Читать книгу Pierwsze stulecie Polski. Państwo, władcy, sensacje - Andrzej Zieliński - Страница 5
Od autora
ОглавлениеUczymy się historii. Uczymy się historii ojczystego kraju. Wiedzę nabytą w szkole, tę podręcznikową, przyjmujemy jako oczywistą i prawdziwie relacjonującą nasze dzieje. Utożsamiamy się z nią. Dzieje się tak do czasu, kiedy nieoczekiwanie, często przypadkiem, natrafiamy na informację, która podważa utrwalony już obraz. Idąc dalej jej tropem, znajdujemy nieznane, inne źródła, ujawniające odmienne wiadomości od tych, które utrwaliły się już w naszej pamięci. Ogarnia nas wówczas zdumienie i dezorientacja. A w ślad za tymi uczuciami pojawia się nieodparta potrzeba dotarcia do prawdy, którą moglibyśmy uznać za wiarygodną. Z takim zjawiskiem spotykamy się nie tylko w obszarze historycznych ustaleń, lecz także bardzo często w wielu innych dziedzinach naszego życia.
Szczególnie dotyczy to jednak historii, zwłaszcza tej najstarszej, kiedy ograniczone przekazy informacji o wydarzeniach sprzed stuleci stwarzają wielkie pole do różnych manipulacji. Niestety, nie jest od nich wolna również historia Polski. Starannie próbowano w niej ukryć to, co mogło się okazać dla władców i Kościoła niewygodne, a w latach późniejszych także dla wizerunku naszego kraju, dla poczucia patriotyzmu i tradycji. Idealizowano osoby, które trudno nawet według ówczesnych kryteriów zakwalifikować jako wzorce do powszechnego naśladowania.
Tymczasem pierwsze stulecie polskiej państwowości wypełniały tajemnice, zagadki i przemilczenia. Nie był to natomiast jedyny okres w naszych dziejach obfitujący w tak skrywane wydarzenia. Każde, bez wyjątku, panowanie, każde stulecie kryło w sobie mroczne tajemnice książęcego lub królewskiego dworu, w tym także niewyjaśnione jeszcze do dziś dramatyczne wydarzenia bądź motywy determinujące konkretne postępowanie władców.
W naszych dziejach, tak jak w historii wszystkich narodów, warto mówić nie tylko o okresach świetności, ale także o okresach mrocznych, pełnych okrutnych zbrodni, królobójstw, morderstw rodzinnych, zdrad najbliższych, gwałtów i intryg. Nie wszystkie znalazły pełne naświetlenie w podręcznikach historii. Nie zabrakło natomiast „twórczych interpretacji faktów” w wykonaniu kronikarzy, czy też rozmaitych przemilczeń lub nadinterpretacji, które były zgodne z założoną wcześniej tezą autora lub jego zleceniodawcy.
Polskie najstarsze kroniki nie są, niestety, wolne od przemilczania i wybielania, a przede wszystkim od oczerniania i zafałszowania niewygodnych dla kronikarzy osób oraz wydarzeń. Działania te nierzadko stawały się trudne do udowodnienia, gdyż już w czasie ich powstawania pozbawiono przyszłych dociekliwych wszelkich szans na ich weryfikację. Kroniki były, używając współczesnego określenia, działaniem stricte politycznym, na bardzo konkretne zamówienie władcy lub innego protektora kronikarza.
Szczególnie ochoczy do manipulowania historią Polski okazał się Wincenty Kadłubek. W napisanej przez siebie Kronice polskiej dał prawdziwy popis niewątpliwej erudycji. Wykorzystując swe niebanalne wykształcenie, znajomość Biblii, historii antycznej, geografii i rozmaitych europejskich legend, zapełniał i wzbogacał, jak tylko mógł, najwcześniejszą historię naszego kraju zupełnie nieprawdopodobnymi wydarzeniami, pragnąc za wszelka cenę znaleźć dla Polski godziwe miejsce w Europie.
Wystarczy tylko zwrócić uwagę, że według zapisów Wincentego Kadłubka najdawniejsi polscy władcy mieli toczyć, głównie pod Krakowem, zwycięskie bitwy z wojskami... Aleksandra Macedońskiego, Juliusza Cezara, z Gallami czy Alemanami. Bitwy te były, według kronikarza, nie tylko wielkimi sukcesami militarnymi, lecz także przynosiły Polakom ogromne korzyści polityczne, dynastyczne i terytorialne: np. otrzymanie Bawarii jako kontrybucji należnej od... Juliusza Cezara i małżeństwo jego siostry Julii z polskim królem Lestkiem, o których jednak zadziwiająco zgodnie milczały wszystkie kroniki rzekomo przegranych stron z tamtego okresu, a także kroniki innych naszych sąsiadów. To ten sam kronikarz również wprowadził do pocztu słowiańskich najstarszych władców naszych ziem aż dwóch... Pompiliuszów!
