Читать книгу Ukraińcy i Polacy - Bohdan Hud - Страница 6
Słowo do polskiego czytelnika
ОглавлениеGdy naukowiec wraca do wydawałoby się już wszechstronnie opracowanego problemu badawczego, należy przyznać, że problem ten nadal jest nie do końca opracowany, wnioski zaś pozostają dyskusyjne, to znaczy nieostateczne. Właśnie z tego powodu autor niniejszego opracowania naukowego poczuł się zmuszony po raz kolejny zagłębić się w meandry stosunków polsko-ukraińskich XIX i pierwszej połowy XX wieku, którym dotąd poświęcił zresztą już wiele artykułów i kilka książek.
Niestety kwestia „Wołynia ’43” dawno wyszła poza ramy dyskusji naukowej. Stała się bowiem przedmiotem szczególnego zainteresowania dziennikarzy, historyków-amatorów, przedstawicieli ruchów społecznych i co najbardziej niebezpieczne – polityków. W kilku ostatnich latach na licznych przykładach widzimy, że instrumentalizacja historii przez nich, dokonywana na ogół w ich partykularnych interesach, jest chyba główną przyczyną, że „upiory przeszłości” nie tylko poważnie zatruwają codzienne relacje między dwoma sąsiednimi narodami, mogą też w sposób negatywny wpłynąć na ich przyszłość.
Potwierdza to słuszność stanowiska Jerzego Giedroycia, który w jednym ze swych ostatnich wywiadów stwierdził, że ciągłe grzebanie w historii jest sprawą bardzo szkodliwą. Dodam, że również niebezpieczną. Można oczywiście zrozumieć tych polityków, którzy bohaterskie strony historii narodowej wykorzystują ku „pokrzepieniu serc”. Trudno jednak zrozumieć, a tym bardziej usprawiedliwiać tych, którzy tragiczne strony przeszłości wykorzystują nie jako słowo przestrogi, nie jako gorzkie, ale niezbędne do uzdrowienia chorego organizmu lekarstwa, lecz kopania rowów między ludźmi, społeczeństwami oraz narodami.
Dziś wśród historyków ukraińskich i polskich brakuje niestety wspólnego podejścia do przedstawienia zarówno genezy, jak i charakteru ostatniej fazy polsko-ukraińskiego konfliktu „o ziemię”/terytorium, korzeni którego, jak się wydaje, należy szukać „kiedyśmy byli Kozakami”. Na ogół przedstawiciele „obu stron” ograniczają się do mniej lub bardziej precyzyjnej analizy wydarzeń z okresu międzywojennego XX wieku, zapominając, iż polityka polskich elit społecznych wobec ludności ruskiej/ukraińskiej Prawobrzeżnej Ukrainy – z Galicją Wschodnią włącznie – ma swą kilkusetletnią historię. Używając określenia marszałka Józefa Piłsudskiego z 1920 roku, była to niestety polityka „poniżenia i ucisku”. Jej konsekwencją było powstanie w relacjach polsko-ukraińskich circulus vitiosus (błędnego koła) ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego zjawiska.
W zaistniałej sytuacji polscy i ukraińscy naukowcy powinni zamyślić się nad słowami francuskiego historyka Daniela Beauvois, który na podstawie własnych badań stwierdził, że straszna rzeź wołyńska z lat 1943‒1944 miała głębokie korzenie w historii i dlatego w poszukiwaniach głównych przyczyn polsko-ukraińskich animozji czasów najnowszych trzeba wyjść poza ramy „komfortowego” z naukowego punktu widzenia okresu międzywojennego. Warto też wziąć pod uwagę, iż rozwój historyczny Wołynia w znacznym stopniu różnił się od procesów zachodzących w Galicji Wschodniej, w tym także w latach 1921‒1939. Dlatego nie można unikać charakterystyki specyfiki społecznej sytuacji oraz dominujących ideologemów na terenach zachodniowołyńskich zarówno przed pierwszą wojną światową, jak i w następnych dwudziestu latach, natomiast w sposób obiektywny wskazać, że kreatorami antypolskich postaw miejscowej ludności byli przede wszystkim działacze rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, w tym – tzw. czarnej sotni, później zaś komuniści z KPZU. Wtedy czytelnik zrozumie, że przyczyną tragicznych wydarzeń w latach 1942‒1944 była nie tyle ideologia tzw. integralnego nacjonalizmu Dmytra Doncowa, zupełnie zresztą nieznana chłopom wołyńskim, ile proste i zrozumiałe hasło „Lachy za Bug!”, rzucone na początku XX wieku w „masy ludu pracującego” przez popów-czarnosecińców i podtrzymane później przez komunistycznych agitatorów.
