Читать книгу O czasie i wodzie - Andri Snær Magnason - Страница 4

Оглавление

Obyś żył w cie­ka­wych cza­sach

Za­uwa­żasz to, co za­uwa­żasz.

Þorvaldur Þorsteinsson1

Kie­dy od­wie­dza­ją mnie go­ście z za­gra­ni­cy, cza­sem za­bie­ram ich na uli­cę Bor­gar­tún, któ­rą na­zy­wam Bul­wa­rem Zła­ma­nych Snów. Po­ka­zu­ję im bia­ły drew­nia­ny do­mek Höfði, w któ­rym w ro­ku 1986 spo­tka­li się Ro­nald Re­agan i Mi­cha­ił Gor­ba­czow i któ­ry wie­lu oso­bom ko­ja­rzy się z koń­cem ko­mu­ni­zmu i upad­kiem że­la­znej kur­ty­ny. Tuż obok Höfði stoi zbu­do­wa­ny ze szkła i mar­mu­ru czar­ny pa­łac, w któ­rym jesz­cze do nie­daw­na mie­ści­ła się cen­tra­la ban­ku Kaupþing. Ban­kruc­two tej in­sty­tu­cji to czwar­ta naj­więk­sza ogło­szo­na upa­dłość w hi­sto­rii ka­pi­ta­li­zmu, i to nie w prze­li­cze­niu na miesz­kań­ca, lecz w go­tów­ce (dwa bi­lio­ny is­landz­kich ko­ron, czy­li dwa­dzie­ścia mi­liar­dów do­la­rów)2.

Da­le­ki je­stem od cie­sze­nia się z cu­dzych nie­szczęść, ale by­ło coś nie­sa­mo­wi­te­go w tym, że nie do­ży­łem jesz­cze wie­ku śred­nie­go, a by­łem już świad­kiem upad­ku dwóch wiel­kich sys­te­mów ide­olo­gicz­nych – ka­pi­ta­li­zmu i ko­mu­ni­zmu. By­ły one pod­trzy­my­wa­ne przez tych, któ­rzy zaj­mo­wa­li naj­wyż­sze sta­no­wi­ska w ist­nie­ją­cej hie­rar­chii wła­dzy i edu­ka­cji i ko­rzy­sta­li z przy­wi­le­jów przy­na­leż­nych po­zy­cjom na szczy­cie tej pi­ra­mi­dy. We­wnątrz tych sys­te­mów lu­dzie za­cho­wy­wa­li po­zo­ry do ostat­niej chwi­li. 19 stycz­nia 1989 ro­ku przy­wód­ca Nie­miec Wschod­nich Erich Ho­nec­ker mó­wił: „Mur bę­dzie stał za pięć­dzie­siąt i za sto lat”. Te­go sa­me­go ro­ku w li­sto­pa­dzie mur ru­nął. 6 paź­dzier­ni­ka 2008 ro­ku w wy­wia­dzie w pro­gra­mie te­le­wi­zyj­nym Ka­stl­jós pre­zes Kaupþing po udzie­le­niu je­go ban­ko­wi po­życz­ki przez Bank Na­ro­do­wy Is­lan­dii po­wie­dział: „Nasz stan­ding jest bar­dzo do­bry, a Bank Na­ro­do­wy mo­że być pe­wien, że otrzy­ma zwrot tych pie­nię­dzy […]. Mó­wię to bez żad­ne­go wa­ha­nia”. Trzy dni póź­niej bank ogło­sił upa­dłość.

Gdy upa­da­ją sys­te­my, z oko­wów uwal­nia się ję­zyk. Sło­wa, któ­re mia­ły ob­ja­śniać rze­czy­wi­stość, za­wi­sa­ją bez­rad­nie w po­wie­trzu, nie­zdol­ne do wy­ra­że­nia cze­go­kol­wiek, pod­ręcz­ni­ki w cią­gu jed­nej no­cy sta­ją się prze­sta­rza­łe, wy­wra­ca­ją się dra­bi­ny spo­łecz­ne. Lu­dziom na­gle trud­no zna­leźć zda­nia, któ­ry­mi mo­gli­by opi­sać rze­czy­wi­stość.

