Читать книгу Tutu - Barbara Gawryluk - Страница 3

Оглавление

– Ale ma plamy!

– Kto cię tak pochlapał?

– Piegus!

Takie słowa Tutu słyszała od rana do wieczora. W wielkim chlewie trudno było się schować przed poszturchiwaniami, przezwiskami i dokuczaniem. Tutu nie rozumiała, dlaczego nikt nie chce się z nią bawić. Pocieszenie znajdowała tylko u mamy.

– Co to znaczy „piegus”?


– To znaczy, że masz całe ciało w kropki.

– Ale mam też plamki?

– Są i plamki, to te największe, na przykład tu, na pyszczku. Ale ja te wszystkie plamki, ciapki i piegi bardzo kocham – powiedziała mamusia, liżąc Tutu po grzbiecie.

– A czy ja kiedyś będę taka różowa jak ty i jak wszyscy w chlewiku? – pytała Tutu.

– Tego nie wie nikt – uśmiechnęła się mamusia. – Ale taka w ciapki i plamki jesteś wyjątkowa. Oni to pewnie wreszcie zrozumieją. Muszą dorosnąć. Przecież nie wszyscy są tacy sami. Popatrz na naszą łąkę. Czy wszystkie krowy mają czarno-białe łaty?

– No nie – pokręciła łepkiem Tutu. – Malinka jest brązowa. I Zośka też.

– A kury w ogródku? Wszystkie są białe?

– Nie, nie! – krzyknęła wesoło Tutu. – Są też te trzy z brązowymi łebkami i czarnymi ogonami!

– Podobno gospodarze najbardziej je lubią – dodała mamusia. – Mają od nich najwięcej jajek. Słyszę, jak Basia czasem je chwali.


– Lubię Basię – westchnęła Tutu. – Ona mnie chyba też…

Mała Basia często zaglądała do chlewika. Szczególnie od momentu, kiedy pojawiła się w nim świnka Tutu. Takiej świnki nie miał nikt w całej wiosce! Sierść Tutu była pokryta czarnymi plamkami. Basia widziała, że o świnkę dbała tylko jej mama, pozostałe świnie nie zaakceptowały dziwnego, nowego mieszkańca.

– Jesteś taka ładna – mówiła Basia, biorąc Tutu na ręce. – Wyjątkowa. I kochana – przytulała świnkę, a ta pochrumkiwała cichutko. To były najlepsze chwile.

I to od Basi usłyszała opowieść, która miała zmienić jej życie.

* * *

Basia starała się zaglądać do Tutu każdego ranka przed szkołą. Ale przyszedł dzień, kiedy świnka na próżno wyczekiwała wizyty. Minęło kilka następnych, długich dni. Tutu była zrozpaczona. Nie pomagało przytulanie do mamusi, chciała usłyszeć spokojny głos dziewczynki i znaleźć się przez chwilę w jej ramionach. Miała dość dokuczających jej prosiaków, wstrętnego poszturchiwania i przezywania.

Aż wreszcie otworzyły się drzwi do chlewika i do środka wpadła Basia! Podniosła Tutu i przytuliła ją mocno. Głaskała po grzbiecie i drapała pod brodą.

– Ale się za tobą stęskniłam, Tutu! A ty? Brakowało ci mnie?

Świnka wtuliła łepek w ulubione miejsce na ramieniu dziewczynki. Włosy Basi łaskotały ją w ryjek.


– Muszę ci koniecznie opowiedzieć, gdzie byłam – dziewczynka wyszła z Tutu z chlewika i przysiadła w ogrodzie na ławce. – Pojechaliśmy z klasą na wycieczkę do miasta. Najpierw jechaliśmy autobusem, potem zwiedzaliśmy zamek, oglądaliśmy różne skarby, złote korony i berła, piękne suknie i biżuterię. Spędziliśmy też cały dzień na plaży, nad morzem. Kąpaliśmy się w słonej wodzie! A wieczorem odwiedziliśmy w wielkim akwarium, gdzie mieszkają różne ryby, węże i żółwie. I tam jest takie specjalne kino, oglądaliśmy filmy o zwierzętach. I wiesz, co ja tam widziałam? Film o Wyspie Świnek!

Tutu nastawiła uszu. Wysunęła łepek z ulubionego miejsca na ramieniu Basi i popatrzyła dziewczynce prosto w oczy. Wyspa Świnek? To jakaś bajka?

– To nie bajka, Tutu – mówiła dalej Basia, jakby rozumiała nieme pytanie świnki. – To był film dokumentalny. Daleko stąd, na ciepłym, niebieskim morzu jest wyspa. Nie ma na niej domów, gospodarstw, ludzi, są tylko świnki. Duże, małe, dorosłe i dzieci, różowe, czarne. I są też w ciapki, takie jak ty!

Świnki w ciapki? W kropki? Są gdzieś na świecie? I na dodatek mają swoją wyspę? – Tutu słuchała dalej uważnie.

– Na tej wyspie zawsze jest ciepło – opowiadała Basia. – Rosną palmy i egzotyczne rośliny, otacza ją piękna, piaszczysta plaża i czysta, błękitna woda. Na Wyspie Świnek żyją twoi krewniacy i są tam bardzo szczęśliwi. To prawdziwa rajska wyspa. A ludzie zjawiają się tam tylko wtedy, kiedy trzeba nakarmić świnki. Przypływają łódkami i przywożą im jedzenie.

Czyli ta wyspa to trochę taki chlewik – pomyślała Tutu. – Do chlewika ludzie też przychodzą tylko po to, żeby nakarmić świnie.

Tylko Basia była inna. Basia przychodziła, żeby się pobawić z Tutu, pogłaskać ją i poprzytulać. Właściwie była taką trochę drugą mamą.

Ale Tutu nie wiedziała, że ludzie przychodzą do chlewika również w innym celu.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Tutu

Подняться наверх