Zaskakuje też bezkrytyczne podejście historyków po obu stronach granicy do dokumentów archiwalnych, zwłaszcza tych, które dotyczą okresu wiosny-jesieni 1943 roku. Czy warto po raz kolejny przypominać, na ile tendencyjne dane zawierają na przykład protokoły z przesłuchań NKWD, do których dziś jest otwarty dostęp w archiwach Ukrainy? Niemniej historycy zarówno ukraińscy, jak i polscy chętnie powołują się na „zeznania” byłych upowców, wymuszone przed śledczymi przy pomocy tortur. Na przykład jeden z nich miał stwierdzić, że ze swoim oddziałem w ciągu dwóch dni wymordował 15 tys. Polaków w pięciu rejonach Wołynia. Trzeba więc zdawać sobie sprawę, na ile podobne „zeznania” są dalekie od rzeczywistości. Jednocześnie z niewielkimi wyjątkami w ukraińskich i polskich pracach historycznych praktycznie nieobecne są powołania na dokumenty Delegatury Rządu i Dowództwa Armii Krajowej, przechowywane w Archiwum Akt Nowych i Dziale Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. A to właśnie one spisane według relacji świadków wydarzeń pomagają uświadomić sobie, że wydarzenia wołyńskie wiosny-lata 1943 roku miały w znacznym stopniu cechy rewolty chłopskiej, sprowokowanej antypolską agitacją nie tylko nacjonalistyczną, ale również sowiecką i niemiecką. Nastroje chłopów i wydarzenia te były oczywiście wykorzystane także przez kierownictwo OUN/UPA. Ważne jest także uświadomienie sobie, że zarówno nacjonaliści ukraińscy, jak i Sowieci byli zainteresowani „oczyszczeniem” terenów Wołynia z ludności polskiej.
Nic więc dziwnego, że przedstawiciele konspiracji polskiej często zauważali w antypolskich działaniach dowództwa UPA wszechobecną „rękę Moskwy”. Tym bardziej że „depolonizacyjna akcja” zaczęła się tuż po tym, jak w lutym 1943 roku doszło do zaostrzenia stosunków między Kremlem a polskim rządem emigracyjnym. Przyczyną była kwestia przyszłych granic Polski na wschodzie, inaczej – terytorialna przynależność Wołynia i Galicji Wschodniej po zakończeniu wojny. Z tego powodu w dokumentach konspiracji polskiej niejednokrotnie podkreśla się, że antypolska akcja UPA i watah chłopskich była wyraźnie na rękę Stalinowi, który zaprzeczał zasadności pretensji polskich emigracyjnych kręgów rządowych wobec terenów tzw. Zachodniej Ukrainy i Białorusi. Jak lubił mawiać, nie ma człowieka, nie ma problemu! Ponadto kontakty między NKWD i UPA oraz sowieckie wpływy w szeregach nacjonalistów ukraińskich potwierdzają niemieckie dokumenty, wspomnienia aktywnych członków OUN i relacje polskich świadków tych wydarzeń.
Dokumenty Delegatury Rządu podważają też twierdzenie niemal ogółu polskich historyków, że terror samoobrony polskiej, oddziałów partyzanckich oraz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK w stosunku do prawosławnej ludności chłopskiej miały charakter jedynie „akcji odwetowych”, a ich ofiarami byli niemal wyłącznie mężczyźni w wieku od 16 do 60 lat. W rzeczywistości według relacji K. Banacha swoim okrucieństwem wobec dzieci, kobiet i starców często nie różniły się od antypolskich wypraw upowskich i chłopskich (tzw. siekierników). Spotykało się to z odmową i protestami nawet w środowisku wołyńskiej inteligencji polskiej. Ludzkie zezwierzęcenie było niestety „chlebem powszednim” po obu stronach konfliktu, a mniejszą liczbę antyukraińskich akcji ze strony Polaków można wytłumaczyć znaczną liczebną i organizacyjną przewagą Ukraińców.
To, co napisałem wyżej, uzasadnia moim zdaniem potrzebę nowego spojrzenia na dotychczasową koncepcję genezy „Wołynia ’43”, a także pogłębionego, wszechstronnego zbadania przyczyn oraz charakteru konfliktu polsko-ukraińskiego w czasach najnowszych, zwłaszcza jego ostatniej fazy w latach drugiej wojny światowej, ponieważ wiadomo, że diabeł tkwi w szczegółach. Właśnie takie zadanie postawiłem sobie w tej książce przeznaczonej dla czytelnika polskiego i ukraińskiego.
Za cenne wskazówki i uwagi dziękuję profesorom: Stanisławowi Grodziskiemu, Wiesławowi Cabanowi i Jarosławowi Reszczyńskiemu.
Wyrażam wdzięczność Kapitule Nagrody imienia Iwana Wyhowskiego, a także Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, Uniwersytetowi im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu Jana Pawła II. Stypendia, które uzyskałem z tych instytucji, pomogły w przygotowaniu niniejszej publikacji naukowej.
Za wsparcie finansowe wydania książki pragnę serdecznie podziękować Pani Tatianie Jeremiejewej oraz Panu Ihorowi Kawyczowi – Prezesowi Organizacji Społecznej „Pidhirci-Szołom”.
Szczególne podziękowania należą się Profesorowi Jarosławowi Hrycakowi i Redaktorowi Tomaszowi Sakiewiczowi za wsparcie finansowe mojej kwerendy naukowej w Archiwum Akt Nowych i w Dziale Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego.
Bohdan Hud
Lwów, maj 2018