Читать книгу Inspektor Parma i spisek żywnościowy - Christopher Siemieński - Страница 5
ОглавлениеDla Misia, Oli, Jasia oraz dla mojej żony
– to dzięki Wam powstała ta książka.
Jest takie jedno, niepodobne do innych miasteczko. Jada się tam tylko to, co naturalne. Jego mieszkańcy walczą o zachowanie tradycji, dawno już zaniechanej w sąsiednich miejscowościach, takich jak Buły Wielkie czy Parówy Niżne. To Jagodno. Gospodarze Jagodna zdołali ochronić swych obywateli przed zalewem sztucznych dodatków do żywności. A nie było to zadanie łatwe, bo na zdrowie mieszkańców czyhały złowrogie siły...
Nad Jagodnem wstał kolejny słoneczny dzień. Ptaki śpiewały, dzieci maszerowały do szkoły i wszędzie panował spokój. A w każdym razie tak się wszystkim wydawało... Nagle... rozległ się przeraźliwy krzyk: „Ratunku!”. Kilkoro zaalarmowanych przechodniów pognało w kierunku, z którego dochodziło wołanie. Ale było już za późno. Świadkowie natknęli się na nieprzytomnego mieszkańca Jagodna. I, o rety! Był cały... niebieski. Wkrótce miało się okazać, że to dopiero pierwszy z wielu poszkodowanych. Ktoś rozpoczął podstępną grę, w którą chciał wciągnąć mieszkańców.
Biuro inspektor Parmy znajdowało się tuż obok. Każdy, kto kiedykolwiek popadł w tarapaty, wiedział, dokąd się udać: na ulicę Boczkową 23.
Parma urzędowała na piętrze zaniedbanego budynku. Jej biuro mieściło się za drzwiami z mlecznego szkła, na których czarnymi literami wymalowano napis: PARMA I PARTNERZY. Brzuchata świnka spędzała poranki na lekturze „Czasu Jagodna”, pożerając nad gazetą swoje ulubione śniadanie. Była to prawdziwa uczta, na którą składał się kubek nadpsutej kukurydzy, przyprawiony łyżką zgniłych korzonków, odrobiną nieświeżego jęczmienia, kilkoma pleśniejącymi grzybami i szczyptą różnych gatunków traw. A wszystko to wymieszane z wodą i podane w jej ulubionym korycie. Jeśli trafiły się jakieś robaki – tym lepiej! Parma kochała jeść. Żarełko wywoływało w niej szczery, niepohamowany entuzjazm – ale tylko wtedy, kiedy było stuprocentowo naturalne. Jedynym, co mogłoby ją oderwać od dobrze wypełnionego koryta, była porządna kąpiel w błocie.
Dziś, jak zwykle, świnka buszowała w kompoście, na co jej asystent patrzył z niesmakiem.
– Szefowo, mogłabyś chociaż wziąć łyżkę... Wolałbym, żebyś zasłynęła jako najlepsza, a nie najbardziej niechlujna detektyw w mieście.
Parma podniosła głowę znad kompostu i spojrzała na niego kompletnie zaskoczona tą uwagą. Następnie otarła ryjek rękawem turkusowego trencza (to i owo z plaskiem wylądowało przy tym na jej biurku) i odrzekła krótko:
– Mój drogi Szperku, przynajmniej nie pożywiam się tym, co wylądowało w śmieciach. – Po czym wróciła do przerwanego zajęcia. Oraz do lektury.
Szczur miał ogromną ochotę odrzec jej, że on także się tam nie stołuje. Ugryzł się jednak w język. Nastąpiła chwila ciszy, przerywana jedynie okazjonalnym kwiknięciem i chrumknięciem zadowolenia. Nagle Parma odwróciła się do szczura i przeczytała mu nagłówek z gazety:
– „Jagodno zagrożone «kolorową trucizną!». Dwanaścioro poszkodowanych w kolorach tęczy! Wciąż nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za te przestępstwa. Policja gubi się w domysłach! Kim będzie kolejna ofiara?” – Następnie dodała: – Słyszałeś coś o tym?
Szczur porządkował akta sprawy o kryptonimie „tepebe” (właśnie to śledztwo zapoczątkowało ich współpracę). Odwrócił się do Parmy, ale nie zdążył odpowiedzieć na jej pytanie, bo w tej samej chwili za drzwiami rozległ się huk.
Szperek nacisnął klamkę. Do pomieszczenia wpadło bezwładne, zabarwione na czerwono ciało. Szczur podskoczył ze strachu i schował się za biurkiem.
– Jak myślisz, szefowo, kto to może być? – spytał, ukrywając się za bezpieczną barykadą.
– Pojęcia nie mam, mój drogi Szperku. Bez dwóch zdań to najnowsza ofiara kolorowej trucizny.
Świnka przyjrzała się nieprzytomnemu czerwonemu osobnikowi przez swoje wierne szkło powiększające. Jej uwagę zwrócił rękaw jego ubrania. Widniała na nim naderwana naszywka z logo jakiejś firmy. Z kieszeni na piersi poszkodowanego Parma ostrożnie wyjęła prostokątny przedmiot. Był to identyfikator z kodem kreskowym. Detektyw rzuciła swemu asystentowi powątpiewające spojrzenie.
– Wyłaź, Szperku! Nic ci się nie stanie. Musisz być odważniejszy, jeśli chcesz pracować w tej branży.
Szperek wolno wysunął się zza mebla i zaczął obwąchiwać ciało. Zawsze szczycił się doskonałym powonieniem i był pewien, że wywęszy każdy podejrzany zapach. Kiedy tak niuchał, zauważył, że ofiara zaciska coś w lewej pięści. Przysunął do niej nos.
– Tam coś jest. Czuję to – powiedział.
Parma ostrożnie rozwarła zaciśniętą dłoń nieproszonego gościa, używając chusteczki. Na podłogę wypadło coś, co przypominało ziarenka piasku.
– Znakomicie, mój drogi Szperku. Jesteś w stanie zidentyfikować tę substancję?
Szczur ostrożnie powąchał piasek.
– To ziarna. Nie rozpoznaję rośliny. Pachną dziwnie... tak nienaturalnie.
– Oto nasza pierwsza wskazówka! Pamiętaj, że odpowiedź zawsze kryje się w szczegółach. Zanieś te ziarenka do doktora Endo. Niech je zbada w laboratorium. – Świnka podeszła do wieszaka na ubrania i zdjęła z niego żółtą fedorę. – Za godzinę widzimy się w barze mlecznym – rzuciła, wychodząc. – A, i wezwij ambulans do naszego gościa! – dodała, zbiegając po schodach.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki