Читать книгу Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie - Аллен Карр - Страница 6

Wprowadzenie

Оглавление

„Uwolnię świat od nałogu palenia”.

Powiedziałem to do żony. Pomyślała, że zwariowałem. Nietrudno ją zrozumieć, jeśli weźmie się pod uwagę, że była świadkiem moich licznych i nieudanych prób wyjścia z nałogu. Ostatnia miała miejsce dwa lata przed tą rozmową. Udało mi się wtedy przetrwać pół roku piekielnej męki, zanim w końcu poddałem się i zapaliłem papierosa. Nie wstydzę się dodać, że płakałem potem jak dziecko. Płakałem, bo pojąłem, że jestem skazany na swój nałóg do końca życia. W tę ostatnią próbę włożyłem tyle wysiłku i zniosłem tyle cierpienia, że jedno wiedziałem na pewno: nie starczy mi sił, żeby przejść przez to wszystko jeszcze raz. Nie jestem człowiekiem porywczym, ale gdyby wtedy z czyichkolwiek ust padło protekcjonalne zapewnienie, że można rzucić palenie natychmiast, bezboleśnie i raz na zawsze, nie mógłbym ręczyć za swoje czyny. I jestem pewien, że sąd znalazłby dla mnie okoliczności łagodzące.

Być może ty także nie wierzysz, że każdy palacz może bez trudu rzucić palenie. Jeśli tak jest – proszę, nie wyrzucaj tej książki od razu do kosza. Zaufaj mi, a się przekonasz, że i ty poradzisz sobie z tym z dziecinną łatwością. Otóż więc, zgasiwszy papierosa, o którym już wiedziałem na pewno, że był ostatnim, rozmawiałem z żoną. Po dwóch latach od ostatniego niepowodzenia oznajmiłem jej, że właśnie stałem się szczęśliwym niepalącym, a ponadto będę umiał każdego wyleczyć z tego nałogu. I muszę się przyznać, że jej sceptycyzm bardzo mnie wtedy zirytował. Choć nie był w stanie zgasić mojej euforii. Radość, że oto szczęśliwie zostałem niepalącym, prawdopodobnie jakoś zniekształciła moją perspektywę. Patrząc wstecz, mam znacznie więcej zrozumienia dla jej reakcji. Teraz się nie dziwię, że razem z kilkorgiem naszych przyjaciół patrzyła na mnie jak na szaleńca.

Kiedy wracam myślą do przeszłości, wydaje mi się, że całe moje wcześniejsze życie było wstępem do walki z uzależnieniem. Nawet trudne lata nauki, a potem pracy w zawodzie księgowego przydały się w zgłębieniu tajemnic nikotynowej pułapki. Powiadają, że nie da się nabierać wszystkich przez dowolnie długi czas, ale mnie się wydaje, że przemysł tytoniowy to właśnie robi od lat. Być może jestem pierwszym, który zrozumiał zasadę działania nikotynowej pułapki. Jeśli to stwierdzenie wyda ci się zbyt zarozumiałe, spieszę dodać, że nie mnie samemu przypada zasługa, tylko okolicznościom mojego życia.

Doniosłym dniem okazał się dla mnie 15 lipca 1983 roku. Mój wyczyn nie był ucieczką z Alcatraz, ale myślę, że uciekinierzy doznawali tej samej ulgi i radości co ja, gdy zgasiłem ostatniego w swoim życiu papierosa. Wiedziałem już, że odkryłem coś, o czym marzą wszyscy palacze: prosty sposób na rzucenie palenia. Wypróbowałem ten sposób na kilku znajomych, a potem wycofałem się z pracy w księgowości. Od tamtej pory zawodowo zajmuję się pomaganiem palaczom, którzy chcą wyrwać się ze szponów nałogu.