W podobny sposób Wincenty Kadłubek potraktował i po swojemu rozwinął informacje zawarte w Kronice polskiej Galla Anonima. Nadał także, obowiązującą przez stulecia, własną interpretację wydarzeń nie tylko z czasów jemu współczesnych, ale także rozgrywających się znacznie wcześniej. A ponieważ oprócz dzieła Galla Anonima także kronikarska twórczość Wincentego Kadłubka weszła, jako podstawowa lektura, do kanonu nauczania historii Polski, bardzo długo wiele jego interpretacji przyjmowano za jedyne prawdy historyczne. Nikt jednak nie przewyższył pod tym względem Jana Długosza, który w Jana Długosza Rocznikach, czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego niemal seryjnie tworzył nowe fakty i wydarzenia według własnego uznania oraz potrzeby udowodnienia tez, które wcześniej również sam sobie założył.
Warto zwrócić przy tym uwagę, że ówczesne kroniki pełniły rolę większości dzisiejszych mediów. Ich twórcy byli zawsze dyspozycyjni wobec ośrodków władzy i przez to nieobiektywni. Klasycznym przykładem jest subiektywizm Jana Długosza w sprawie Bolesława Śmiałego, łącznie z opisaną z detalicznymi szczegółami (skąd je tak doskonale znał? A może to były erotyczne wizje kronikarza?) historią rzekomej sodomii tego króla. Później przez wiele stuleci historycy powtarzali za pierwszymi kronikarzami ich domniemania, pomówienia, fantazje i oceny pisane przecież na bardzo konkretne zamówienie. Dotyczyło to zresztą, w przypadku tego kronikarza, także innych władców piastowskich.
Przez ziemie polskie w ciągu wielu minionych stuleci przetoczyły się liczne wojny i najazdy. Płonęły miasta, zamki, kościoły i klasztory. Spaleniu, rozgrabieniu i zniszczeniu uległy liczne biblioteki i zasoby archiwalne, a także pisane przecież bardzo często w jednym tylko egzemplarzu kroniki, roczniki klasztorne i diecezjalne. Zostały bezpowrotnie utracone, w całości lub w ogromnej większości, najcenniejsze zbiory polskiego piśmiennictwa. Tak zaginęła Annales Polonorum, najstarsza, podobno jeszcze sprzed czasów Galla Anonima, zapisana kronika polska. Podobnie zaginęły pierwsze tzw. roczniki małopolskie. Zdarzało się też, co potwierdza przypadek Kazań świętokrzyskich, że najstarsze, dziś najcenniejsze rękopisy były niszczone lub używane do zupełnie innych celów. Kilkadziesiąt skrzyń z dokumentami zostało wywiezionych do Szwecji podczas „potopu”, a podczas rokowań warunków pokoju oliwskiego, kończącego wojny polsko-szwedzkie, nie upominano się skutecznie o ich zwrot. Część tych dokumentów i zabytków piśmiennictwa polskiego spłonęła później podczas pożaru zamku w Sztokholmie, a to, co znalazło się w Uppsali nie zostało dotychczas nawet skatalogowane.
Dzieje naszego kraju odtwarzano zatem z tego, co się zachowało, z ocalałych fragmentów różnych kronik i roczników, a przede wszystkim z zapisów Galla Anonima i Wincentego Kadłubka. Z uwagi na istotne trudności z dotarciem do kronik i źródeł archiwalnych innych państw niemal z nich nie korzy stano. Praktycznie dopiero od XX wieku można w miarę swobodnie korzystać z dostępu do dokumentów ościennych państw, do ich kronik i archiwów. Dziś kroniki Thietmara, Kosmasa czy Nestora w krytycznych przekładach na język polski są dostępne w licznych bibliotekach. Podobnie zresztą jak kroniki Długosza, Kadłubka czy Galla Anonima. Pasjonujące jest porównywanie tych samych wydarzeń naświetlanych z różnych punktów widzenia. Gorąco namawiam do takiej lektury. To będzie nie tylko przygoda intelektualna, ale także znakomita okazja do poszerzenia naszej wiedzy o historii Polski.
