Читать книгу Ksiądz Marek Jandołowicz, cudotwórca i prorok konfederacji barskiej. Szkic historyczny. - Antologia - Страница 4

KSIĄDZ MAREK, CUDOTWÓRCA I PROROK KONFEDERACJI BARSKIEJ. SZKIC HISTORYCZNY.

Оглавление

Gdybym dziś go widział, szanowałbym go jako dobrego Polaka i gorliwego obywatela; jeżeli wówczas równie z drugimi czciłem w nim kandydata do kanonizacyi, — było winą czasów.

Wybicki.

Legendowa w epizodach szczególnych konfederacya barska wydała bohatera, który w postaci swojéj ogniskuje treść pamiętnych szlachty polskiéj porywów i dokładny ówczesnych jéj usposobień stanowi wyraz. Przejęty aspiracyami działaczów z r. 1768 i czynny w ich pracy biorący udział, był ów bohater osobistością konkretną; tyle jednak fantazya i uczucia narodu narzuciły na niego tajemniczych osłon i barw cudownych, że już w oczach współczesnych stał się niemal legendą. Idealizowanie osobistości konkretnych lub nawet stwarzanie reprezentujących panujący kierunek mytów podczas uniesień gorętszych stanowi fakt zwykły; nie innego téż procesu psychicznego szlachty polskiéj wytworem jest cudotwórca ksiądz Marek, jak greccy i rzymscy heroje, jak z doby nowszéj Arnold Winkelried, Joanna d’Arc itp. Postaci takie są krystalizacyą panujących w danéj chwili kierunków moralnych i rzetelny ducha czasu stanowią pomnik; wyczynienie zaś z fantastycznych akcesoryi konkretu i wyjaśnienie genezy bohatera do oświetlenia wieku, twórczości i charakteru narodu pożytecznym być powinno przyczynkiem.

Fundament legendy o księdzu Marku stanowi wyrażone w przytoczonych obficie faktach przeświadczenie narodu, że był cudotwórcą-prorokiem. Nie zdobyła się fantazya ojców z ośmnastego wieku na skończoną, kwiatami cudowności wonną o bohaterze opowieść; nie wysilała się nad wcieleniem panujących wyobrażeń w organicznie stworzony ponzysł poetyczny, lecz poprzestała na samém podaniu pozbawionych twórczéj kompozycyi, uszczkniętych z wiary w cudotwórstwo wydarzeń. Cykl ich otwiera przypisywana księdzu Markowi przepowiednia koliszczyzny i oblężenia Częstochowy za konfederacyi barskiéj; za przepowiednią zaś ową snuje się szereg cudów i proroctw.

Profecie pobożnego Marka karmelity, które spiritu divina zamiast kazania napisał, a potym za radą starszych, zaprzysiągłszy, in publicum wydał tenoris sequentis.


Dotąd jest berło polskie niekwitnące,

Dotąd nie będzie wstępne, władające;

Ale jak tylko na wstępnym zostanie,

Drgną strachem schyzma, lutry i poganie.

Pierwsi dwaj swojéj krnąbrności przypłacą,

A drudzy prawo wraz z państwem utracą;

Kościół na skale stanie się wspaniały,

Dwój głowny kolos zamieni się w biały,

Natenczas, pielgrzym, wielkie swoje śluby

Złożę przy grobie, trybut sobie luby,

Niewolnik wolny ujdzie bez okupu,

Strzelec pozbędzie łakomego łupu,

Rosa naturę chłód w ciepło zamieni,

Kogut z chytrości jak wąż się wyleni,

Tak nasze runą znowu swoje wieki (?)

Wieść opowiada czas już niedaleki,

Ale ty Polska po czasu niewiele

Miecz krwie niewinnéj obficie wyleje;

Wiele niewinnych marnie zginie braci,

Wstyd poświęcony Bogu panna straci,

Kapłan z ofiarą przy ołtarzu lęże,

W toż licho mnicha z zakonnikiem sprzęże,

Cna góra, złotym otoczona kołem,

Niech ufa w Bogu, nisko bije czołem,

Bo, wiem, najbliższą będzie strasznéj burzy,

Dym ją zarównie z innemi okurzy.

Kościoły z ozdób swych zdarte zostaną.

Dni zgoła wszystkie płaczliwością staną;

Lecz się Najwyższy swéj krzywdy użali,

Na nich się samych to nieszczęście zwali.

Lecz czyń twojemu wczesne dzięki Bogu,

Bo on Im przytrze wyniosłego rogu;

A ty jak Phoenix z popiołu powstaniesz

I cnéj Europy ozdobą się staniesz

[Z księgi rękopiśmiennéj w posiadaniu adwokata L. Méyeta. Treść Wieszczby pochodzącéj według jednych rękopisów z r. 1763, według innych z r. 1765, a przypominającéj Profecie, podaje Wojcicki (Cmentarz powąskowski, III, dodatków str. IV)].