Pierwsze wydanie tej książki ukazało się w roku 1985. Inspiracją była pewna porażka. Dotyczyła człowieka, o którym piszę w rozdziale 25. Przyszedł do kliniki dwukrotnie. Spotkania te doprowadzały nas obu do rozpaczy. Był tak niespokojny i napięty, że nie umiałem sprawić, by dotarły do niego moje słowa. Pomyślałem, że jeśli je zapiszę, będzie mógł odczytać je w odpowiedniej dla siebie chwili, tyle razy, ile potrzeba, żeby zrozumiał, co miałem mu do powiedzenia.

Nie miałem wątpliwości, że metoda EASYWAY pomaga innym równie skutecznie, jak pomogła mnie. Mimo to nie byłem z początku pewny, czy warto opublikować ją w formie książkowej. Przeprowadziłem coś w rodzaju własnego badania rynku. Opinie nie były zachęcające.

„Żadna książka mi nie pomoże. Potrzeba mi tylko silnej woli”.

„Czy książka może usunąć głód nikotynowy?”

Oprócz tych uwag zniechęcały mnie także moje własne wątpliwości. W klinice często się okazywało, że pacjent nie do końca rozumie metodę. Tam jednak mogłem temu zaradzić. Ale czy książka zapobiegnie nieporozumieniom? Dobrze pamiętałem czas nauki zawodu księgowego. Jeśli czegoś nie rozumiałem, pozostawała mi tylko frustracja, bo podręczniki nie odpowiadają na pytania. Ponadto, myśląc o książce, musiałem liczyć się i z tym, że w dobie telewizji i prezentacji wideo wielu ludzi po prostu odzwyczaiło się od czytania.

Wśród wszystkich tych wątpliwości jedna wydawała się najważniejsza. Nigdy nie zajmowałem się pisaniem i byłem świadomy swoich ograniczeń na tym polu. Miałem pewność, że jestem w stanie pomóc każdemu palaczowi w bezpośredniej rozmowie w cztery oczy i przekonać go, że jego koncentracja, odporność na stres i jakość spotkań z ludźmi staną się bardziej zadowalające bez papierosów, a proces wychodzenia z nałogu może być nawet przyjemny. Ale jak przelać tę pewność na papier?

Na szczęście siła wyższa sprzyjała mi. Otrzymałem setki podziękowań, takich jak te:

„To najważniejsza książka na świecie”.

„Jesteś moim guru”.

„Jesteś geniuszem”.

„Powinieneś zostać szefem rządu”.

„Jesteś świętym”.

Mam nadzieję, że woda sodowa nie uderzyła mi do głowy. Jestem świadomy, że tych pochwał nie dostałem za swoje zdolności literackie, tylko przeciwnie, pomimo ich braku. Dostałem je, ponieważ – niezależnie od tego, czy wolisz przeczytać książkę czy zgłosić się do kliniki – metoda EASYWAY działa!

Nie tylko zbudowaliśmy sieć klinik EASYWAY działającą w wielu krajach, ale książka była bestsellerem wydawnictwa Penguin Books już od swojego pierwszego wydania. Ostatnio w Norwegii wygrała nawet z Harrym Potterem, zajmując pierwsze miejsce pod względem sprzedaży we wszystkich kategoriach tematycznych. W sumie sprzedano osiem milionów egzemplarzy w około dwudziestu językach.

Mniej więcej po roku działania naszych klinik myślałem, że wiem już wszystko, co można wiedzieć o pomaganiu palaczom w wychodzeniu z nałogu. Ale dwadzieścia lat po wynalezieniu mojej metody, muszę ze zdumieniem przyznać, że jeszcze teraz prawie każdego dnia uczę się czegoś nowego. Dlatego decyzja o ponownym przejrzeniu tekstu książki po sześciu latach od jej pierwszego wydania budziła we mnie sporo obaw. Liczyłem się z tym, że będę musiał poprawić lub przerobić w niej prawie wszystko.

Niepotrzebnie się niepokoiłem. Podstawowe zasady terapii EASYWAY brzmią dziś tak samo, jak wtedy, kiedy je po raz pierwszy sformułowałem. Cudowna prawda jest taka, że ŁATWO JEST RZUCIĆ PALENIE!