Pozwala to nie tylko zweryfikować prawdomówność i obiektywność naszych pierwszych kronikarzy, ale także inaczej spojrzeć na to, co do tej pory wydawało się nam jak najbardziej oczywiste i logiczne. Nierzadko okazuje się wtedy, że zdawałoby się już utarte, jednostronne schematy pojmowania ojczystych dziejów, pokazujące je wyłącznie w jasnych kolorach lub z jedynej słusznej strony, szczególnie rozwinięte ze względów patriotycznych podczas zaborów i w II Rzeczypospolitej, nabierają obecnie w świetle szczegółowych badań historycznych innych kształtów i barw. Są one nieraz bardzo trudne do zaakceptowania, ponieważ do tej pory nie przekazywano nam o nich rozbieżnych informacji, a poza tym burzą nam obraz średniowiecznej Polski, znanej z licznych powieści historycznych, które choć pisane dla pokrzepienia serc, uznawaliśmy skwapliwie za wiary- godne.
Świecznikowe, by nie powiedzieć koturnowe postaci naszej historii, w świetle udostępnianych coraz szerzej kronik i dokumentów, prezentują się często zupełnie inaczej niż dotychczas. Stają się zwykłymi ludźmi, z wszystkimi ich przywarami i ułomnościami. Dzięki temu obrazowi nabieramy dystansu do wydarzeń, wydawałoby się, tak oczywistych i jednoznacznych. Łatwiej też rozumiemy, co nie oznacza, że akceptujemy w pełni poczynania krajów ościennych wobec Polski. Jednocześnie coraz bliżej jesteśmy poznania obiektywnej historii naszego kraju, chociaż czasem jest ona dla nas bardzo trudna do przyjęcia. Nie sposób jednak, w imię prawdy, z alternatywnych źródeł nie korzystać, nawet wtedy, gdy burzą nasze dotychczasowe oceny i przekonania.
Po to właśnie powstała ta publikacja. Nie jest ona kolejnym podręcznikiem do nauczania historii Polski ani kolejną próbą napisania jej od nowa. Nie jest także adresowana do profesjonalistów, lecz do czytelników interesujących się historią Polski. Zamiast licznych odsyłaczy, zamieszczam tylko bibliografię, do której poznania, w miarę możliwości i czasu, wszystkich zachęcam.
Moim zamysłem jest naszkicowanie zaledwie konieczności innego podejścia do interpretacji pewnych wydarzeń w dziejach Polski, zwłaszcza tych, które miały miejsce w pierwszym stuleciu oficjalnej państwowości. Publikacja ta jest również próbą spojrzenia na nasz kraj w X i XI wieku oczyma tych, którzy wówczas oceniali wydarzenia pomiędzy Odrą a Wisłą z zewnątrz. Nie zawsze czynili to z sympatią, często bardzo krytycznie, by nie powiedzieć z wrogością, ale na ogół też, w podstawowych faktach, prawdziwie. Tych kilkanaście szkiców to tylko wstępny sygnał, zachęta do bardziej krytycznych badań dziejów Polski.
Gdyby nie istniały zagraniczne kroniki i dokumenty, o wielu wydarzeniach w Polsce i dotyczących Polski nigdy byśmy się nie dowiedzieli. Były one w swej wymowie bardzo niewygodne dla polskich kronikarzy podczas rysowanego przez nich obrazu Polski i na wszelki wypadek je przemilczali lub udawali, że nie mieli do nich dostępu. Nie przypadkiem XIX-wieczny badacz historii polski Jerzy Samuel Bandtke napisał: „jeszcze trudniej jest połączyć powieści [w tym przypadku kroniki – przyp. A.Z.] węgierskie, jak i czeskie z dziejami Polskimi [...]”.
To właśnie dzięki obcym zapisom można dziś przywołać postać trzeciego koronowanego króla Polski, Bolesława II Zapomnianego, pierworodnego syna Mieszka II, czy też króla Polski Wratysława II, który jednak de facto nigdy w naszym kraju nie panował i zastanawiać się nad pochodzeniem pierwszej polskiej dynastii królewskiej. Możemy się także zadumać nad losem Bolesława Śmiałego, wielce zasłużonego dla umacniania polskiej państwowości, którego za pobożne życie i postępowanie bardzo chcieli wynieść na kościelne ołtarze benedyktyni i mieszkańcy Osijeku.
Chciałbym także postawić kilka pozornie trudnych do przyjęcia pytań, dotyczących interpretacji niektórych wydarzeń z pierwszego stulecia naszej państwowości. Niech posłużą one do zasygnalizowania potrzeby zastanowienia się, przy wykorzystaniu wszelkich narzędzi dostępnych dziś nauce, czy podjąć na nowo badania nad tymi i wieloma jeszcze innymi wydarzeniami. Niczego nie przesądzając, chcę jedynie w ten sposób zachęcić do sięgania do wszystkich obecnie dostępnych źródeł i metod badawczych, a nie tylko do tych, które akurat są w zasięgu ręki lub są dla nas, z różnych względów, bardzo wygodne. Nawet jeśli okaże się, że trzeba będzie z tego powodu zmienić nasze dotychczasowe spojrzenie na najstarsze dzieje polskiej państwowości.