Obiecywał ksiądz Marek konfederacyi — powiada Kitowicz [Pamiętniki do pan. Augusta III i pierwszych lat St. Aug, Poznań, 1840. II, str. 9 i 10], pomyślny skutek i rzetelność przepowiedni swoich stwierdzał cudami; „na dowód... pioruny i grzmoty, jako niegdyś Samuel prorok, z nieba sprowadzał”. Podczas oblężenia Baru, gdy puszkarz pierwszéj bateryi rosyjskiéj lont do zapału przyłożył, patrzący na to z wału ksiądz Marek krzyż zrobił w powietrzu i armata rozerwaną została od wystrzału na sztuki. [Rulhiére, Histoire de l'anarchie de Pologne. Paris, 1807. III, 90]. Cudotwórstwo księdza i w Rosyanach budziło wrażenie. Gdy wziętego do niewoli kazali jenerałowie rosyjscy zabić, — uderzeni świętobliwością postawy karmelity żołnierze nie posłuchali rozkazów, lecz, do nóg mu padłszy, o błogosławieństwo prosili i proroctw słuchali. [Rulhiére l. c. III. 91]. Działał cuda ksiądz Marek nietylko śród zdarzeń natury publicznéj, lecz i w życiu potoczném. Odgaduje treść rozmowy grzesznéj, prowadzonéj przez panienki na odległéj przechadzce; niemocą rąk dotyka mężczyzn, którzy powątpiewali o świątobliwości jego i wziąć go chcieli za przedmiot żartu; śród uczty wywołuje pioruny i grzmoty. [Wójcicki l. c. str. V]. Poczytywano téż karmelitę za świętego i nie wierzono w jego śmiertelność. Gdy panna Agata Cielecka oznajmiła ojcu o skonie księdza, — stary szlachcic, przeświadczony o nieśmiertelności cudotwórcy, w uniesieniu córkę strofował: „Bredzisz waść, moje dziecię, święci nie umierają, — ksiądz Marek nie mógł umrzéć”. [Przegląd poznański z r. 1856, t. XXII, str. 526].

Czas zacierał pamięć o szczegółach życia i rodowém nazwisku zakonnika, lecz do legendy coraz więcéj dorzucał kwiatów. Wzięła w opiekę księdza Marka poezya i wątek opowieści cudownéj dosnuła do końca.

* * *

Do literatury wprowadził cudotwórcę autor ogłoszonych w roku 1838 Pamiątek JMPana Seweryna Soplicy w dwóch krótkich opowiadaniach: „Ksiądz Marek” i „Kazanie konfederackie” przedstawił bohatera w świetle żywéj jeszcze tradycyi. „Co natrą (Kozacy pod Rzeszowem) na księdza, by go na spisy porwać, to spisy powietrze kolą mimo habitu, a ksiądz się tylko uśmiecha... Widząc, że lubo bezbronny, ani żelazo, ani ołów jemu nie szkod dawaj probować rękoma go porwać... Ale co który się przybliży, to jak go swoim krzyżem przeżegna, kozak na ziemię bęc, jak długi, a koń jego w czwał, nie nazad, ale do naszych — i tak kilkunastu położył, że każdy, lubo bez szwanku został, ale utracił konia”. Mając po stoczonéj bitwie objawienie, że pułkownik w wojsku rosyjskiem, katolik, ranny śmiertelnie pragnie spowiedzi, — udaje się do obozu nieprzyjacielskiego i, po oddaniu choremu posługi, dostaje się, poznany, w ręce żołnierzy. W towarzystwie dwóch najdoświadczeńszych setników, pod eskortą 50 kozaków odesłany do Lwowa, — wjechał z całą tą strażą do obozu polskiego.

Ksiądz Marek Rzewuskiego nie ma w sobie potęgi cudotwórczéj, ani namaszczenia i surowéj powagi proroka. Cuda jego nie przerażają i nie wstrząsają nadzwyczajnością i siłą, lecz robią wrażenie niewinnego żartu lub zręcznie wykonanéj sztuki kuglarskiéj; nie mają właściwego celu, skoro po za odpowiednim nastrojem chwili i po za potrzebą dokonywane są jedynie w zamiarze wywołania podziwu. Ni stąd ni zowąd zaprasza siedzących przy obiedzie na ganek; wychyliwszy kielich, żegna nim chmurę i wywołuje błyskawice, grzmoty i siedm piorunów. „Aż wszyscy zaczęli tulić się do księdza, prosząc go, aby dał pokój, a wyznając, iż się mocno przelękli. Ksiądz Marek na to: „Nie bójcie się, moje dzieci, Pan Bóg błogosławi zabawy nasze i, przeżegnawszy chmurę drewnianym krzyżem, co go z paciorkami nosił u boku wedle karmelitańskiego obyczaju, ona wnet się rozeszła i najpiękniejsza wróciła pogoda”.