To fakt. Trzeba tylko przekonać o tym każdego pacjenta z osobna. Cała wiedza, jaką zgromadziłem przez dwadzieścia lat, potrzebna jest tylko do tego, by wskazać ci kierunek. Nasze kliniki dążą do perfekcji. Martwi nas każde niepowodzenie, ponieważ wiemy, że sukces jest możliwy. Kiedy palaczowi nie uda się rzucić, uważa on to za swoją własną porażkę. My zaś wiemy, że to nam nie udało się przekonać go, jak łatwo i przyjemnie jest przestać palić.

Pierwsze wydanie tej książki zadedykowałem palaczom, którym nie zdołałem pomóc. Ich odsetek wynosił wtedy od 16 do 20% naszych pacjentów, co łatwo oszacować dzięki zasadzie zwrotu kosztów, której przestrzegamy w naszych klinikach. Aktualnie średnia liczba terapii zakończonych niepowodzeniem nie przekracza dziesięciu procent. Oznacza to, że w 90% przypadków osiągamy sukces. Choć od początku byłem świadomy, że dokonałem wspaniałego odkrycia, w najśmielszych snach nie przewidziałem takiego odsetka wyleczeń. Ktoś mógłby zauważyć, że skoro zamierzałem cały świat wyleczyć z nałogu palenia, to powinienem raczej nastawiać się na sukces stuprocentowy. Nie, nigdy nie oczekiwałem stu procent.

Palenie w towarzystwie było najbardziej rozpowszechnioną formą nałogu tytoniowego, zanim zostało ono uznane za zachowanie naganne i zaczęło zanikać, a palacze stali się wrogiem publicznym. Zawsze jednak znajdzie się paru takich, którzy lubią iść pod prąd, i być może nigdy ich całkiem nie zabraknie. Zaskakujące, że obie izby Parlamentu są ich bastionem. Ale jeśli się nad tym zastanowić, to już nie będzie takie dziwne, bo politycy zawsze są o jakieś sto lat w tyle za całą resztą. A więc zawsze będzie paru takich bohaterów, którzy nie wyrzekną się palenia. Nigdy nie uważałem, że jestem odpowiedzialny za każdego palacza.

Wierzyłem jedynie, że mogę każdemu pokazać, jak działa nikotynowa pułapka i ujawnić fałsz wyobrażeń, takich jak te:

• Palenie jest przyjemne.

• Palenie jest twoją suwerenną decyzją.

• Palenie rozprasza nudę i łagodzi stres.

• Palenie uwalnia od napięć i poprawia koncentrację.

• Żeby rzucić palenie, musisz mieć silną wolę.

• Uzależnienie trwa do końca życia.

• Świadomość zagrożeń dla zdrowia zwiększa motywację do odstawienia papierosów.

• Substytuty nikotyny pomagają wyjść z nałogu.

W szczególności wierzyłem naiwnie, że raz usłyszawszy o tym, jak łatwo jest rzucić palenie bez przykrego okresu złego samopoczucia i frustracji, cały świat zachwyci się moją metodą i zacznie ją stosować.

Myślałem, że moim jedynym przeciwnikiem będą koncerny tytoniowe. W rzeczywistości miałem jednak przeciwko sobie tych, których uważałem za swoich naturalnych sprzymierzeńców: media, rząd, organizacje zajmujące się zwalczaniem palenia oraz środowiska medyczne.

Być może widziałeś film Siostra Kenny. Opowiada on o czasach epidemii wirusa polio. Choroba ta budziła wtedy taką samą grozę, jak dzisiaj rak. Wirus polio nie tylko prowadził do paraliżu kończyn, również je zniekształcał. Rutynowe działanie lekarskie polegało na umieszczeniu kończyn w specjalnych szynach, aby zapobiec zniekształceniu. Wynikiem tego sposobu leczenia był paraliż na całe życie.

