Читать книгу 9 najpiękniejszych komedii - Aleksander Fredro - Страница 7

Оглавление

Scena pierwsza

Pokój; z jednej strony kanapa, z drugiej stół okrągły, na nim lampa z umbrelą, w głębi fortepian.

Elwira, Alfred siedzą przy sobie na kanapie.

ALFRED

trzymając rękę Elwiry

Luba Elwiro, kochanko mej duszy,

Z łez oko twoje kiedyż się osuszy?

Czemuż rzadkie, drogie chwile,

Które możem spędzić z sobą,

Lubisz, roniąc żalów tyle,

Smutną pokrywać żałobą?

Czy już miłości tak słaba jest siła,

Że szczęście moje, któreś ty sprawiła,

Nie może zatrzeć błahego wspomnienia

I myśli próżnych nie zmienia?

ELWIRA

Alfredzie, kocham, kocham cię nad życie,

Lecz i to wyraz zbyt słaby;

Jakież by życie mogło mieć powaby,

Gdybym go z tobą nie dzieliła skrycie?

Myśl, że stając się miłości nagrodą,

Uczyniłam szczęście twoje,

Więcej jest może jak zgryzot osłodą,

Jest... czego nawet wymówić się boję;

Ale czyż mogę bez skrytej tęsknoty

Puszczać w niepamięć obowiązki, cnoty,

Które za młodu w duszę mi wpoili,

Którem w nieszczęsnej przepomniała chwili?

Nareszcie ciągła obawa...

ALFRED

Obawa?

ELWIRA

Alfredzie, miłość nasza nie jest prawa;

Świat ma oczy przenikliwe...

ALFRED

Miłość nieprawa – marzenie prawdziwe!

Jeśli natura zaród jej płomieni

W każdą istotę włożyła,

Płomieni, których czarująca siła

Byt nieczuły w życie mieni,

Tym samym, jak się wydaje,

Każdą miłość uprawniła.

Czyliż ja przeto występnym zostaję,

Ze moje serce, zamknięte zbyt mało,

Lubiące piękność, rozum, dobroć, wdzięki,

Elwirę kochać musiało?

Wszakże to z świętej przyrodzenia ręki

Ona – powaby, ja mam miłość stałą,

I jeśli kogo, nie mnie winić trzeba –

Czemuż Elwirę wskazały mi nieba?

ELWIRA

Ach, i ta miłość, dla której, niestety,

Duszy niewinnej zrzuciłam zalety,

Dla której, widząc zawsze tylko ciebie,

Zapomniałam sama siebie,

Zapomniałam i świat cały –

Ach, jeśli kiedy strawi swe zapały,

Jeśli twe serce oziębłym zostanie,

Jakież ty o mnie mieć będziesz mniemanie?

Może dowody dziś dane...

ALFRED

Jak to? Coś rzekła! Gdy kochać przestanę?

Ach nie, Elwiro, serc naszych złączenie,

To z twoim mego równe uderzenie,

Ten pociąg luby i ognisty razem,

Co się tajemnym tłumacząc wyrazem,

Spoił czułe nasze dusze,

I ta mgła na świat rzucona,

Gdy cię przyciskam do łona –

Ach, czyż ci powtarzać muszę? –

Więcej jak zwykłej miłości zapałem!

To czucie boskie, którego nie znałem,

Którego niegdyś szukałem daremnie,

Już się z życiem spletło we mnie;

Ich węzła nieba nie wzruszą:

Trwać i ginąć razem muszą.

ELWIRA

O! jakże lubię słuchać twego głosu!

Upojona tym urokiem,

Tracę pamięć mego losu,

Ciebie tylko mam przed okiem;

Słowa z mych piersi wydobyć nie mogę,

Czuję i rozkosz, i żałość, i trwogę,

Pożar mnie przenika miły,

Pałam i pałać się boję,

I ledwie dosyć mam siły

Rzucić się w objęcie twoje.

Czemuż przeznaczenia władza,

Która nas złączyć umiała,

Która serca nasze zgadza,

Ciebie za męża Elwirze nie dała?

I Wacław może z inną żyjąc żoną

Byłby szczęśliwszy i ona szczęśliwą,

I ja bym jak dziś nie była zmuszoną

Być z nim chytrą i fałszywą.

Miłość ku tobie jedynie

Mój wrodzony wstręt zwycięża,

Ze w każdej życia godzinie

Zwodzić muszę mego męża.

ALFRED

Twojego żalu niesłuszna przyczyna;

Nie jegoż to własna wina,

Ze ci się ciągle podobać nie umiał,

Gdy już zrazu był lubiony,

I że szalenie rozumiał

Powinnością miłość żony?

Wacław, przystojny, bogaty, rozumny,

W młodości najpierwszym kwiecie,

Z tylu miłostek i sławny, i dumny,

Wszystkim kazał wróżyć w świecie,

Ze jego żona w jakimkolwiek względzie

Jedną z najszczęśliwszych będzie.

Alić ledwie cię zaślubił,

Gdy mu wszędzie zazdroszczono,

On, oziębły z swoją żoną,

Domu swego już nie lubił.

Ile gdzie indziej pośród zgromadzenia

Rzadką swą przyjemnością jest celem wielbienia,

Tyle nieznośny sam na sam u siebie,

Zostawił żonę, że powiem, w potrzebie

Gorętszej duszy szukania,

Szukania uczuć podziału

I ulegnienia pomału

Władzy, pod którą natura nas skłania.

ELWIRA

Gdybym nie była zawsze opuszczoną,

Ach, inną byłabym żoną!

ALFRED

Spędziłażeś z nim, powiedz, choć chwilę przyjemną?

ELWIRA

Ach nie, nigdy, niestety! tak mało żył ze mną.

ALFRED

Jeśli przyjdzie do ciebie, to śledzie i ziewa.

ELWIRA

I za to, że się nudzi, na żonę się gniewa.

ALFRED

Coraz przykrzejszym się staje.

ELWIRA

Zawsze zrzędzi, gdera, łaje.

Albo – ileż mi zawsze nie czynią zgryzoty

Jego fałszywe pieszczoty,

Którymi zwykle obdarza,

Gdy nas kto trzeci uważa.

Rozkosz, szczęście rozpowiada,

Których dozna, kto się żeni,

Ściska, pieści, do nóg pada,

Żonę bóstwem swoim mieni –

Lecz ten, co patrzał, drzwi ledwie zatrzaśnie,

Zaraz miłość, grzeczność gaśnie,

I jakby chciał okupić przyjemność tej chwili,

Na tysiąc niegrzeczności natychmiast się sili.

ALFRED

Nieznośny.

ELWIRA

Przykry.

ALFRED

Bez duszy.

ELWIRA

Nic go nie ujmie...

ALFRED

Nie wzruszy.

ELWIRA

Nie wiedzieć, czym mu dogodzić.

ALFRED

I takiego przykro zwodzić?

Nie, nie! On zasłużył na to:

Niech za nieczułość to będzie zapłatą.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

9 najpiękniejszych komedii

Подняться наверх