Mię­dzy Höfði a cen­tra­lą Kaupþing roz­cią­ga się traw­nik, a po je­go środ­ku ro­śnie li­chy za­gaj­nik, sześć świer­ków i wy­ro­śnię­ta wierz­ba pła­czą­ca. Po­ło­ży­łem się mię­dzy drze­wa­mi i pa­trząc w nie­bo, za­sta­na­wia­łem, ja­ki sys­tem upad­nie na­stęp­ny i ja­ka wiel­ka idea go za­stą­pi.

Na­ukow­cy twier­dzą, że pod­sta­wa ży­cia – sa­ma Zie­mia – trzesz­czy w po­sa­dach. Naj­waż­niej­sze sys­te­my ide­olo­gicz­ne XX wie­ku po­strze­ga­ły Zie­mię i jej przy­ro­dę ja­ko ta­nie i nie­wy­czer­pa­ne źró­dło su­row­ców. Lu­dzie wie­rzy­li, że at­mos­fe­ra mo­że bez koń­ca chło­nąć spa­li­ny, że oce­any mo­gą nie­usta­ją­co przyj­mo­wać śmie­ci, że gle­ba mo­że się sta­le od­na­wiać, je­śli bę­dzie na­wo­żo­na, że ga­tun­ki zwie­rząt bę­dą ustę­po­wać miej­sca po­sze­rza­ją­ce­mu swo­ją prze­strzeń ży­cio­wą czło­wie­ko­wi.

Je­śli na­uko­we prze­wi­dy­wa­nia na te­mat przy­szło­ści oce­anu, at­mos­fe­ry i tro­pos­fe­ry, przy­szło­ści lo­dow­ców i re­jo­nów nad­mor­skich ma­ją się zi­ścić, na­le­ży się za­sta­no­wić, ja­kie sło­wa są w sta­nie opi­sać te pro­ble­my. Ja­ka ide­olo­gia jest w sta­nie to ogar­nąć? Co czy­tać? Mil­to­na Fried­ma­na, Kon­fu­cju­sza, Ka­ro­la Mark­sa, Księ­gę ob­ja­wie­nia, Ko­ran czy We­dy? Jak okieł­znać na­sze pra­gnie­nia, na­szą kon­sump­cję i po­trze­bę po­sia­da­nia, któ­re we­dług wszel­kich pro­gnoz rzu­cą na ko­la­na eko­sys­tem Zie­mi?

Ta książ­ka trak­tu­je o cza­sie i wo­dzie. W cią­gu naj­bliż­szych stu lat na­tu­ra wód na Zie­mi zmie­ni się zu­peł­nie. Więk­szość lo­dow­ców po­za bie­gu­na­mi stop­nie­je, po­wierzch­nie mórz i oce­anów pod­nio­są się, tem­pe­ra­tu­ra na zie­mi wzro­śnie, a to­wa­rzy­szyć te­mu bę­dą su­sze lub po­wo­dzie, kwa­so­wość mórz wzro­śnie w stop­niu naj­więk­szym od pięć­dzie­się­ciu mi­lio­nów lat. Wszyst­kie te zmia­ny na­stą­pią w okre­sie ży­cia dziec­ka, któ­re uro­dzi się dziś i osią­gnie wiek mo­jej bab­ci, ma­ją­cej obec­nie dzie­więć­dzie­siąt pięć lat.

Naj­więk­sze si­ły Zie­mi wy­mknę­ły się geo­lo­gicz­nej ska­li cza­su i zbli­ży­ły do na­szej, ludz­kiej. Zmia­ny, któ­re do­tych­czas trwa­ły set­ki ty­się­cy lat, te­raz mo­że­my za­ob­ser­wo­wać w cią­gu za­le­d­wie jed­ne­go wie­ku. To pręd­kość za­iste mi­to­lo­gicz­na, bo do­ty­ka ca­łe­go ziem­skie­go ży­cia i pod­staw wszyst­kie­go, co my­śli­my, wy­bie­ra­my, pro­du­ku­je­my i w co wie­rzy­my. Do­ty­ka wszyst­kich, któ­rych zna­my, i wszyst­kich, któ­rych ko­cha­my. Sto­imy wo­bec zmian bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych niż wszyst­ko, z czym nasz umysł przy­wykł się zma­gać. Są więk­sze niż ca­łe na­sze do­tych­cza­so­we do­świad­cze­nie, po­tęż­niej­sze niż ję­zyk i więk­szość uży­wa­nych przez nas do opi­sa­nia rze­czy­wi­sto­ści me­ta­for.