Siostra Kenny sądziła, że szyny utrudniają leczenie, a mięśnie wymagają raczej rehabilitacji, aby mogły podjąć na nowo swoje zadania. Ale siostra Kenny nie była lekarzem, była zwykłą pielęgniarką. Jak śmiała wkroczyć na teren zastrzeżony dla specjalistów? To, że znalazła rozwiązanie problemu, nie miało żadnego znaczenia, nawet jeśli okazało się skuteczne. Dzieci pozostające pod jej opieką wiedziały, że to ona ma słuszność, i wiedzieli o tym ich rodzice. Mimo to instytucje medyczne nie tylko nie wspierały jej metod, ale wręcz zakazywały ich stosowania. Dopiero po dwudziestu latach oficjalna medycyna zaakceptowała oczywistość.

Znałem ten film, zanim odkryłem metodę EASYWAY. Bardzo mnie zaciekawił i czułem, że jest w nim ziarno prawdy. Dopatrzyłem się jednak także sporej domieszki fikcji w stylu Hollywood. To nieprawdopodobne, żeby zwykła pielęgniarka odkryła coś, czego nie zdołały odkryć połączone siły wyspecjalizowanych instytucji medycznych. Przecież lekarze specjaliści nie byliby chyba takimi dinozaurami, jak te postacie z filmu? Czy to możliwe, żeby dwadzieścia lat zajęło im dostrzeżenie oczywistości? Ale mówi się, że życie przerasta fikcję. Przykro mi, że zbyt pochopnie przypisałem przesadę autorom tego filmu.

Nawet w dzisiejszych czasach łatwego przepływu informacji, dysponując dostępem do mediów, w ciągu dwudziestu lat nie zdołałem uzyskać powszechnego poparcia dla swojej metody. Sam widzisz: czytasz tę książkę być może tylko dlatego, że polecił ci ją znajomy były palacz. Zabrakło mi finansowego wsparcia ze strony powołanych do tego instytucji. Tak jak siostra Kenny działam w pojedynkę. Tak jak ona, cieszę się sławą dlatego jedynie, że moja metoda pomaga ludziom. Uchodzę za guru palaczy wychodzących z nałogu. Tak jak siostra Kenny, udowodniłem, że moja metoda działa. Trudno mi pojąć, dlaczego nadal powszechnie stosuje się procedury będące odwrotnością tych właściwych.

W obecnym wydaniu moja książka kończy się tymi samymi słowami, co jej pierwszy manuskrypt: „Powiał wiatr przemian. Poruszył pierwszą grudkę śniegu, i mam nadzieję, że ta książka pomoże przemienić ją w wielką lawinę”.

To wszystko, co napisałem powyżej, nie przekreśla mojego szacunku dla instytucji medycznych. W żadnym wypadku. Jeden z moich synów jest lekarzem. Uważam, że to najszlachetniejszy z zawodów. Niejeden lekarz specjalista poleca naszą klinikę swoim pacjentom, i co jeszcze bardziej zaskakujące, wśród naszych pacjentów jest większy odsetek osób związanych z medycyną niż z jakąkolwiek inną profesją.

Początkowo przedstawiciele zawodów medycznych traktowali mnie jak kogoś w rodzaju znachora albo szarlatana. W sierpniu 1997 roku otrzymałem zaszczytne zaproszenie do wygłoszenia wykładu na X Światowej Konferencji „Tytoń albo zdrowie”, która odbyła się w Pekinie. Prawdopodobnie wtedy po raz pierwszy zaproszono prelegenta spoza środowisk lekarskich. Było to miarą pewnej zmiany w stosunku lekarzy do mojej metody.

