żył Henryk VII wszystko szło jak najlepiéj, i Jakób korzystał z pokoju aby zagoić rany Szkocji długoletniemi zadane wojnami. Lecz kiedy Henryk VIII wstąpił na tron, i nie chciał Jakubowi wypłacić zapisu jaki ojciec Małgorzaty uczynił swéj córce; łatwo domyśleć się była można, że przyjazne stosunki nie długo trwać będą pomiędzy szwagrami.
Ludwik VII, którego polityka dążyła do zerwania przyjaźni Szkocji z Anglją, jak tylko dowiedział się o nieporozumieniach dwóch królestw, zaczął rozsiewać złoto między doradzców i ulubieńców Jakóba, dając mu do zrozumienia że w chwili kiedy Henryk VIII zagrozi Francji nowym napadem, on nabyłby bez targu, za cenę przez samego Jakóba naznaczoną, pokój ze Szkocją. Jakób nie zobowiązywał się do niczego; musiał jednak mimowolnie porównywać postępowanie swoich sąsiadów i porównanie nie było dla Szwagra korzystnem.
W śród tych nieporozumień nowe odkryło się źródło niezgody pomiędzy dwoma sąsiadami. Jakób, jak to wspomnieliśmy, rozszerzył swoją marynarkę, która składała się z szesnastu wojennych okrętów, oprócz okrętu Wielki Michał, najpiękniejszego jaki kiedy zbudowano. Mimo téj znakomitéj siły, król Portugalski nie chciał dać żadosyć uczynienia pewnemu walecznemu Szkockiemu żeglarzowi, którego statek w roku 1478 Portugalczykowie złupili; że zaś ów żeglarz miał trzech synów będących na dworze, obdarzonych sercem silnem, przeto oni udali się do króla prosząc, aby na wynagrodzenie szkód poniesionych pozwolił im ścigać statki portugalskie. Jakób zezwolił na to; oni uzbroiwszy dwa statki, nazwane Lew i Jenny-Pirren zaczęli krążyć po kanale la Manche pod dowództwem starszego brata, Andrzeja Barton, najdzielniejszego korsarza w owéj epoce.
Okręty portugalskie rzadko ukazywały się na kanale la Manche, i Andrzej Barton nie byłby powetował swoich kosztów, gdyby czasami nie zaczepiał okrętów króla wielkiej Brytanji; Jakób z dobrocią ojcowską zamykał oczy na to zgwałcenie praw. Lecz nic tak postąpił sobie Henryk VIII, i ponieważ sądził że wszelkie uskarżenie się przed Jakóbem byłoby bezskutecznym, postanowił sam sobie sprawiedliwość wymierzyć. Dla tego, kazał uzbroić dwa najmocniejsze wojenne okręty, oddał je pod dowództwo dwóch synów hrabiego Sussex, z których jeden nazywał się Edward Howard a drugi lord Tomasz, i polecił lin ścigać Bartona. Dwaj młodzi ludzie uradowani sposobnością odznaczenia się, wzięli za przewodnika kapitana kupieckiego statku, który dniem pierwéj Barton zrabował, ten powiódł ich w miejsce gdzie Barton krążył ze swojemi dwoma okrętami. Ażeby zwieść Bartona przyjaznem ukazaniem się, przyczepili do masztów gałązkę brzeziny, jakto zwykle czyniły statki kupieckie. Takie statki Barton najlepiéj lubił, chociaż dowiódł kilkakrotnie że się i innych nie lękał; skoro je tylko dostrzegł, popłynął ku nim całym pędem, wołając, aby spuścili flagę. Lecz wtedy okręty zrzuciły oznaki pokoju, i zamiast wierzbowéj gałęzi, ukazała się bandera wielkiej Brytanji z lampartem i liljami, a następnie wystrzały całej artyllerji dwóch okrętów, były odpowiedzią na zbyt śmiałe wyzwanie.
Poznał wtedy Barton że ma do czynienia z inną zwierzyną niż mniemał, że chcąc pochwycić jelenia, obudził lwa; jednakże ta omyłka nie zastraszyła dzielnego myśliwca, i stając śmiało przeciw nieprzyjacielowi, wydawał rozkazy, i zachęcał swoją załogę, jak zwykle, nie tylko słowem ale przykładem, narażając się tak z blizka jak z daleka na strzały nieprzyjaciół, którym łatwo było poznać go po jego pięknéj zbroi z Medjolanij i złotej piszczałce zawieszonéj na szyi. Walka była okropną. Anglicy i Szkoci wiedzieli że walczą na śmierć, że nie mogą się spodziewać przebaczenia; dla tego też obie strony z jednakową trzymały się odwagą, chociaż, dzięki machinie jego wynalazku, (była to ogromna belka która spadała ze szczytu masztu, w chwili ile tylko razy Anglicy chcieli wedrzeć się na pokład), Barton miał wyższość nad Anglikami. Machina ta, tak straszną rozpościerała zgubę na nieprzyjacielskim okręcie, że lord Tomasz Howard, przywołał do siebie wybornego łucznika nazwiskiem Hustler, z hrabstwa York, i rozkazał mu strzelać z łuku do człowieka stojącego na maszcie i nadającego ruch machinie, oraz do każdego ktoby tylko ośmielił się go zastąpić.
Hustler utrzymał swoją sławę; za pierwszym wystrzałem, człowiek stojący na szczycie masztu ugodzony w piersi, rozciągnął ręce, i obalając się na wznak, upadł głową na pokład. Dwóch innych którzy chcieli go zastąpić, tegoż samego doznało losu; następnie kiedy nikt nie chciał zająć tego niebezpiecznego stanowiska, Andrzej Barton sam rzucił się na maszt, aby w ruch wprowadzić machinę.
— Hustler, krzyknął Lord Tomasz na łucznika, teraz celuj jak należy, lub nigdy. Pełna czapka złota lub powróz, wybieraj.
— Milordzie, odpowiedział łucznik, człowiek by chciał jak najlepiéj, lecz na nieszczęście dwie tylko mam strzały, będę się starał wypełnić rozkaz waszej Wysokości i uczynię co będę mógł.
Zaledwie wymówił te słowa, aliści strzała szybka jak błyskawica, świszcząc stępiła się o pancerz Bartona, który nie zważając na to, postępował daléj ku zgubnej machinie, która silną i zręczną dłonią puszczona, jednym razem przygniotła sześciu ludzi na pokładzie okrętu lorda Tomasza.
— Nędzniku, wykrzyknął lord Tomasz, patrz co twoja niezręczność nas kosztuje.
— To nie niezręczność milordzie, odpowiedział Hustler, Wasza wysokość widziałeś jak strzała odbiła się od zbroi, gdyby to była siatka, byłby nią na wylot przeszyty. Lecz jak mówi przysłowie, dobry łucznik nie powinien rozpaczać póki jedna zostaje mu strzała; może ten strzał będzie szczęśliwszy.
Wtedy Hustler wiedząc co go czeka, z wszelką przezornością położył strzałę na łuku, zapewnił się czy jest w samym środku struny, następnie stanąwszy silnie, nieruchomie jak spiżowy posąg, naciągnął łuk i kiedy upatrzył chwilę że Barton wzniósł rękę w górę puścił stronę. Strzała niedojrzma wybiegła i aż do osady uwięzła w boku Bartona.
— Potykajcie się moje dzieci, wołał Barton, jestem raniony, lecz żyję jeszcze. Wypiję szklankę wina..................................