Читать книгу Okaleczone oko - Brent Weeks - Страница 109

Podziękowania

Оглавление

Kłopot z wymogami polega na tym, jak im sprostać. Podziękowania są zwykle równie nużące jak EULA. Gdzie mogę to przewinąć i nacisnąć już przycisk „akceptuję”? A kiedy przyciskasz „akceptuję”, popełniasz krzywoprzysięstwo, bo zapewniasz, że „Tak, przeczytałem” wszystkie warunki wypisane maleńkim drukiem, podczas gdy wcale ich nie czytałeś. Co? Nie wierzysz, że czytam dwanaście tysięcy słów na minutę? Mówię ci, jestem Harriet Klausner i przeczytałem wszyściutkie słowa licencji. AKCEPTUJĘ!

Postawiałem sobie wymóg. Uważałem, że podziękowania są nudne. Moje będą nienudne. Staną się nowym gatunkiem literackim, po który czytelnicy sięgną tłumnie! Nowi czytelnicy będą kupować moje książki nie z zamiarem czytania powieści fantasy, o, nie! Nawet zatwardziali czytelnicy kryminałów po osiemdziesiątce będą kupować moje książki w nadziei, że ujrzą moje dowcipne apoftegmaty na różne tematy, głównie na temat zmiennych kolei losu na rynku wydawniczym. (Czytelnicy kryminałów od razu zrozumieli. Bystrzaki. Wielbiciele fantasy, otrzymujecie ostrzeżenie).

Ale. Bo czyż nie zawsze jest jakieś „ale”? I o ile świetnie bawiłem się, nie zaczynając zdania od spójnika parataktycznego, dopóki nie będę potrafił bezbłędnie napisać „spójnik parataktyczny” [Uwaga dla korekty: Sprawdźcie pisownię dwa razy, dobrze? Byłby straszny wstyd, gdybym zrobił błąd ortograficzny w samym środku apoftegmatu], [a, i sprawdźcie też interpunkcję, zawsze mam wątpliwości, co postawić przy wtrąconych uwagach w nawiasach!], o tyle raz na jakis czas trzeba w swoim życiu zacząć zdanie od I Ale Jednak Lub Przeto Ani. KPW? (Osiemdziesięcioletni fani kryminałów, dzieciaki od fantasy natychmiast rozszyfrowały ten skrót. Otrzymujecie ostrzeżenie).

Ale. Po napisaniu podziękowań do sześciu książek zaczynam dostrzegać, jak ta mordęga zniszczyła dusze większe ode mnie. Prawda jest taka, że w pewnym momencie dodawanie błyskotliwych linijek do kodu źródłowego jako smakowitego kąska dla tego drugiego programisty, który rzeczywiście będzie czytał fragment od linii numer 3,5 miliona do 3,6 miliona, jest jak proch rzucony na wiatr. Proch. Na. Wiatr. Ponieważ lista ludzi do podziękowań tylko rośnie. A wiecie, komu przyjdzie dodać dramatyzmu do odczytywania listy nazwisk? Zapytajmy zespół pracujący przy The Bible Experience, Biblii w wersji audio i zdobywcy Grammy, czyli całą książkę telefoniczną afroamerykańskich aktorów. Oczywiście Samuel L. Jackson załapał się na księgę Ezechiela 25:17 – miejmy nadzieję, że tym razem na prawdziwe wersy, a nie te z Ewangelii Quentina. A kto się załapie na czytanie rodowodów?

Jak sukces, tak i powieść ma wielu ojców, oto więc współrodzice:

Dziękuję Ci, moja żono, Kristi. Za to, że wierzyłaś na początku i nadal wierzysz. Dziękuję córce, która robiła co w jej mocy, żeby poczekać z urodzeniem się, aż jej tata skończy pierwszy szkic, a potem grzecznie spała, żeby tata zdołał przeredagować tego molocha.

Dziękuję asystentowi redakcyjnemu, E.dub, za znoszenie niekończących się przezwisk: Monie, CAPSLOCK i innych, zbyt dobrych, żeby się nimi dzielić. Twój powróz od kozy nadal tu leży. Poważnie, chociaż robisz okrutne rzeczy, na przykład zmuszasz mnie do pracy, jesteś mi wielką pomocą. Nasze życie – a co za tym idzie moje pisanie – jest lepsze dzięki pracy, jaką odwalasz.

Dziękuję Devi (zaciekła przyjaciółka i niezrównana kusicielka, gdy w grę wchodzi zdradzenie zwrotów w fabule), Anne, Alexowi, Timowi, Susan, Ellen, Lauren, Laurze, Jamesowi i Rose z Orbit Books US i UK. Dziękuję Donowi Maassswi, Cameron McClure i reszcie pracowników z agencji Donald Maass Literary Agency. Wiem, że takimi rzeczami się zajmujemy, ale dzięki Wam ta część pracy, która wymaga rzeczywistej pracy, przebiega tak gładko, jak to możliwe, a Wy wydobywacie z niej więcej sztuki, niż wydaje się to możliwe w przypadku jakiegokolwiek mojego dzieła.

Szczególnie dziękuję moim pierwszym czytelnikom roboczej wersji: Mary Robinette Kowal, Heather, Andrew, Timowi, Jacobowi i Johnowi. Nadal w pewnym sensie was nienawidzę, ale moja wdzięczność wzrośnie w miarę, jak wspomnienie bólu, jaki mi zadaliście, osłabnie. Podwójnie dziękuję Timowi i Johnowi za to, że ponownie rzucili się w słowne okopy.

Dzięki dla Arystotelesa za idee tak wielkie, że nie zdołałem przed nimi uciec nawet w drugorzędnym świecie fantasy.

Dziękuję dr J. Kleinowi, byłemu współlokatorowi, za trwający kompleks niższości na punkcie etyki pracy i za tłumaczenia na ostatnią chwilę. Wszelkie nadużycia w kwestiach filozoficznych lub translatorskich wynikają albo z faktu, że o coś go nie zapytałem, albo zignorowałem jego rady. Jeśli to Wasz profesor, to zapytajcie go o przepływanie Hellespontu i wspinaczkę na wieżę. A przynajmniej poproście o parodię Bruce’a Lee.

I na koniec dziękuję Wam, Czytelnicy. Dziękuję, że dzielicie ze mną te światy, za Wasze zachęty, za dzielenie się mną z innymi czytelnikami. To dar i przywilej zarabiać na życie czymś, co się kocha. Dziękuję Wam.

Brent Weeks

Okaleczone oko

Подняться наверх