Читать книгу 1939. Wojna? Jaka wojna? - Cezary Łazarewicz - Страница 8

Оглавление

Czy w 1939 roku mogło się to wszystko potoczyć inaczej? Po przeczytaniu dziesiątków wspomnień, pamiętników, dzienników, książek, starych gazet – wydaje mi się, że istniała też inna droga.

Gdańsk naprawdę był celem Hitlera, a nie – jak uczono mnie w szkole – tylko pretekstem do rozpętania wojny.

Wojna wybuchła przez niezrozumienie.

Hitler obiecał upokorzonym po traktacie wersalskim Niemcom powstanie z kolan, odzyskanie wszystkich straconych terenów i zjednoczenie Niemców pod jedną: narodowosocjalistyczną swastyką. I swój cel realizował krok po kroku. Przyłączył do Rzeszy Austrię, czeskie Sudety i litewską Kłajpedę. Wszystko to odbywało się bez jednego wystrzału, metodą dociskania przeciwnika do ziemi i faktów dokonanych. W hitlerowskim marszu po „swoje” ostatnim trofeum miał być Gdańsk – miasto o dziwnym powersalskim statusie: rządzone przez miejscowy samorząd, nadzorowane przez Polskę i Niemcy.

Hitler nie rozumiał, skąd opór Polaków, by to niemieckie, jak uważał, miasto wróciło znowu do wielkiej Rzeszy. Józef Beck, polski minister spraw zagranicznych – który prowadził negocjacje z Niemcami – nie rozumiał, że Hitler wcale nie blefuje i się nie cofnie. Na początku kwietnia pojechał do Londynu i przywiózł stamtąd, jak sądził, gwarancje bezpieczeństwa i pokój. Nie rozumiał, że Brytyjczycy porozumieniem z Polską wycofują się tylko z kompromitującej polityki ustępstw wobec Hitlera i że nie kiwną palcem, gdy dojdzie do wojny, bo po prostu nie są do niej gotowi.

My też nie byliśmy na wojnę gotowi. Potrzebowaliśmy czasu, a zyskać go mogliśmy tylko – dogadując się z Hitlerem w sprawie Gdańska lub ze Stalinem przeciwko Hitlerowi. Beck nie rozumiał, że to koniec prowadzonej przez niego przez lata polityki równowagi między dwoma mocarstwami, że coś trzeba wybrać. Że żaden Anglik ani Francuz nie ma zamiaru umierać za Gdańsk.

Najgorsze, że nie rozumiał militarnego położenia Polski. Że w zderzeniu z potężną machiną wojenną Niemiec nie mamy żadnych szans. Mnie było łatwiej to bardzo wyraźnie zobaczyć, bo zajrzałem za kulisy wielkiej polityki, a Beck działał po omacku.

Jeszcze mniej rozumieli zwykli Polacy, przed którymi władza ukrywała informacje o niemieckich żądaniach zwrotu Gdańska. W piątek 28 kwietnia 1939 roku wszystkiego dowiedzieli się z przemówienia Adolfa Hitlera w Reichstagu. Był gniew w narodzie, ale też poczucie, że skończyły się żarty i trzeba będzie w końcu utrzeć nosa tym bezczelnym Niemcom.

Bo jedno, co pozostaje w nas od osiemdziesięciu lat niezmienne, to nierealistyczne poczucie własnej pozycji w Europie i świecie. Przekonanie, że to my rozgrywamy Europę, a nie Europa nas, i że muszą się z nami liczyć.

Gdy śledzi się debatę publiczną poprzedzającą wybuch drugiej wojny światowej, zadziwia podobieństwo do czasów współczesnych. Jak tamci Polacy byli podobni do nas! Jak bardzo się nienawidzili, jak oskarżali o zdradę i sprzeniewierzenie wartościom, jak rozdęli patriotyczny balonik. Wtedy też bój toczył się o utrzymanie zagrożonej polskiej tożsamości narodowej, o sposoby zwiększenia przyrostu naturalnego, liberalną demokrację, która miała być w schyłku, i o to, kto lepiej działał na rzecz Polski – ci, którzy służyli Marszałkowi, czy ci, którzy go zwalczali.

I jeszcze jedno pozostało niezmienne: przekonanie, że za wszystkim stoją Żydzi.

Cezary Łazarewicz

1939. Wojna? Jaka wojna?

Подняться наверх