Читать книгу Rybak i geniusz - Bolesław Leśmian - Страница 4

Rybak i geniusz 1

Оглавление

Był pewien rybak ubogi i pracowity. Miał żonę i czworo dzieci. Mieszkał w nędznej chałupie i co dzień chodził na połów ryb nad morze. Zarzucał sieć tylko cztery razy dziennie, gdyż taki miał dziwny obyczaj.

Pewnego razu szedł z siecią na plecach w stronę morza i tak, idąc, śpiewał:

Dziwny rybak ze mnie,

Żal się Panie Boże!

Cztery razy tylko

Sieć zarzucam w morze.

Cztery razy w morzu

Szczęścia chcę próbować,

Bo tylko do czterech

Potrafię rachować 2 .

A teraz opowiem

Słońcu na błękicie,

Jak mego rachunku

Uczyłem się skrycie.

Jeden księżyc w niebie

Świeci na obłoku,

Drugi — na jeziorze,

Trzeci — w moim oku.

Więc razem trzy czynią:

Jeden — drugi — trzeci,

Liczę zaś do czterech,

Bo mam czworo dzieci!

Jakiś wróbel, siedząc na drzewie, przysłuchiwał się uważnie piosence rybaka. Gdy rybak skończył, wróbel strzepnął ze skrzydeł rosę, otworzył dziobek i odpowiedział:

Rybaku, rybaku,

Szczęścia tobie życzę!

Ty liczysz do czterech,

Ja do pięciu liczę.

Mógłbym wytłumaczyć

Małemu dziecięciu,

Jak się nauczyłem

Rachować do pięciu.

Skrzydła moje pędzą

W cztery strony świata,

Bo po całym świecie

Każdy wróbel lata.

Więc mi liczba cztery

Wykreśla się cudnie

Na wschód i na zachód,

Północ i południe.

Cztery świata strony,

Cztery świata kąty,

Liczę zaś do pięciu,

Bo sam jestem piąty!

Zdaje się, że rybak nie rozumiał tej piosenki wróbla, bo szedł dalej w milczeniu i nawet na wróbla nie spojrzał. Tymczasem z dala już zabłękitniało morze, zaszumiały fale i powiał wiatr, zapachem morskiej wody przesycony.

Rybak stanął na brzegu i zarzucił sieć do wody. Po chwili wyciągnął ją, ale bardzo posmutniał, bo zamiast ryb ujrzał na dnie sieci piasek morski. Zarzucił więc sieć po raz wtóry i znowu wyciągnął, lecz nadaremnie, gdyż tym razem sieć napełniła się tylko trawą morską.

Westchnął rybak i pogrążył sieć w morzu po raz trzeci, lecz znów na próżno, bo na dnie sieci tylko ił 3 morski osiadł.

— Nie szczęści mi się dzisiaj! — zawołał rybak. — Dzieci w domu na obiad czekają, a ja dotąd ani jednej ryby nie złowiłem! Już trzy razy sieć zarzuciłem, więc tylko raz jeszcze, ostatni raz mogę ją zarzucić! Jeśli i tym razem nic nie złowię, to trzeba będzie cały dzień głodować.

Rybak zarzucił sieć po raz czwarty i ostatni. Sieć pogrążyła się w morzu, a rybak, patrząc na nią, mówił:

— W morzu odbija się niebo, pełne słońca i obłoków. Sieć moja pogrążyła się nie tylko w morzu, lecz i w tym niebie, które się w wodzie odbiło. Bóg zaś przebywa wszędzie — i w niebie prawdziwym, i w niebie odbitym na fali, więc widzi moją sieć i ryby, które dookoła sieci krążą. Boże, który przebywasz w niebie, odbitym na fali, pobłogosław sieć moją i rozkaż rybom, aby się w sieci zgromadziły!

Rybak westchnął głęboko i chwycił za sieć, aby ją na brzeg wyciągnąć. Wówczas uczuł, że sieć jest ciężka, więc uradował się bardzo, sądząc, że złowione ryby tak ciążą.

Co prędzej wywlókł sieć na brzeg i zajrzał do jej wnętrza, lecz zamiast ryb zobaczył małą szkatułkę miedzianą. Wyjął natychmiast szkatułkę i począł się jej przyglądać.

Szkatułka była na głucho zamknięta i miała na sobie pieczęć ze znakiem sygnetu.

Rybak, zdjęty ciekawością, zerwał pieczęć, otworzył szkatułkę i zajrzał do wnętrza.

Na razie nic nie zobaczył. Szkatułka była pusta. Po chwili wszakże z wnętrza szkatułki zaczęła się dobywać mgła biała. Dobywała się coraz szybciej i coraz swobodniej, aż wreszcie przesłoniła całe morze. Rybak nigdy jeszcze nie widział tak gęstej mgły.

— Ryby żółte, ryby białe

I niebieskie i czerwone,

Czyli chcecie żyć na chwałę

Tego, co ma z róż koronę?

Choćby nas przez życie całe

Krwawy los na ogniu morzył,

Będziemy żyły wciąż na chwałę

Tylko tego, co nas stworzył!

— Nie każda ryba jest rybą w fali,

Nie każda fala — falą w jeziorze!

Czy nie dość mocno ogień was pali?

Czyli wciąż trwacie w swoim uporze?

— Jest czarno-złote kiedyś jezioro,

I cztery fale, każda — zaklęta,

I cztery wzgórza, i lilii czworo —

Więc po czterykroć bądź nam — przeklęta!

— O ryby, ryby! W nocy i z rana

Śnią się wam dawne, człowiecze twarze!

Uznajcie we mnie bożka i pana

I czyńcie wszystko, co wam rozkażę!

Sto dni przeminie, a potem dwieście,

A potem — tysiąc i dwa tysiące —

Lecz nikt nie zgadnie, czym wy jesteście

I czym są cztery lilie kwitnące?

— Choć w ogniu cztery spalą się baśnie,

Choć dola nasza w mroku ukryta —

Wiedz, zły potworze, iż teraz właśnie

Ktoś o nas bajkę cudowną czyta!

Czyta i czyta, aż wszystko zgadnie

I na ratunek ku nam pośpieszy,

A wówczas kara na ciebie spadnie,

I śmierć twa wszystkie ryby ucieszy!

Rybak i geniusz

Подняться наверх