Читать книгу Dziewczyna na miesiąc. Styczeń - luty - marzec - Audrey Carlan - Страница 5
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ОглавлениеPrawdziwa miłość nie istnieje, choć przez wiele lat byłam przekonana, że tak. Właściwie to wydawało mi się, że ją znalazłam. Dokładniej rzecz ujmując, nawet cztery razy.
A zatem był:
Taylor. Sympatia z liceum. Spotykaliśmy się przez całą szkołę. Grał w najlepszej baseballowej drużynie w historii naszego liceum. Był wielki, miał więcej mięśni niż mózgu i kutasika wielkości fistaszka. To pewnie przez te wszystkie sterydy, jakie przyjmował za moimi plecami. Rzucił mnie w wieczór po rozdaniu świadectw w ostatniej klasie. Nawiał z moim dziewictwem i liderką drużyny cheerleaderek. Słyszałam, że wywalili go ze studiów i skończył jako mechanik w jakiejś mieścinie. Ma dwoje dzieci i żonę, która przestała go już dopingować.
Potem był pomocnik wykładowcy z pierwszych zajęć z psychologii w college’u w Las Vegas. Miał na imię Maxwell. Żywiłam przekonanie, że ten młody chłopak był cudotwórcą. I miałam rację – udało mu się podbić moje serce i jednocześnie zaliczać dziewczyny z każdej klasy, w której pełnił funkcję PN. W jego wypadku skrót należało rozwijać jako Przelecę cię Natychmiast. W porządku. Skończyło się na tym, że jednocześnie zaszły z nim w ciążę dwie dziewczyny i został wyrzucony z college’u za niedozwolone kontakty z uczennicami. Jako dziewiętnastolatek musiał płacić alimenty na dwoje dzieci z różnymi kobietami. Był w tym jakiś ostateczny romantyzm. Dzięki Bogu zawsze upierałam się, żeby zakładał gumkę.
Kiedy miałam dwadzieścia lat, zrobiłam sobie przerwę w nauce i przez cały rok pracowałam jako kelnerka w MGM Grand przy Las Vegas Strip. To właśnie tam dopisało mi szczęście i spotkałam numer trzy, Benny’ego. Tyle że ani ja nie byłam szczęśliwa, ani on. Zajmował się liczeniem kart w kasynie, cały czas powtarzał, że wyprzedaje akcje, rozpracowuje kasyna i uwielbia grać w pokera. Mieliśmy burzliwy romans, który nie miał nic wspólnego z romantyzmem. Odnoszę wrażenie, że większość czasu spędziłam pijana i pod nim, ale niestety wierzyłam w jego gorące uczucie. Cały czas mnie o nim zapewniał. Piliśmy bez przerwy przez dwa miesiące; pływaliśmy w basenie hotelowym i pieprzyliśmy się co noc w jednym z pokoi, który udało mi się załatwić u kolegi na recepcji. Serwowałam darmowe drinki w barze jemu i jego znajomym, a on wieczorami dawał mi klucz do któregoś z pokoi. Działało. Do czasu. Benny został przyłapany na oszustwie i zniknął. Przez pierwszy rok jego nieobecności szalałam z rozpaczy. Potem dowiedziałam się, że ciężko go pobito i ledwo uszedł z życiem. Przez cały czas leżał w szpitalu, a potem uciekł z miasta, nie zaszczyciwszy mnie ani jednym słowem.
Moim ostatnim błędem był ktoś, kogo można określić mianem kropli, która przelała czarę goryczy. To przez niego nabrałam przekonania, że prawdziwa miłość to coś, na czym zbijają kasę producenci kartek pocztowych, autorzy romansów i scenariuszy komedii romantycznych. Nazywał się Blaine, ale na drugie z pewnością miał Lucyfer. Był wygadanym biznesmenem. Biznesmenem w szerszym tego słowa znaczeniu, bo tak naprawdę to zajmował się lichwą. To ten sam mężczyzna, który pożyczył mojemu ojcu więcej pieniędzy, niż ten kiedykolwiek byłby w stanie oddać. Najpierw zainteresował mnie, potem zainteresował jego. Byłam wtedy pewna, że nasza miłość jest niczym bajka. Blaine obiecywał niebo, a zgotował mi piekło na ziemi.
