Читать книгу 72 godziny - Andrzej Kruczyński - Страница 6

Wstęp

Оглавление

Dlaczego napisałem tę książkę? Powodów było kilka. W ostatnich latach często słyszę, że GROM to fajne, darmowe biuro podróży. Można za pieniądze podatnika bywać w różnych, czasami egzotycznych zakątkach świata. Rzeczywiście, po zaliczeniu morderczej selekcji, rocznego kursu podstawowego oraz kilkunastu miesiącach innych równie ważnych treningów (zgrywania sekcji, grup szturmowych czy też całych zespołów) możesz być wysłany gdzieś w świat. Ale mało kto zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie czyha na żołnierza sił specjalnych, i to nie tylko na misjach wojskowych, ale również na treningach. Trening współczesnego komandosa musi być bardzo realistyczny. I taki jest. Podczas treningów od czasu do czasu dochodzi do tragicznych zdarzeń, do uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierci. Tak było, jest i będzie.

Od kilku lat na różnych forach internetowych publikuję krótkie relacje z moich misji, które ilustruję zdjęciami. Zawsze wzbudzają olbrzymie zainteresowane odbiorców. Dostaję potem mnóstwo wiadomości, abym kontynuował swoje publikacje, a wiele razy przeczytałem, że dobrze by było, żebym napisał książkę o tych czasach i tym, co robiłem, gdy GROM powstawał, a ja w nim służyłem.

Minęło już ponad dziesięć lat, od kiedy pożegnałem się z mundurem, z GROM-em. Teraz mogę już odsłaniać nieznane historie. Do tej pory w pisaniu książek pomagałem innym – Rafałowi Królikowskiemu czy Jarosławowi Rybakowi. Moja pomoc polegała głównie na zdawaniu relacji z miejsc, w których byłem, przekazywaniu zdjęć oraz innych cennych eksponatów, aby ujrzały światło dzienne i mogli je zobaczyć ci, którzy są GROM-em naprawdę zainteresowani. Pomagając kolegom, wiedziałem, że kiedyś także spróbuję napisać książkę o kilkunastu latach służby w tej legendarnej jednostce. Mając to ciągle z tyłu głowy, z pełną premedytacją nie ujawniałem kolegom, autorom opracowań o JW 2305, ciekawszych epizodów z mojej pracy w GROM-ie. Teraz to uczynię. Odsłonię kulisy powstawania formacji specjalnej GROM, wspólnego treningu z brytyjskim SAS, SBS oraz amerykańską Deltą. Opiszę kilka epizodów z moich misji na Haiti, we Wschodniej Slawonii, w Macedonii, Kuwejcie oraz Iraku. Opowiem o początkach formacji, pierwszych treningach. O ważnym pokazie dla ważnego generała, o pierwszych żołnierzach GROM-u, tych, którzy dali podwaliny funkcjonowania tej formacji. Tych, z którymi miałem przyjemność, honor oraz przywilej pracować przez kilka, a niekiedy nawet kilkanaście lat.

Jest prawdą ogólnie znaną, że żołnierze oraz żołnierki GROM-u, gdy walczą, to z pełnym oddaniem oraz poświęceniem, nie szczędząc krwi, a nawet życia. A jak już jest moment wytchnienia i zabawy, to bawią się na maksa. O tym też będzie mowa w tej książce.

Przeczytacie też oczywiście o wizjonerze generale Sławomirze Petelickim. Opowiem o tych, którzy w tamtym czasie tworzyli GROM: Monice, Kasi, Majce, Kaczorze, Jacksonie, Olu, Mła, Małpie, Bulim, Benku, Robsonie, Kraterze, Emu, Magdzie, Witku, Astim, Hansie, Żurze, Cieniu, Rotmistrzu, Buziaku, Brajanie, Olku, Kapslu, Rosomaku, Stefanie, Pegazie, Siwym, Szakalu, Sztywnym, Nindży, Lucku, Wichrze, Pawle, Stefanie, Gedem, Dżedaju, Czarnym, Patroniu. To byli naprawdę fascynujący ludzie, z którymi było mi dane przeżyć ciekawe, a czasami mrożące krew w żyłach sytuacje. Byliśmy razem na dobre i na złe.

Chciałem też w tej książce opowiedzieć o swoim dzieciństwie. Opowiem, gdzie dorastałem, czym się zajmowałem jako dzieciak, czego doświadczyłem jako nastoletni chłopak w małej miejscowości. Jak pomagałem w pracy moim rodzicom. Jest wiele rzeczy, które jako dzieciak przeżyłem, a które ukształtowały mnie jako dorosłego. Opowiem też o Ludowym Zespole Sportowym Płomień Trzeszczany, w którym nauczyłem się walczyć, nie jako żołnierz co prawda, ale jednak. W tym miejscu chciałbym wspomnieć o kolegach z boiska: Marku Baju, Adamie Sokalu, Marku Adamczuku, Romanie Jeleniu, Krzyśku Jeleniu, Adamie Jeleniu, Zbyszku Pomiankiewiczu, Dariuszu Kondraciuku, Wojtku Malimonie, Stanisławie Grockim, Januszu Nowomiejskim, Wojtku Cebulce, Henryku Garaju, Krzysztofie Muzyczuku, Jurku Sieczkażu, Jacku Rosińskim oraz innych.

Przeczytacie także o najważniejszych osobach, naszych bohaterkach, o supermenkach. Żonach, partnerkach oraz dziewczynach żołnierzy GROM-u, które na co dzień muszą radzić sobie z prozą życia, ze świadomością, że mąż, ojciec dzieci jest gdzieś daleko i nie wiadomo, co tam robi, kiedy wróci, jeśli w ogóle wróci. Te historie są bardzo ważne i często pomijane we wspomnieniach żołnierzy. A nasze życie to nie tylko my sami, ale także wszyscy obok, ci, którzy nas otaczają. Mamy trudne relacje rodzinne, czasami kłopoty w małżeństwach, rozwodzimy się i schodzimy, bo nasza służba jest bardzo trudna i nie wszyscy potrafią ogarnąć życie poza nią tak, jak by sobie tego życzyli.

Wielu czytelników zapewne zastanawia się, skąd wzięła się ksywa „Wódz” – to jakoś samo przyszło. Ani od nazwiska, ani od wyczynów z dzieciństwa czy służby. Po raz pierwszy nazwano mnie tak w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych, do której uczęszczałem i w której zmarnowałem sporo czasu. Tam właśnie koledzy zauważyli, że emanuję spokojem i wyróżniam się opanowaniem. Ktoś uznał, że tak zachowuje się wódz, ktoś inny tę ksywę wypowiedział i tak zostało do dzisiaj. Przyjęło się, przylgnęło do mnie. Nigdy nie protestowałem. Bardzo dobra ksywa.

Opowiem o tym, jak walczyłem, ale też jak stworzyłem rodzinę, która do dziś jest dla mnie najważniejsza. Nie mniej istotna niż służba wojskowa.

72 godziny

Подняться наверх