Читать книгу Uciec w Himalaje, czyli PRL, dewizy i marzenia o wolności - Anna Kalinowska - Страница 7
Wstęp
ОглавлениеKiedy nachodzą mnie podróżnicze wspomnienia z różnych okresów życia, najczęściej łapię się na rozgryzaniu zastanawiającego fenomenu lat osiemdziesiątych. Po ponurym zamknięciu granic Polski wraz z ogłoszeniem stanu wojennego w grudniu 1981 roku świat skurczył się beznadziejnie. Jednak gdy tylko zawory kraju zatrzaśniętego w klatce nieco znów popuściły, niczym but w szparę uchylonych drzwi wdarło się zjawisko nowe – masowo organizowane wyprawy w egzotyczny świat montowane chałupniczym sposobem i przemyślnością finansową obywateli. W kraju paszportów wydzielanych z rządowej łaski jeżdżącej na pstrym koniu oraz rozpaczliwie niewymienialnej złotówki Polacy wzięli sprawy we własne ręce. Dzięki korzystnym różnicom cen (tzw. przebiciu) pomiędzy Polską i krajami Dalekiego Wschodu mimo niedostatków rynku genialna inicjatywa prywatnego handlu zagranicznego pozwalała nawet niezamożnym odbywać egzotyczne podróże. Najbarwniejszym i najbardziej obiecującym kierunkiem tych wojaży, realizowanych wbrew barierom systemu, okazała się daleka Azja – peerelowski jedwabny szlak.
Odbyłam kilka takich wypraw, wyruszając w prywatnie organizujących się grupach, a potem od grupy się urywając, po czym wracając razem. Wędrowałam między himalajskimi szczytami, przemierzałam: Indie, Tajlandię, Malezję i kilkakrotnie gościłam, mówiąc słowami Wertyńskiego, w „korienno-limonnom Singapurie”, bo dzięki „przebiciu” mogłam sobie na to pozwolić. Zwłaszcza te samotne wyprawy były okazją do długich rozmów z przypadkowo spotkanymi rodakami na obczyźnie lub do biernego uczestniczenia w ich pogawędkach. Czyniło mnie to mimowolną, ale chłonną słuchaczką różnych zwierzeń. Tak jak niegdyś zdobywcy Dzikiego Zachodu, tak i ci chwilowi towarzysze podróży płci obojga wieźli bagaż swego losu, uciekając z własnego kraju przed frustracją, nierozwiązanymi problemami czy zwykłą szarością. I tylko pozornie myląc pogonie… To właśnie te wleczone za sobą ogony wspomnień, liny wiążących ich z krajem zdarzeń i oczekiwań determinowały wiele zachowań i osobistych wyborów na azjatyckich szlakach. W egzotycznych dekoracjach wciąż rozgrywało się polskie teatrum czasów Peerelu. Dziś wiedziona nostalgią za romantyzmem tamtych podróży (którego nie były w stanie zepsuć logistyczne trywialności), a może z poczucia obowiązku świadka chroniącego materiał źródłowy dla badaczy historii, przedstawiam opowiadania będące w istocie swoistym paradokumentem. Muszę tu z całą mocą podkreślić, że wszystkie opisane historie są autentyczne. Prawdziwe i najprawdziwsze. Jeśli nie doświadczone osobiście przez samą autorkę, to zasłyszane od osób spotkanych na szlaku i we wspominkowych rozmowach dawnych wyjadaczy azjatyckich tras. Nie było wtedy blogów, tweetów, fejsbuków i innych form publicznego i natychmiastowego dzielenia się swoimi przeżyciami. Dlatego inaczej niż w internecie nie ma tu opowieści na pokaz i niemożliwych do zweryfikowania fake newsów. Jedyną konfabulacją, na jaką sobie pozwalam, jest tu pewien fabularny miks miejsc, zdarzeń i występujących osób. Umożliwia to zachowanie anonimowości bohaterów opowiadań. W rzeczywistości pewne przygody, miejsca wędrówek czy wypowiedziane opinie zdarzały się nie tym osobom, które myślą, że piszę właśnie o nich, i natychmiast chcą prostować lub zaprzeczać faktom. Zastrzegając się w ten sposób, mogę szczęśliwie uniknąć zarzutu o naruszanie ustawy o ochronie danych osobowych lub obronić się w razie oskarżenia o plagiat cudzych wspomnień.
Zapraszam więc na pokład zdezelowanego samolotu Ił-18 z podniebnej floty radzieckiego Aeroflotu i ruszamy w podróż. Kierunek: Daleki Wschód połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Wyprawa dla młodych w prehistorię, dla starszych – w nie tak znów odległą przeszłość. Myślę, że przy okazji tej lektury wielu wciąż młodych starszych panów i pań wspomni swoje wyprawy, inni zaś dowiedzą się, czy słusznie tym odważnym zazdrościli, sami nie mając możliwości czy śmiałości, by wyruszyć w drogę. Jeszcze młodsi docenią, co zyskali razem z wolnością, choć wydaje im się to oczywiste i istniejące „od zawsze”. A może też poczują, że coś bezpowrotnie utracili w tym coraz bardziej zglobalizowanym świecie…