Читать книгу Łza przeszłości - Alina Lużyńska - Страница 5

Rozdział 1

Оглавление

Kiedy Anna zobaczyła go po raz pierwszy, wyglądał niczym dobry anioł zesłany z niebios, w kaszmirowym sweterku w kolorze écru. W przyciemnionym świetle kasyna stał u boku zadbanej blondynki w średnim wieku o imieniu Marit. Jej akcent wskazywał na skandynawskie pochodzenie. Anna spoglądała na niego z zazdrością i postanowiła przyjąć zamówienie od tego anioła.

– Poproszę herbatę owocową z miodem, a dla pani lampkę chardonnay – powiedział.

– Czyż ona nie jest piękna? – zwrócił się do Marit, ale ta nie zareagowała, przygryzając jedynie wargi z zazdrości.

Anna oblała się rumieńcem, posyłając aniołowi piękny uśmiech. – „Czarujący” − pomyślała. „Jednak przyszedł z kobietą, pewnie więc jest zajęty i nie ma co sobie zawracać nim głowy” – myślała, przygotowując zamówienie. Dosyć już przeszła, a w jej sercu wciąż były niezagojone rany.

W sobotnią noc kasyno Napoleons na Leicester Square wypełnione było klientami po brzegi. Stoły przy black jacku okupowali głównie Chińczycy, demonstrując wzniośle swoje emocje.

Anna przeciskała się przez tłum z tacą w dłoni, zmierzając do stołu z francuską ruletką, gdzie u boku Marit przystojny mężczyzna przyglądał się numerom zmieniającym się na ekranie.

Kiedy pewnym krokiem zbliżała się do nich, wzburzony Chińczyk, który przegrał właśnie wszystko, jak tornado przedzierał się do wyjścia. Pchnął Annę, filiżanka przewróciła się, a gorąca herbata lała się na rękę kelnerki. Poczuła piekący ból. Odgłos spadającej tacy sprawił, że oczy klientów skierowały się na nią. Nie wiedziała, czy ma uciekać, czy też pozbierać naczynia. Była tutaj nowa. Pracowała zaledwie miesiąc.

Schyliła się ze łzami w oczach, żeby posprzątać, a wtedy poczuła, jak ktoś bierze ją delikatnie pod rękę.

– Zostaw! – burknęła.

– Pokaż mi rękę – powiedział.

Wyciągnęła rękę w jego kierunku, a jej oczy spotkały się ze wzrokiem menedżera, który wyraźnie okazywał swoje niezadowolenie, kiedy kelnerki spoufalały się z klientami.

− Chodźmy, nie wygląda to dobrze – rzucił nieznajomy.

− Ale ja nie mogę tak po prostu wyjść – syknęła z bólu Anna. Jednak poddała się propozycji. Nieznajomy zaprowadził Annę na zaplecze. Tam odszukał apteczkę i starannie opatrzył poparzoną rękę.

− Zrobiłeś to z taką wprawą, jakbyś robił to całe życie – pochwaliła.

Uśmiechnął się poważnie, skupiony na ręce Anny.

– Studiowałem medycynę – odpowiedział.

– Jak masz na imię? – zpytał, patrząc jej głęboko w oczy.

– Anna − odpowiedziała zaskoczona. − A ty?

– Mam na imię Jovan.

– Jovan? Z jakiego kraju pochodzisz? – zapytała.

– Urodziłem się w Serbii. Jednak mam duńskie obywatelstwo i mieszkałem w Kopenhadze. Teraz pracuję w Londynie – odpowiedział.

Zdała sobie sprawę, że cały czas trzyma ją za rękę. Odsunęła się zmieszana i zażenowana.

– Dziękuję za pomoc. Muszę wracać do pracy. Na szczęście to nic poważnego. Chyba powinieneś wrócić do swojej dziewczyny, ja na jej miejscu byłabym zazdrosna – powiedziała jeszcze zaczepnie.

– Poradzi sobie, to tylko moja znajoma z Kopenhagi. Przyjechała tu z wizytą.

Tego ranka Anna wracała z pracy jak na skrzydłach. Pomimo zmęczenia i wrażeń minionej nocy czuła lekkość. Lubiła moment, kiedy wsiadała do pierwszego porannego autobusu i wracała do domu. Czasem robiła po drodze zakupy za otrzymane w nocy napiwki, żeby zapełnić pustą lodówkę, ponieważ przesypiała większość dnia. Była więc pierwszą klientką, która dostawała rano jeszcze ciepłe bułeczki.

Jednak sam moment przejścia nocą z autobusu do wynajętego pokoju w dzielnicy Afroamrykanów napawał ją lekkim strachem. Kiedy kończyła zmianę o szóstej rano, zwykle mijała ludzi jadących do pracy. Często jednak wracała o czwartej rano, wówczas szła przez ciemną ulicę, słysząc wyłącznie stukot własnych obcasów, który jak echo odbijał się po Peckham. Przypomniała sobie historię zastrzelonej Polki, którą podczas porannego powrotu z pracy trafiła przypadkowa kula. To stało się przecież tylko dwie ulice dalej. Widywała ją nieraz. Nie znały się, ale mijając, wymieniały uśmiechy. Dziewczyna zmarła na miejscu. Trafiła na porachunki gangów. Anna osobiście nie miała nic do Afroamrykanów i na co dzień spotykała się z ich życzliwością. Jednak wolała dmuchać na zimne.

Przekręciła klucz w zamku. Jej współlokatorka Betty jeszcze spała, przy świetle i z włączonym telewizorem. Mieszkała tutaj już osiem lat, a jednak zawsze zostawiała włączone światło na noc w obawie przed ewentualnym napadem.

Kiedy Anna wracała rano, słyszała tę samą melodię kończącą film, która powtarzała się w nieskończoność. Betty spała jak kamień. Nikt i nic nie było w stanie jej obudzić. Anna zgasiła światło, wyłączyła DVD i poszła do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie.

Kiedy leżała w łóżku, myślała wyłącznie o Jovanie. Wciąż widziała jego oczy, które były takie spokojne, pełne głębi i piękna. W tych oczach odbijała się cała jego mądrość życiowa. „To prawda, że z oczu można wiele wyczytać” – pomyślała. Wyszeptała jego imię raz jeszcze i zasnęła.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Łza przeszłości

Подняться наверх