Читать книгу Vivian - opowiadanie erotyczne - Camille Bech - Страница 4
Vivian
ОглавлениеNie spostrzegł jej, kiedy przecinała drogę między Enghavevej i Kingosgade. Zniknęła w strefie martwego pola i wjechał prosto w nią.
Na szczęście prędkość nie była duża i kiedy wyszedł z samochodu, żeby jej pomóc, stała już na własnych nogach.
– Bardzo przepraszam, czy coś się pani stało?
Przyjrzał się kobiecie, która poza tym, że wyglądała na nieco niezadowoloną, nie sprawiała wrażenia, jakby doznała jakiegoś poważnego uszczerbku.
– Nie, chyba nie, raczej nic się nie stało.
Wydała z siebie kilka nieznacznych jęków, kiedy, utykając, schodziła na pobocze. On objął ją ramieniem z troską.
– Boli?
– Może trochę… Ale to raczej nic wielkiego.
Spojrzała na niego, jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.
– Odwieźć panią do domu?
Odczuwała ból w kostce i wątpiła, czy da radę dojść piechotą do domu, a ten młody mężczyzna sprawiał wrażenie przyjaznego i szczerze przejętego zdarzeniem, więc nic złego nie powinno się zdarzyć.
– Tak, bardzo dziękuję… Jeśli ma pan czas. Nie mieszkam daleko stąd, więc… Jeszcze raz dziękuję.
Otworzył przed nią drzwi samochodu, mówiąc, że chętnie ją odwiezie, żeby zrekompensować jej to przykre zdarzenie.
– Po prostu nie widziałem pani, dopiero od niedawna mam prawo jazdy i… No właśnie, jestem z Jutlandii i nie nawykłem do tak dużego ruchu ulicznego.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu. Był czarujący, kiedy tak siedział i przepraszał, jednocześnie walcząc z lokiem czarnych włosów, który nieustannie opadał mu na czoło.
Był niezwykle przystojny, jego skóra miała delikatnie ciemny odcień, oczy miał brązowe, a ciało wysportowane i zadbane.
Jego rodzice musieli pochodzić z innego kraju, być może z Libanu.
– Z Jutlandii… To co pan tutaj robi?
– Studiuję na uniwersytecie, prawo, ale rzadko jeżdżę samochodem po Kopenhadze, pożyczyłem go od ojca.
– Już prawie jesteśmy, to następny dom po prawej – wskazała na blok mieszkaniowy, a on zjechał na bok.
Wyskoczył z samochodu i otworzył przed nią drzwi, zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch.
– Pomogę pani wejść, proszę dać mi te torby.
Podała mu reklamówki, a on ostrożnie objął ją ramieniem i razem poszli w stronę drzwi wejściowych na klatkę schodową. Widać było, że jest od niej dużo młodszy. Ona właśnie skończyła czterdzieści lat, a on miał około o połowę mniej, ale mimo wszystko sprawiał wrażenie dojrzałego, a na dodatek dobrze wychowanego.
– Dziękuję – powiedziała, kiedy w końcu stanęli w jej ciasnym przedpokoju. – Chciałby pan może napić się kawy albo czegoś innego…
– Poproszę kawę – odpowiedział i popatrzył na nią.