– I właśnie dlatego uważam, że powinnaś przyjąć propozycję pracy u ciotki i zakończyć to, co robisz teraz.
Moja najlepsza przyjaciółka, Ginelle, żuła gumę tak głośno, że słyszałam to w słuchawce. Odsunęłam ją od ucha.
– Mio, to naprawdę jedyny sposób. Jak inaczej chcesz wyciągnąć ojca z tego bagna i pozbyć się Blaine’a i jego zbirów?
Napiłam się wody z butelki, w której tańczyły promienie kalifornijskiego słońca.
– Gin, nie wiem, co robić. Nie mam takich pieniędzy. W ogóle nie mam żadnych pieniędzy. – Moje westchnienie zabrzmiało głośno i dramatyczne, nawet w moich uszach.
– Posłuchaj. Zawsze byłaś zakochana w miłości…
– Już nie! – przypomniałam swojej najlepszej przyjaciółce.
Słyszałam w słuchawce odgłosy Vegas. Ludzie myśleli, że na pustyni jest cicho. Na pewno nie na Strip. Niezależnie od tego, gdzie jesteś, dobiega cię monotonny brzęk i dzwonienie automatów do gry. Nie da się od tego uciec.
– Wiem, wiem. – Przełożyła słuchawkę do drugiego ucha, przez co u mnie rozległ się trzask. – Ale przecież lubisz seks, prawda?
– Gin, ja nie jestem Barbie. I lubię matematykę. Nie zadawaj mi więc durnych pytań. Ja tutaj umieram. Albo raczej: jeśli nie skołuję miliona dolarów, to tym, który spojrzy śmierci w oczy, będzie mój ojciec.
Ginelle jęknęła i wróciła do głośnego żucia gumy.
– Chodzi mi o to, że jeśli przyjmiesz pracę luksusowej panienki do towarzystwa, to będziesz musiała ładnie wyglądać i dużo się pieprzyć, prawda? Nie bzykałaś się od kilku miesięcy. Równie dobrze możesz to teraz nadrobić, co nie?
Zdaniem Ginelle bycie luksusową call girl to praca marzeń.
– To nie jest Pretty Woman, a ze mnie żadna Julia Roberts.
Podeszłam do swojego motocykla Suzuki GSXR 600, który nazywałam po prostu Suzi. Był jedyną wartościową rzeczą, jaką posiadałam. Wsiadłam na motocykl, włożyłam telefon w uchwyt i włączyłam głośnik. Podzieliłam swoje długie czarne włosy na trzy pasma i zaplotłam gruby warkocz.
– Posłuchaj, wiem, że chcesz dobrze, a ja naprawdę nie wiem, co robić. Nie jestem dziwką. Przynajmniej nie chcę nią być. – Na samą myśl o tym czułam ogromne przerażenie. – Ale przecież muszę coś wykombinować. I zarobić dużo i szybko.
– Tak, wiem. Daj mi znać, jak było na spotkaniu w Luksusowych Przyjaciółkach. Jak będziesz mogła, to zadzwoń jeszcze dzisiaj. Kuźwa, spóźnię się na próbę, a jeszcze muszę się przebrać.
Nagle jej głos się zmienił i wiedziałam, że właśnie biegnie przez kasyno, by przygotować się do pracy, i przyciska do ucha telefon, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy patrzą na nią jak na szurniętą. I to właśnie dlatego była taka wyjątkowa. Zawsze się tak zachowywała. Zawsze. Tak jak ja.
