Читать книгу Gdzie jest Mia? - Alexandra Burt - Страница 8
Rozdział 1
Оглавление– Pani Paradise?
Głos dobiega nie wiadomo skąd. Mój umysł jest ociężały, czuję się tak, jakbym próbowała biec pod wodą, ale wciąż tkwiła w miejscu.
– Stan niestabilny. Ciśnienie osiemdziesiąt na sześćdziesiąt i spada.
O Boże, jednak nie umarłam.
Poruszam nogami, przesuwam je z trudem. Światło wdziera mi się pod powieki. Słyszę jazgotliwe ujadanie psów, sapanie, brzęczenie metalowych znaczków przy obrożach.
– Miała pani wypadek.
Twarz mnie pali, myśli w głowie są rozrzucone jak zakurzone pudła na ciemnym strychu. Uświadamiam sobie, że coś tu nie gra.
– O Boże, jej głowa!
Słyszę przerywany dźwięk syreny, który zaraz staje się dla mnie udręką.
Muszę im powiedzieć… Otwieram usta, wargi zaczynają formułować słowa, lecz ból w głowie staje się nie do zniesienia, klatka piersiowa płonie, a dzwonienie w lewym uchu paraliżuje mi lewą stronę twarzy. Chcę ich poprosić, żeby pozwolili mi umrzeć, ale słyszę tylko dźwięk niecierpliwego rozdzierania materiału.
– Odsuńcie się.
Moje ciało eksploduje, wygina się w łuk.
Nie taki był plan.
*
To, co widzę, jest mętne i zamazane. Rozróżniam zarys sylwetki kobiety w błękitnym kitlu przekładającej plastikową rurkę nad moją głową i w tej samej sekundzie moje nozdrza napełniają się zimnym powietrzem. Kobieta naciska dźwignię pod łóżkiem i podjeżdżam do góry, naciśnięcie kolejnej podnosi wezgłowie łóżka, a wraz z nim górną część mojego ciała do pozycji pionowej.
Świat staje się wyraźniejszy. Pielęgniarka ma włosy związane w koński ogon, kieszenie jej swetra są rozciągnięte. Obserwuję, jak wyrzuca plastikowe rurki i papierowe opakowania do kosza. Odgłos zamykania metalowej pokrywy brzmi definitywnie, wywołuje we mnie uczucie, którego nie potrafię nazwać, niejasne poczucie straty, jakbym patrzyła na kieszonkowca uciekającego z moją torebką i znikającego w zakamarkach szwankującej pamięci.
Słyszę przesadnie łagodny męski głos.
– Muszę pani założyć wkłucie centralne.
Głos należy do lekarza w białym fartuchu, który mówi do mnie jak do dziecka, które trzeba pocieszyć.
– Proszę się rozluźnić, nic pani nie poczuje.
A to dobre. Podnoszę ręce i czuję przeszywający ból w ramieniu, który promieniuje aż do szyi. Postanawiam więcej tego nie robić.
Alkohol pozostawia na ręce lodowaty ślad i jeszcze bardziej wyciąga mnie ze stanu otępienia. Patrzę, jak lekarz wprowadza długą igłę pod skórę mojej dłoni. Zapomniany wacik leży w załamaniu koca z bawełny waflowej, na którym dostrzegam jaskrawoczerwony ślad krwi podobny do szkarłatnej litery. Doznaję olśnienia, które jednak szybko gaśnie, niczym zawilgotniała zapałka. Nie poddaję się, koncentruję uwagę na szkarłacie, podążając za wspomnieniem, które jest jak skrzypnięcie schodów tuż przed zjawieniem się potwora.
Najpierw przypominam sobie ciemność.
Później krew.
Mia. Mój Boże, Mia!
Wspomnienie krwi nie chce zniknąć, błyski szkarłatu eksplodują niczym błyskawice na niebie, rozświetlają wszystko dookoła, po czym gasną, pogrążając mój świat w mroku. Krwawe wizje bledną i znikają, pozostawiając po sobie czarną drżącą linię na monitorze.
Otacza mnie pisk gumowych podeszew na linoleum. Ktoś klepie mnie w ramię.
To się nie dzieje naprawdę. To tylko przypadkowa wizja, nic więcej. To nic nie znaczy.
Pielęgniarka delikatnie ściska mi ramię i otwieram oczy.
– Pani Paradise. – Jej głos brzmi łagodnie, niemal przepraszająco. – Przykro mi, ale mam obowiązek budzić panią co kilka godzin.
– Krew – mówię i zaciskam powieki, jakbym próbowała przywołać tamten obraz. Czy to ja się odezwałam? Niemożliwe, mój głos brzmi inaczej. – Nie rozumiem, skąd się wzięła ta krew.
– Krew? Jaka krew? – Pielęgniarka spogląda na nienagannie podłączone wkłucie. – Czy pani krwawi?
Odwracam głowę w stronę okna. Na dworze jest ciemno. Wnętrze pokoju odbija się w oknie, tworząc niedoskonałą kopię rzeczywistości.
– O Boże! – Mój podniesiony głos brzmi tak, jakbym mówiła do zepsutego mikrofonu. – Gdzie jest moja córka?!
Pielęgniarka przekrzywia głowę i nerwowo poprawia koc.
– Zawołam lekarza – mówi i wychodzi z pokoju.