Читать книгу Ogień przebudzenia - Anthony Ryan - Страница 10
ОглавлениеCo mamy na myśli, kiedy posługujemy się terminem „produkt”, tym skądinąd niewinnym słowem, które tak ogromnie zyskało na wadze w ciągu minionego stulecia wraz z nastaniem Epoki Korporacyjnej? Większość czytelników, głęboko w to wierzę, odpowie jednym słowem: „krew”. A jeśli ktoś jest skłonny do bardziej rozwlekłego stylu, rozwinie może swoją definicję i powie: „smoczą krew”. To zasadniczo poprawna odpowiedź, ale zwykle ukrywa naprawdę ogromną złożoność tematu, który podejmuję na stronicach tego skromnego tomu. Rzecz bowiem w tym – co może potwierdzić nawet najbardziej zabobonny dalcyjski dzikus czy bezrozumny analfabeta z Wysp – że nie istnieje tylko jeden rodzaj produktu. Oszczędzę ci, drogi czytelniku, sążnistego technicznego opisu każdego wariantu i rosnącej listy pochodnych zbieranych z ciała arradsyjskiego smoka, ponieważ mam wrażenie, że trafniejsze i być może bardziej zabawne będzie po prostu przytoczenie mantry, jakiej uczy się uczennice Akademii Kształcenia Kobiet Żelaznego Syndykatu, do których mam zaszczyt samej się zaliczać:
Niebieska dla umysłu.
Zielona dla ciała.
Czerwona dla ognia.
Czarna dla mocy.
Z „Plazmologii dla laików”
panny Amorei Findlestack.
Wydawnictwo Żelaznego Syndykatu,
190 rok Kompanii
(1579 wg kalendarza mandinorskiego).