Ginelle pracowała w Dainty Dolls Burlesque Show w Vegas. Moja najlepsza przyjaciółka była drobna, urocza i doskonale wiedziała, jak potrząsać tyłkiem. Mężczyźni z całego świata przyjeżdżali, by obejrzeć pikantne show na Strip. Mimo wszystko nie zarabiała tyle, by móc wpłacić pieniądze za mnie lub mojego staruszka – i nigdy jej o to nie pytałam.
– W porządku, kocham cię, moja ty zołzo – powiedziałam słodko i wsunęłam warkocz za kołnierz skórzanej kurtki, tak że opadł między łopatkami.
– Ja ciebie bardziej, poczwarko.
Przekręciłam kluczyk, zwiększyłam obroty i założyłam kask. Schowałam telefon do wewnętrznej kieszeni kurtki, dodałam gazu i pomknęłam w stronę niechcianej przyszłości, której nie mogłam uniknąć.
* * * *
– Mia! Moja kochana dziewczynka! – ucieszyła się ciotka, obejmując mnie chudymi rękami i przyciskając do piersi. Jak na taką drobną kobietę miała zadziwiającą siłę. Ciemne włosy upięła w eleganckiego banana. Tego dnia założyła białą bluzkę, delikatną niczym jedwab – pewnie dlatego, że to był jedwab. Oprócz tego miała na sobie seksowną ołówkową spódnicę z czarnej skóry i wysokie szpilki z czerwonymi podeszwami, o których tyle czytałam, przeglądając najnowszego „Vogue’a”. Wyglądała przepięknie. Mało tego – wyglądała drogo.
– Ciociu Millie, jak dobrze ciocię wi… – zaczęłam, ale na moich ustach spoczęły dwa palce o paznokciach pomalowanych lakierem w kolorze krwistej czerwieni, i zamilkłam.
Krzyknęła z dezaprobatą:
– Ach, tutaj musisz się do mnie zwracać per pani Milan!
Wywróciłam oczami, w odpowiedzi ona zmrużyła swoje.
– Laluniu, po pierwsze, nie wywracamy oczami. To niegrzeczne i nie przystoi damie. – Zacisnęła usta w wąską kreskę. – Po drugie…
Ciotka oglądała mnie jakbym była dziełem sztuki, posągiem. Czymś zimnym i niedostępnym. Może tak właśnie było. Trzymała w dłoni mały koronkowy wachlarz, który rozkładała i składała, a potem uderzyła nim w otwartą dłoń.
– …nigdy nie mów do mnie „Millie”. Tamta kobieta nie istnieje już od dawna, odeszła, gdy pierwszy mężczyzna, któremu zaufała, wyrwał jej serce i nakarmił nim swoje psy.
Przed oczami stanęła mi straszliwa wizja, ale ciocia Millie była szczera.
– Broda do góry.
Złapała mnie pod brodę i zmusiła do wykonania polecenia. Potem zabrała się do wrażliwego miejsca na dole kręgosłupa, w którym moja obcisła koszulka z koncertu nie dotykała zafarbowanych dżinsów wręcz uwielbianych przeze mnie. Natychmiast się wyprostowałam i wypchnęłam klatkę piersiową. Czerwone usta rozchyliły się w uśmiechu, ukazując idealnie wybielone proste zęby. Zęby były najlepszą rzeczą, jaką można było kupić za pieniądze, tak więc bogate dziewczyny tutaj w Los Angeles często wydawały na nie majątek. Nie dało się splunąć na dwa metry bez trafienia w kogoś, kto chodzi do dentysty częściej, niż wynikałoby to z potrzeb zdrowotnych, ale mimo wszystko o wiele rzadziej niż do dermatologa na comiesięczne wstrzykiwanie botoksu. Ciocia Millie najwyraźniej często odwiedzała dobrego i drogiego dentystę. Dobiegała już pięćdziesiątki, a mimo to wciąż była atrakcyjna.
– Tak, z pewnością jesteś cudowna. Ubierzemy cię porządnie i zrobimy próbne zdjęcia.
Wzięła do ręki mój warkocz i skrzywiła się.