Moż­na to po­rów­nać z pró­bą na­gra­nia erup­cji wul­ka­nu. Przy pew­nym po­zio­mie ha­ła­su w więk­szo­ści urzą­dzeń wy­sia­da dźwięk i sły­chać je­dy­nie bia­ły szum. Pra­wie każ­dy po­strze­ga po­ję­cie „zmia­ny kli­ma­tycz­ne” wła­śnie ja­ko bia­ły szum. Ła­twiej jest wy­ro­bić so­bie po­gląd na spra­wy mniej­sze­go ka­li­bru. Ro­zu­mie­my, kie­dy psu­je się coś war­to­ścio­we­go, kie­dy zo­sta­je za­bi­te zwie­rzę al­bo gdy ja­kaś in­we­sty­cja oka­zu­je się zbyt dro­ga. Ale je­śli cho­dzi o coś, co jest bez­gra­nicz­nie wiel­kie, świę­te i na do­da­tek sta­no­wi pod­sta­wę na­sze­go ży­cia, nie znaj­du­je­my od­po­wied­nich re­ak­cji. Jak­by nasz mózg nie da­wał so­bie ra­dy ze ska­lą ta­kie­go zja­wi­ska.

Bia­ły szum nas oszu­ku­je. Wi­dzi­my ga­ze­to­we na­głów­ki i wy­da­je się nam, że ro­zu­mie­my po­szcze­gól­ne sło­wa: „top­nie­nie lo­dow­ców”, „re­kor­do­we tem­pe­ra­tu­ry”, „zwięk­sza­nie się kwa­so­wo­ści mórz”, „wzrost emi­sji py­łów”. Je­śli na­ukow­cy się nie my­lą, sło­wa te opi­su­ją wy­da­rze­nia nie­spo­ty­ka­ne w hi­sto­rii ludz­ko­ści. Gdy­by­śmy w peł­ni je ro­zu­mie­li, mia­ły­by one bez­po­śred­ni wpływ na na­sze za­cho­wa­nie i na­sze de­cy­zje. Wy­glą­da jed­nak na to, że dzie­więć­dzie­siąt dzie­więć pro­cent zna­cze­nia tych słów gi­nie w bia­łym szu­mie.

Być mo­że bia­ły szum nie jest tu naj­lep­szą me­ta­fo­rą, bo sa­mo zja­wi­sko bar­dziej przy­po­mi­na czar­ną dziu­rę. Ża­den na­uko­wiec nie wi­dział czar­nej dziu­ry – mo­gą one mieć ma­sę rów­ną mi­lio­nom Słońc i po­chła­niać ca­łe ist­nie­ją­ce świa­tło. Je­dy­ny spo­sób, by wy­kryć czar­ną dziu­rę, to nie pa­trzeć bez­po­śred­nio w jej kie­run­ku, lecz ob­ser­wo­wać po­bli­skie mgła­wi­ce i gwiaz­dy. Kie­dy cho­dzi o za­gad­nie­nia do­ty­czą­ce wszyst­kich wód na Zie­mi, ca­łej po­wierzch­ni ziem­skiej i ca­łej at­mos­fe­ry, sta­ją się one tak wiel­kie, że po­chła­nia­ją zna­cze­nie bez resz­ty. Je­dy­ny spo­sób, aby o tym pi­sać, to po­dejść od ty­łu, z bo­ku, od do­łu, wę­dro­wać w cza­sie do przo­du i wstecz, stu­dio­wać z oso­bi­ste­go i na­uko­we­go punk­tu wi­dze­nia, a tak­że wy­ko­rzy­stać ję­zyk mi­to­lo­gii. Mu­szę pi­sać o tych spra­wach, nie pi­sząc o nich, mu­szę się cof­nąć, by iść na­przód.

Ży­je­my w cza­sach, kie­dy myśl oraz ję­zyk uwal­nia­ją się z pęt ide­olo­gii. Ży­je­my w cza­sach chiń­skiej klą­twy, któ­ra, choć praw­do­po­dob­nie błęd­nie prze­tłu­ma­czo­na, i tak do­brze od­da­je isto­tę rze­czy: „Obyś żył w cie­ka­wych cza­sach”.

O czasie i wodzie

Подняться наверх