Читать книгу Francuskie pokusy - opowiadanie erotyczne - Camille Bech - Страница 4
Francuskie pokusy Opowiadanie erotyczne
ОглавлениеAnais i Pierre mieszkają na obrzeżach Cannes. Niedawno się pobrali i podczas gdy on każdego dnia jeździ do miasta, gdzie zajmuje się odkupywaniem starych budynków do remontu, ona nie musi robić nic poza korzystaniem z życia w luksusowym domu – prezencie ślubnym ofiarowanym przez jej rodziców.
Anais – jedyna córka bogatego jak marzenie jubilera i dopóki żyje, może się nie obawiać problemów finansowych, nawet gdyby zabrakło jej męża. Pierre stanowi dla niej wszystko, o czym zawsze marzyła – przystojny, utalentowany i zamożny. Dorastał w środowisku, które w żaden sposób nie przypominało jej otoczenia, ale miał dobre maniery, co znaczyło dużo, nie tylko dla Anais, ale z pewnością także dla jej rodziców.
Wysoki i umięśniony, nie wydaje się jednak przepakowany, jego czarne włosy falują i przywodzą na myśl coś zmysłowego, a kiedy wkłada okulary przeciwsłoneczne, przypomina według żony gwiazdora filmowego.
Dobrze do siebie pasują. Jest prawie takiego samego wzrostu co on, o długich, prostych rudych włosach i jasnej cerze pięknie kontrastującej z zielonymi oczami i zmysłowymi ustami. Kiedy razem wychodzili, wzbudzali zainteresowanie, ludzie o nich rozmawiali, nie bez zazdrości. Anais nauczyła się to doceniać już w okresie dorastania, kiedy bardziej niż zabawami z nią rodziców interesowało, żeby robiła wszystko na pokaz.
Pierre był dobrym człowiekiem. Emanował pewnym szczególnym ciepłem, czego jej do tej pory brakowało. Mimo że wcześniej nie tęskniła za tym uczuciem, nie znając go, wiedziała jednak, że czegoś jej brakuje, aż do momentu, gdy spotkała swojego przyszłego męża.
Przeciągnęła swoje smukłe ciało w delikatnej jedwabnej bieliźnie. Kiedy się obudziła, Pierre już nie było i pamiętała słabo, że jak zwykle pocałował ją na pożegnanie. Westchnęła z tęsknoty za nim i pomyślała, że miesiąc miodowy upłynął zbyt prędko. Spędzili go na Karaibach, gdzie mieszkali w luksusowym hotelu i wylegiwali się na słońcu, kiedy akurat nie kochali się w swoim apartamencie przez większość dnia i nocy.
Wobec żadnego innego mężczyzny nie była wcześniej taka uległa, ale z Pierre’em było inaczej. Potrafił ją namówić dosłownie na wszystko, ponieważ podchodził z sercem do wszystkiego, o co prosił.
Robiła z nim rzeczy, których nie próbowała z nikim innym, a on ją niezwykle doceniał, i, przede wszystkim, zaspokajał. Jego prawie nienasycona potrzeba seksu udzieliła się także i jej i zdarzało się, że sama przejmowała inicjatywę, coś, co wcześniej uważała za zarezerwowane wyłącznie dla jednego typu kobiet. Pierre nie przestawał się z nią droczyć i wciąż potrafił doprowadzić ją do zawstydzenia, kiedy zachrypniętym głosem pytał, jak się jej wydaje, co powiedzieliby pan jubiler i jego żona, gdyby się dowiedzieli, jak niegrzeczna jest ich córka.
Pierre spojrzał na zegarek. Niedługo nadejdzie pora lunchu, kiedy zasiądzie w jakiejś małej kafejce na świeżym powietrzu, gdzie będzie mógł w spokoju zjeść, ciesząc się piękną pogodą. Potem musiał przeprowadzić oględziny starego zamku z winnicą, który został wystawiony na sprzedaż.
Przewiesił marynarkę przez ramię i oznajmił sekretarce, że po obejrzeniu winnicy pojedzie prosto do domu.
Wybrał pierwszą z brzegu kawiarnię, usiadł i otworzył gazetę po zamówieniu lekkiego dania. Pogoda była wprost cudowna, a on rozkoszował się samotnością i obserwowaniem pieszych i kierowców.
Po raz ostatni przeczytał dokumentację dotyczącą sprzedaży zamku z winnicą; jeśli dorównywała rzeczywistości, posiadłość stanowiła świetną inwestycję, na której pewnie dobrze zarobi. Gdyby Anais lubiła tego typu miejsca, sam chciałby ją kupić, ale od razu wyobraził sobie, jak zareagowałaby na propozycję zamieszkania tak daleko na wsi.
– Przepraszam, czy to miejsce jest wolne?
Podniósł wzrok znad gazety i spojrzał prosto w najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek zobaczył. Nieznana mu kobieta przywołała na usta uwodzicielski uśmiech, podczas gdy jemu udało się wyjąkać prawie bezgłośne „nie”.
– Czy będzie problemem, jeśli tutaj usiądę?
Zaśmiał się.
– Oczywiście, że nie – proszę usiąść.
Przy innych stolikach wszystkie miejsca były zajęte i nie mógł jej odmówić, skoro chciała usiąść właśnie obok niego. Zresztą nie przyszłoby mu to nawet do głowy, bo spodobała mu się, jak tylko spojrzał jej w oczy. Widać było od razu, że to wyjątkowa kobieta, i momentalnie zdjęła go ciekawość.
– Zoe. – Wyciągnęła rękę w jego stronę.