Cofnęłam się i wpadłam na stojący za mną skórzany fotel.
– Jeszcze się na nic nie zgodziłam.
Zmrużyła oczy.
– A nie mówiłaś przypadkiem, że potrzebujesz dużo pieniędzy, i to jak najszybciej? Nie wspominałaś do tego o swoim bezwartościowym ojcu, który leży w szpitalu? I ma kłopoty? – Powoli usiadła, skrzyżowała nogi i oparła ręce na białych skórzanych podłokietnikach.
Ciocia Millie nigdy nie lubiła mojego ojca. Co było niesprawiedliwe z jej strony, ponieważ jako samotny ojciec dwoił się i troił, zwłaszcza gdy jej siostra, a moja matka, porzuciła swoje dwie córki. Miałam wtedy dziesięć lat. Madison zaledwie pięć i nie zachowała ani jednego wspomnienia o matce.
Przygryzłam wargę i spojrzałam w jasnozielone oczy ciotki. Byłyśmy do siebie takie podobne. Odnosiłam wrażenie, że patrzę w lustro i widzę w odbiciu siebie za dwadzieścia pięć lat. Miała takie same jasnozielone, niemal żółte oczy jak ja, którymi przez całe życie zachwycali się ludzie. Są jak zielone ametysty, mawiali. Jak rzadkie zielone diamenty. Nasze włosy miały dokładnie ten sam odcień, tak czarny, że gdy padały na nie promienie słońca, można byłoby przysiąc, że są granatowe.
Oparłam się na niewygodnym fotelu i nabrałam powietrza.
– Tak, tata wpakował się w wielkie kłopoty z Blaine’em.
Millie zamknęła oczy i pokręciła głową. Przygryzłam wargę na wspomnienie bladego, wychudzonego i strasznie posiniaczonego taty, leżącego bez życia w szpitalu.
– Jest teraz w śpiączce. Cztery tygodnie temu bardzo mocno go pobito. Do tej pory się nie obudził. Lekarze podejrzewają uszkodzenie mózgu, ale jeszcze przez jakiś czas nie będą mogli tego potwierdzić. Ma połamane kości. Nadal jest w gipsie – zakończyłam.
– Jezu Chryste. Co za zwyrodnialcy – szepnęła i sięgnęła ręką, by zaczesać za ucho niesforne pasemko włosów i się uspokoić. Widziałam, jak robiła to już wcześniej. Millie była mistrzynią manipulacji i potrafiła kontrolować emocje lepiej niż ktokolwiek, kogo znałam. Zazdrościłam jej tego talentu. Bardzo go potrzebowałam.
– Tak. I w zeszłym tygodniu, gdy czuwałam przy łóżku ojca, przyszedł do mnie jeden ze zbirów Blaine’a. Bezczelnie wyraził ubolewanie, że coś takiego spotkało tatę. I dodał, że jeśli nie dostaną z powrotem pieniędzy, to go zabiją, a potem przyjdą do mnie i do Maddy. Nazwał to „długiem ocalałych”. Nieważne. W każdym razie muszę szybko skołować milion dolarów.
Ciocia Millie zacisnęła usta i pstryknęła palcami. Poczułam, że za chwilę trafi mnie szlag. Jak mogła być taka spokojna i nieczuła? Na szali leżało życie taty, moje i mojej młodszej siostry. Ojciec jej nie obchodził, ale zawsze miała słabość do mnie i Maddy.
Spojrzała na mnie oczami błyszczącymi z ekscytacji.
– Da się to zrobić, ale w rok. Myślisz, że daliby ci tyle czasu na spłatę długów?
Uniosła brwi i popatrzyła na mnie wyczekująco.
Włoski na moich ramionach stanęły dęba, wyprostowałam się. Pokręciłam głową.
– Nie wiem. Blaine z pewnością chce odzyskać pieniądze, a ponieważ kiedyś coś nas łączyło, może uda mi się go ubłagać. Ten chory, sadystyczny popapraniec zawsze lubił, jak błagałam go na kolanach.