Ale osiągnąłem swoim wykładem niewiele więcej, niż gdybym mówił do ściany. Kiedy się okazało, że plastry i guma do żucia z nikotyną nie rozwiązują problemu, sami palacze rozumieli już, że nie można wyleczyć pacjenta z nałogu, aplikując mu ten sam środek uzależniający w innej postaci. To tak, jakby ktoś powiedział heroiniście: nie pal heroiny, palenie jest niebezpieczne, lepiej wstrzyknij ją sobie w żyłę (w żadnym wypadku nie próbuj tego z nikotyną, w postaci zastrzyku zabiłaby cię na miejscu). Ponieważ środowiska lekarskie, media ani organizacje powołane do zwalczania nałogu nikotynowego nie znają sposobu na skuteczne leczenie, koncentrują się na powtarzaniu w kółko tego samego: palenie jest szkodliwe dla zdrowia, nieestetyczne, aspołeczne, kosztowne. Jakoś nie potrafią zauważyć, że powody, dla których nie należy palić, nikogo nie powstrzymały od uzależnienia. Prawdziwym zadaniem terapii jest usunięcie powodów, dla których palacz sięga po papierosy.

W międzynarodowym „dniu bez papierosa” znany medialny ekspert medyczny powiedział coś w tym rodzaju: „To dzień, w którym wszyscy palacze rzucają palenie”. Każdy palacz dobrze wie, że to jest właśnie ten dzień w roku, kiedy pali się więcej i bardziej demonstracyjnie, niż zwykle, ponieważ palacze źle znoszą pouczanie, zwłaszcza przez tych, którzy nie rozumieją ich i mają za głupców.

Kto nie rozumie palaczy i nie zna metody, która pozwoliłaby im wyjść z nałogu bezboleśnie, łatwo udziela dobrych rad. „Spróbujże tego sposobu, a jeśli on ci nie pomoże, spróbuj tamtego”. Wyobraźmy sobie, że istnieje dziesięć różnych sposobów na zapalenie wyrostka robaczkowego. Powiedzmy, pierwszy pomagałby 10% pacjentów, co oznacza, że 90% leczonych tą metodą musiałoby umrzeć – a ostatni pomagałby już 95% pacjentów. Gdyby ten dziesiąty sposób był znany już od 20 lat, to czy lekarze specjaliści nadal stosowaliby dziewięć pozostałych?

Jeden z lekarzy obecnych na tamtej konferencji zwrócił mi uwagę na coś, czego sam nie dostrzegłem. Lekarz stwierdził, że byłby winny błędu w sztuce, gdyby nie zalecał swoim pacjentom najskuteczniejszej metody rzucenia. Paradoksalnie był on wielkim zwolennikiem nikotynowej terapii zastępczej (tabletki, plastry i guma do żucia z nikotyną). Nie jestem mściwy, ale bez trudu mogę go sobie wyobrazić jako ofiarę jego własnych przekonań.

Rząd brytyjski regularnie topi miliony funtów w kampaniach ostrzegających młodzież przed szkodliwością palenia. To tak samo skuteczne, jak wydawanie pieniędzy na przekonywanie ich, że jazda rozpędzonymi motocyklami jest śmiertelnie niebezpieczna. Autorzy takich akcji nie biorą pod uwagę tego, że każdy młody człowiek dobrze wie: jeden papieros nikogo jeszcze nie zabił. Nikt też przecież nie planuje swojego uzależnienia. Chociaż związek między paleniem a zachorowaniem na raka płuc jest znany już od czterdziestu lat, po papierosa sięga dziś więcej młodych ludzi niż kiedykolwiek przedtem. Młodzi nie chcą oglądać programów o szkodliwości palenia. Takie programy palacze omijają z daleka. Praktycznie każdy z początkujących palaczy zetknął się już z rzeczywistymi szkodami, jakie nałóg palenia sieje w jego własnym otoczeniu. Sam byłem świadkiem choroby ojca i siostry. To mnie jednak nie uchroniło przed nikotynową pułapką. W pewnym programie telewizyjnym brałem udział w dyskusji z lekarką zajmującą się zwalczaniem palenia. Nigdy nie paliła i nigdy nikogo nie wyleczyła z nałogu, lecz tonem kategorycznym poinformowała społeczeństwo, że ostatnia kampania antynikotynowa, na którą państwo wyłożyło dwa i pół miliona funtów, uchroni młodzież przed uzależnieniem. Jeśli rząd miałby trochę oleju w głowie, oddałby mi do dyspozycji te pieniądze, żebym z ich pomocą przeprowadził kampanię, która rzeczywiście w ciągu paru lat skutecznie wykorzeniłaby nałóg nikotynowy.