Metodą działania cudów robi wrażenie kuglarza, w przemówieniach zaś zdradza facecyonistę i rubasznego gadułę. Zgromiwszy szorstkimi wyrazami obecnych panów, schodzi z ambony, nuci pieśni iznowu na kazalnicę powraca, by napominać i zapalać do miłości ojczyzny. Chociaż ksiądz Marek nie natchnionym Skargą, lecz dość nieokrzesanym był mnichem, ponimo tego „najdumniejszych panów i najburzliwszą szlachtę tak radą swoją shołdował, taką ufność ku sobie zyskał, że chyba gdzie go nie było, tam się jedność przerywała, a co dziwniejsza, że wszystkich w wytrwałości utrzymywał, bynajmniéj płonnych nadziei nie robiąc”. Dowodem wpływu zniewolenie do spowiedzi wychowanego na wzorach francuskich deisty i budzenie szacunku w gromionych magnatach, którzy w pokorze całowali go w rękę. Dobrego mniemania o sobie nie taił: „Pożegnam was — mówił w kazaniu, — powrócę do klasztoru... a tam będę błagał Najświętszą Pannę za sobą: tak! za sobą; bo samo patrzanie na wasze grzechy zmazało duszę moją... A więcéj nie powiem wam, bo nareszcie i duch boży znużył się w piersiach moich”.

Nasłuchał się Rzewuski o cudotwórcy-proroku podczas pobytu swego w konwikcie karmelitów berdyczowskich i przedstawił go zgodnie z tradycyą; Słowacki znowu w ogłoszonym w r. 1841 Beniowski mniéj ku charakterystyce księdza Marka pierwiastku podaniowego, więcéj użył fantazyi. W kreacyi Słowackiego przeważa rycerz, z obojętnością pewną patrzący na śmierć przeciwników, z pobłażaniem na ekscesa konfederatów. Gdy umierał z ran jeden z najbardziéj zaciętych wrogów konfederacyi, —

Ksiądz Marek z krzyżem do niego przyskoczył;

Lecz zdrajca za krzyż ukąsił zębami

A potém ręką odepchnął i zbroczył...

Ksiądz wyjął brewiarz, ustami namoczył

Palce i karty przewracał z pokorą

Wiedząc, że duszę tę — już diabli biorą.

Nie myśli nawoływać do zgody rąbiących się w sprawie błahéj: Sawy z Beniowskim

..... Nie pójdę godzić:

Niechajże sobie trochę krwi utoczą;

To może nadto gorących ochłodzić,

Potém z rozwagą większą w ogień skoczą...

Konfederatów bez ogródki gromi, takimi ich zarzucając listami:

Afekt i łaska Pana Zbawiciela

Z nami, W nawiasie: Niech was powystrzela

..... i diabeł, że się tak kłócicie

I zostawiacie Bar Moskali pastwą!

A choć szlachetne imiona nosicie,

Jest z was ohyda boska i plugastwo,

Pan regimentarz zaś sam mianowicie,

Który obiecał karmić nas jak ptastwo

Indyjskie, imbier przysyłać, muszkatel,

Cierpi, że buty dziś je obywatel.

Venit judicium! Nie odemnie sługi

Usłyszy wtenczas sąd, lecz przed Chrystusem

Żapłaci swoje zaciągnięte długi;

Tożsamo pan Rożański [Zapewne marszałek lubelski Rożewski], co Fabiusem

Jest w naszéj partyi, także i ten drugi

Niech wie, że sądu dzień nadchodzi kłusem

I weźmie wszystkich was jak tuman śmieci, —

Pisze to zgłębi żalu do Waszeci.

Zresztą, ten zawadyacki nieco zakonnik umie użyć w potrzebie reklamy i straszyć mocą nadludzką:

Ja was tu jednym znakiem krzyża skruszę

I na tém miejscu krwi popłynie rzeka

Gdzie stoję, a te góry palcem ruszę

I na... (wrogów)... pójdą!..

Złamany na duchu, nie rozpacza przecież o sprawie i zachęca do czynu:

Patrz na mnie! jestem także zmordowany,

A kto wie, co tam w mojem sercu płacze?

A jednak wziąłem w ręce krzyż drewniany......................................

Ksiądz Marek Jandołowicz, cudotwórca i prorok konfederacji barskiej. Szkic historyczny.

Подняться наверх