– Laluniu, opisy seksualnych wybryków zachowaj dla siebie. – Uśmiechnęła się szelmowsko. – Wygląda na to, że natychmiast musimy przyjąć cię do pracy. Tylko dla najbogatszych klientów. Musimy działać, jutro rano przyjdź na sesję zdjęciową. To potrwa cały dzień. Zrobimy fotki w różnych pozach, nagramy kilka filmików. Potem moi chłopcy umieszczą je na bezpiecznej stronie.
Wszystko działo się tak szybko. Słowa „da się to zrobić” zdały mi się liną ratowniczą, rzuconą do wody pełnej rekinów, ale wciąż unoszącą się na powierzchni.
– Ale czy będę musiała z nimi sypiać? To znaczy, są różne rodzaje dziewczyn do towarzystwa…
Zamknęłam oczy i po chwili poczułam, jak moich dłoni dotyka coś ciepłego. Ciotka przykryła moje dłonie swoimi.
– Laluniu, nie musisz robić tego, czego nie chcesz. Jednakże w celu zarobienia takich pieniędzy powinnaś rozważyć tę możliwość. Mam niepisaną umowę z klientami. Jeśli dziewczęta z nimi sypiają, to dostają dwadzieścia procent więcej. Te dwadzieścia procent otrzymują w gotówce. Ponieważ w Kalifornii prostytucja jest nielegalna, pieniądze te nie trafiają ani do mnie, ani do mojej firmy. – Dotknęła brody palcem wskazującym. – A moje dziewczęta powinny zarabiać więcej za takie usługi, prawda?
Mrugnęła do mnie. Pokiwałam lekko głową, nie wiedząc, co o tym myśleć. Stwierdziłam, że na razie nie będę się nad tym zastanawiać.
– Będę wynajmować cię na miesiąc. To jedyny sposób, by w każdym miesiącu na czeku znalazła się kwota sześciocyfrowa. – Popatrzyła na mnie wesoło swoimi jasnymi oczami.
Niemal uwierzyłam, że jeśli będę mieć otwarty umysł, wszystko pójdzie gładko.
– Będziesz robić to, czego akurat potrzebuje klient. Ale ja nie sprzedaję seksu. Jeśli będziesz z nim sypiać, to dlatego, że tego chcesz. Jestem przekonana, że gdy zobaczysz niektórych mężczyzn z mojej listy, sama wskoczysz im do łóżka i zapomnisz o dodatkowej prowizji. – Ciotka uśmiechnęła się szeroko, wstała i usiadła za szklanym biurkiem, a potem odwróciła się do komputera i całkiem o mnie zapomniała.
Miałam wrażenie, że przykleiłam się do fotela. Nie byłam w stanie się ruszyć. Cały czas myślałam, jak u diabła to zrobię, ale nagle moje myśli zaczęły zagłuszać moje zasady moralne.
– Zrobię to – usłyszałam swój szept.
– Oczywiście, że zrobisz. – Spojrzała na mnie znad komputera i uśmiechnęła się krzywo. – Jeśli chcesz ocalić życie ojca, to musisz to zrobić.
* * * *
Następnego dnia wszystkich ogarnął szał. Czułam się jak postać grana przez Sandrę Bullock w Miss Agent. Popędzano mnie, peelingowano, woskowano i oskubywano z dotychczasowego życia. Czułam się jak ludzka poduszeczka na igły i niemal przywaliłam konsultantce urodowej, którą Millie zatrudniła do „naprawienia” mnie. To jej słowa, nie moje. Nie mogłam powiedzieć, że wysiłek się nie opłacił. Po wszystkim ledwo poznałam siebie w lustrze. Moje długie czarne włosy, błyszczące bardziej niż kiedykolwiek, opadały pięknymi falami na plecy i ramiona, a skóra cudownie odbijała każdy promień słońca. Opalenizna, nad którą pracowałam przez tyle tygodni spędzonych w Kalifornii, połyskiwała jak miód i podkreślała mocne strony mojej urody. Sukienka, jaką kazano mi założyć, była koloru lawendy, wygodna i obcisła. Idealnie pasowała do każdej krągłości i świetnie pełniła swoją funkcję. Wyglądałam w niej seksownie i szczupło. Kiedy fotograf posadził mnie na zimnej białej marmurowej ławce, przypominałam mrocznego anioła. Kazał mi się przesuwać to w jedną, to w drugą stronę i wkrótce siedziałam z wydętymi wargami i patrzyłam w dal niewidzącym, pozbawionym emocji wzrokiem. Taka właśnie miałam być. Pozbawiona emocji.