Jednak wierzę w to, że nasz sukces w końcu poruszy lawinę. To, co udało się osiągnąć po dwudziestu latach, jest jeszcze kroplą w morzu. Jestem wdzięczny milionom byłych palaczy, którzy zgłosili się do naszych klinik, przeczytali moją książkę albo korzystali z materiałów wideo i polecili metodę EASYWAY swoim krewnym, znajomym, każdemu, kto chciał o niej słuchać. Chciałbym, żeby czynili to nadal. Lawina się jednak nie potoczy, póki środowiska lekarskie, media, instytucje zajmujące się zdrowiem społeczeństwa, nie zaprzestaną propagowania metod mniej skutecznych. Póki nie zauważą, że EASYWAY jest czymś więcej, niż tylko jedną z wielu metod, ale że jest JEDYNĄ SKUTECZNĄ METODĄ.

Nie oczekuję, że już w tym momencie przyznasz mi rację. Lecz kiedy przeczytasz książkę, zrozumiesz, co mam na myśli. Nawet ci względnie nieliczni nasi pacjenci, którzy ponieśli porażkę, często zamierzają ponowić próbę, twierdząc, że jest to najlepsza z metod, z jakimi mieli do czynienia.

Jeśli po przeczytaniu tej książki uznasz, że masz wobec mnie jakiś dług wdzięczności – możesz uczynić wiele, by ten dług spłacić. Nie tylko polecając metodę EASYWAY swoim znajomym. Możesz publicznie zabrać głos w sprawie tej metody, dzwonić lub pisać do nadawców programów antynikotynowych i pytać, dlaczego o niej nie wspominają. Wtedy dopiero lawina ruszy i jeśli tego dożyję, będę najszczęśliwszym z ludzi.

Obecne wydanie książki przypadło w dwudziestą drugą rocznicę odkrycia metody EASYWAY. Przedstawia ono najnowszy stan wiedzy o tym, jak rzucać palenie łatwo i bezboleśnie. Teraz, gdy siedzę przy laptopie, w którym znajduje się plik z tym tekstem, aż trudno mi uwierzyć, że jego pierwszą wersją był niezbyt wyraźny maszynopis wystukany na starej maszynie do pisania marki Underwood. Piętnastego lipca 1985 roku, kiedy zgasiłem swojego ostatniego papierosa, wiedziałem już na pewno, że odkryłem coś, o czym marzy każdy palacz: szybki i bezbolesny sposób wydostania się z niewoli nałogu. Nie byłem tylko całkiem pewny, czy umiem przekonać o tym choćby jednego palacza, nie mówiąc już o reszcie świata. Cztery miliony (dziś to już 8,5 mln – przyp. wydawcy) sprzedanych egzemplarzy książki i dwadzieścia przekładów na obce języki to sukces, który przekroczył moje wyobrażenia o możliwościach metody EASYWAY.

Kiedy zaczynałem w naszym domu w Raynes Park, była przy mnie tylko moja żona Joyce. Dziś istnieje sieć siedemdziesięciu klinik EASYWAY w trzydziestu krajach świata. Trzydzieści lat odpalania papierosa od papierosa wspominam teraz jak zły sen i cieszę się, że mam okazję podziękować moim współpracownikom, wydawcom, milionom byłych palaczy, którzy skorzystali z metody EASYWAY, bo dzięki nim przez te ostatnie dwadzieścia lat byłem szczęśliwy.

Czujesz się przygnębiony? Nie ma powodu. Zdarzyły mi się w życiu wspaniałe chwile, a najwspanialszą z nich była chwila mojej ucieczki z niewoli nałogu. Udało mi się to dwadzieścia lat temu i do dziś nie posiadam się z radości. Nie upadaj na duchu, wszystko będzie dobrze. Jesteś na najlepszej drodze, by wkrótce osiągnąć to, o czym marzy każdy palacz. Wolność!

Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie

Подняться наверх