Читать книгу Kłopot z Henrym, problem z Zoe - Andy Jones - Страница 8

Zoe
Kotłowanko z zaskoczenia

Оглавление

Zoe myśli, że chyba powinna już wstać. W kuchni czeka zlew pełen naczyń, czas odkurzyć wykładzinę, przydałoby się posprzątać w łazience. Jednak odczuwa znużenie i miłe ciepło, delektuje się ustępującą falą podniecenia po niespodziewanym seksie w ten sobotni poranek. Alex jest skowronkiem, ona sową i ostatnio jakoś tak się składa, że kiedy jedno z nich jest w nastroju, to drugie prawie śpi. Zoe usiłuje sobie przypomnieć, kiedy, nie licząc tego ranka, ostatnio się kochali. Mieszkają razem od dziewięciu miesięcy, byłaby zdziwiona, gdyby jej wyszło, że w ostatnich trzech wprawili w ruch sprężyny łóżka nie więcej niż sześć razy. Tymczasem dziś rano Alex wykazał inicjatywę i kiedy Zoe mruknęła, że chce jej się spać, cmoknął ją w ucho i wyszeptał: – Możesz nie otwierać oczu. – Tym ją rozbroił. Jego oddech łaskotał jej ucho, a ręka wsunięta pod T-shirt pobudziła zakończenia nerwowe nieco niżej. To było miłe.

Trochę szybko się uwinął, stwierdza, myśląc o tym teraz, ale było... miło. Wziął ją – nazywa to „lewarkiem” – podsuwając ramię pod jej lewą nogę. Normalnie Zoe nie przepada za tymi wygibasami (po pierwsze czuje się trochę głupio, a po drugie nie jest taka wygimnastykowana, no i może ją złapać skurcz w udzie), ale dziś Alex postępował bardzo delikatnie i chyba... nie bardzo wiedziała, jak to ująć... rozmyślnie się starał. Przynajmniej nie próbował założyć jej blokady; ostatnim razem, kiedy przyszło mu to do głowy, musiała wcisnąć twarz w poduszkę, żeby stłumić śmiech. Nie, tego ranka było sympatycznie, a później, po stosownej porcji pieszczot i czułości, Alex zerwał się na równe nogi i oznajmił, że poleci zrobić zakupy.

– A ty sobie pośpij – powiedział. – Podam ci śniadanie do łóżka.

Kto odrzuciłby taką propozycję?

Seks, duma Zoe. Fajna sprawa, ale nie należy poświęcać mu zbyt wiele uwagi. Bo jak się zastanowić, to czy wszystko nie jest trochę głupawe? Zna rutynę Ala niemal na pamięć. Wędrówka rąk, ust, palców po jej ciele. Jak pilot szykujący się do startu...

Jakaś część jej istoty podpowiada, że gdy przesadnie przypatrujesz się jakiejś rzeczy czy osobie, niewielkie wady wykrzywiają całościowy obraz. Jak z tymi ścianami, myśli.

W pokoju jest wystarczająco jasno, aby mogła wskazać miejsca, gdzie niechlujne plamy ciemniejszej farby przebijają przez dwie warstwy Porannej Mgły. Alex twierdzi, że nic takiego nie widzi; mówi, że ona to sobie wyobraża. Jest przy tym taki przekonujący, iż Zoe zaczyna się zastanawiać, czy on przypadkiem nie ma racji. Skup się na jasnych stronach, nakazuje sobie.

A jakie są te jasne strony? Alex jest przystojny, wyluzowany, ma apetyczne (chociaż już nie takie jędrne) ciało jak wtedy, gdy się poznali, i jest dobry (...a może tylko w porządku?) w łóżku.

Spała z jedenastoma facetami. Miała sześciu boyfriendów i kilka przelotnych przygód od jednej do paru nocy. Nigdy nie próbowała sklasyfikować swoich partnerów pod względem sprawności seksualnej, lecz wiedziała, kto znalazłby się na czele listy. Otwierałby ją Ken Coleman, student trzeciego roku matematyki, z którym chodziła przez dwa semestry na drugim roku. Któraś z dziewczyn – najpewniej Vicky – nadała mu ksywę „Ken Wood”. Najgorszy był tamten głupek Jacob Kentish z filozofii (mały penis, przykry oddech, śmieszne odgłosy). Kiedy mózg Zoe zaczyna automatycznie układać ranking, ona świadomie się przed tym wzbrania – a co, jeśli Alex wyląduje w niewłaściwej połowie grupy? Nawet jeśli tak, Zoe zdecydowanie nie zamierza przyjąć tego do wiadomości. Mają teraz wspólną hipotekę – nowoczesny odpowiednik małżeństwa – lepiej więc nie bawić się w takie pensjonarskie porównania. Alex jest dobrym kochankiem: przeważnie uważnym, przeważnie czystym i przeważnie doprowadza ją do miłego, niewielkiego orgazmu. Wprawdzie nie ma mowy o nieprzytomnym, dzikim, ekstatycznym szczytowaniu jak z Kenem, ale cóż...

Chociaż – i to coś nowego – jakiś tydzień przed terminem okresu dopadła ją chcica – inaczej tego nazwać się nie da – na seks. Nie na kochanie się, ale na pierwotny, ostry seks. Zastanawia się teraz, czy przypadkiem jej zegar biologiczny nie zaczyna wysyłać sygnałów. Chyba trochę za wcześnie, bo do trzydziestki brakuje jej jedenastu miesięcy. Może ma to jakiś związek z zakupem domu; uwili z Alexem gniazdko. Kto powiedział o tym moim cholernym jajnikom, wkurza się.

Łapie się na tym, że właśnie wstrzymuje oddech – ten nawyk pojawił się u niej gdzieś w ubiegłym roku. Coś takiego przytrafia jej się kilka razy w ciągu dnia – siedzi przy biurku albo leży w łóżku z uniesioną klatką piersiową i z powietrzem uwięzionym w płucach. To krzepiące, a jednocześnie nieco dziwne wrażenie, że musi sobie przypominać... oddyychaaj. Pewnie stres daje o sobie znać.

Czy myśl o macierzyństwie jest doprawdy aż tak stresująca? A może tak działa na nią świadomość, że dziecko będzie miała z Alexem? Odsuwa od siebie te rozważania. Wypuszcza powietrze z płuc... bierze oddech.

W jasnym październikowym słońcu Zoe myśli o tym, jaki czuły był dziś Alex, i nakazuje sobie żyć teraźniejszością. Otwiera szufladę w nocnym stoliku, wyjmuje listek pigułek antykoncepcyjnych. Wyłuskuje jedną na dłoń i połyka bez popijania.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Kłopot z Henrym, problem z Zoe

Подняться наверх