Po sesji zdjęciowej, gdy przebrałam się w moje codzienne ubranie, czyli dżinsy i obcisłą koszulkę, udałam się z powrotem do Millie, czyli pani Milan.
– Laluniu, te zdjęcia są rewelacyjne! Zawsze wiedziałam, że idealnie nadajesz się na modelkę. – Zaczęła klikać w kolejne fotki, a ja obeszłam biurko i spojrzałam na to, czym tak się zachwycała. Kiedy zobaczyłam siebie na fotografiach, zaparło mi dech w piersiach.
– To niesamowite. – Na chwilę odebrało mi mowę. Nie mogłam uwierzyć, że to ja. Kręciłam głową, gdy na stronie internetowej Luksusowych Przyjaciółek pojawiały się kolejne zdjęcia. Gdybym nie wiedziała, że to ja, w życiu bym w to nie uwierzyła.
Ciotka uśmiechnęła się leniwie.
– Jesteś przepiękna. – Popatrzyła na mnie tymi swoimi jasnymi oczami. – Taka podobna do…
– Nieważne. – Pokręciłam głową i oparłam się biodrem o szklane biurko. Nie chciałam, żeby mówiła o tym, jak bardzo jestem podobna do matki. – Co dalej? – spytałam, skrzyżowawszy ręce na piersi w poczuciu, że muszę się chronić przed tym, co teraz nastąpi.
Oparła się na skórzanym fotelu i puściła do mnie oko.
– Chcesz zobaczyć swojego pierwszego klienta?
Poczułam przerażenie, ale wyprostowałam się i popatrzyłam na nią obojętnie.
– Zaczynamy grę.
Millie zachichotała, a potem kilka razy kliknęła coś w przeglądarce internetowej i pokazała mi zdjęcie jednego z najobrzydliwiej przystojnych facetów, jakich w życiu widziałam. Nic nie mogło odwrócić uwagi od jego uroku. Nawet na zwykłym firmowym zdjęciu jego włosy koloru ciemnego blondu, zielone oczy i silna szczęka były czymś, o czym można byłoby pisać listy do domu. Miał długie pofalowane włosy i ten niedbały, acz perfekcyjny styl, za którym teraz wszyscy tak szaleli. Ale coś mi się nie zgadzało. Ten facet nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat. I nie był typem faceta, który musi wynajmować kobietę do towarzystwa. Wyglądał tak, że laski z pewnością same się na niego rzucały i traciły dla niego głowę.
– Nie rozumiem. Dlaczego on – wskazałam uśmiechniętego przystojniaka na zdjęciu – miałby potrzebować kogoś takiego jak ja?
Ciotka oparła się, splotła ręce na podołku i zaczęła się śmiać.
– Bo cię wybrał.
Musiałam wyglądać na zaskoczoną, bo szybko mi wyjaśniła.
– Osobiście wysłałam kilka pierwszych zdjęć testowych do niego i jego matki. Z jego matką łączy mnie długa współpraca. W każdym razie przystał na tę propozycję. Jutro rano przyśle po ciebie samochód, będziesz musiała zostać w jego rezydencji przez kolejne dwadzieścia cztery dni.
Poczułam się, jakbym dostała obuchem w głowę.
– Dwadzieścia cztery dni! Oszalałaś? Jak u diabła będę przyjmować zlecenia i stawiać się na castingi? – Moja kariera aktorki rozwijała się niezbyt szybko, miałam jednak tanią agentkę, która od czasu do czasu przysyłała mi jakieś oferty pracy. A wieczorami pracowałam w restauracji.
Millie popatrzyła na mnie, jakby nagle wyrosła mi druga głowa. Zacisnęła usta i brzydko zmarszczyła nos.
– Mio, na kolejny rok musisz zrezygnować ze wszystkich innych form zarobkowania. Od teraz opłaca cię firma Luksusowe Przyjaciółki. Twoje zlecenia będą trwać od jednego do dwudziestu czterech dni, w zależności od wymagań klienta. Ponieważ chcesz zarobić jak najwięcej pieniędzy w bardzo krótkim czasie, musisz brać duże zlecenia. Po dwudziestu czterech dniach będziesz mogła odpocząć w domu, zrelaksować się i ewentualnie poprawić urodę. Pod koniec każdego miesiąca otrzymasz kolejne zlecenie.
– Nie mogę w to uwierzyć! – Zaczęłam chodzić po jej gabinecie, czując się nagle jak zwierzę w klatce, które musi wydostać się na wolność. Właśnie uświadomiłam sobie, że moje dawne życie się skończyło. Skończyło się chodzenie na zwykłe randki – chociaż ostatnio u mnie była posucha. Żadnych castingów i przesłuchań, przez co moja raczkująca kariera aktorki miała stać się mglistym wspomnieniem, bardzo mało czasu na spotkania z tatą, Maddy czy Ginelle.
– To lepiej w to uwierz, dziewczyno. To nie są żarty. Decyzję tę podjęli twój ojciec i były facet, nie masz żadnego wyboru. Ciesz się, że w ogóle cię przyjęłam. Nie zachowuj się jak ignorantka. A teraz usiądź i się zamknij! – mówiła do mnie zupełnie innym tonem niż zwykle – nie było w nim ciepła, lecz chłód zdeterminowanej bizneswoman.
– Przepraszam. – Próbowała mi pomóc, ale to wszystko działo się tak… nagle.
Niesamowite. Opadłam na krzesło przed biurkiem ciotki i oparłam głowę na rękach. Kręcenie nią niczego nie zmieniało. Od tej chwili byłam dziewczyną do wynajęcia. W każdym miesiącu zostanę przypisana do jakiegoś mężczyzny, a jeśli się z nim prześpię, otrzymam dwadzieścia procent więcej w gotówce.
Pokręciłam głową i zaczęłam się śmiać. Śmiechem wariatki. Oparłam głowę o chłodną skórę fotela i spojrzałam na biały sufit. Po chwili powzięłam postanowienie i uspokoiłam się. To właśnie musiałam zrobić. Pozwolę więc, żeby ten seksowny facet zabierał mnie na nudne kolacje biznesowe i w inne miejsca, jakie sobie wymyśli. Nie musiałam z nim sypiać i, co najważniejsze, nie było szans, żebym się w nim zakochała. Miesiąc to za mało, bym wpadła po uszy, tak jak to bywało w przeszłości. Kto powiedział, że muszę porzucić karierę aktorki? Przecież odgrywanie roli, jaką narzucą mi klienci, było idealną szkołą aktorstwa. A potem, kiedy skończy się miesiąc, zostanę kimś innym, aż wreszcie zapewnię ojcu bezpieczeństwo. To może się udać, o ile przekonam Blaine’a do tego, żebym mogła spłacać dług w ratach.
Nabrałam głęboko powietrza, wstałam i wyciągnęłam rękę do ciotki. Uśmiechnęła się szelmowsko, ale nadal seksownie. Była świetna w swoim fachu.
– W porządku, pani Milan – powiedziałam, akcentując jej fałszywe nazwisko, by wiedziała, że w to wchodzę. – Wygląda na to, że jestem pani nową dziewczyną do wynajęcia na miesiąc.