Читать книгу Na dnie upadku - Daniel Bachrach - Страница 4

Оглавление

Poza morderstwem najbardziej surowo karane jest w Anglii sutenerstwo, handel żywym towarem oraz zmuszanie do nierządu. Anglia, kraj o wielkiej kulturze, po dziś dzień jeszcze wymierza sutenerom, prócz kary więzienia, także i chłostę.

W czasie mojej kilkuletniej działalności w policji angielskiej byłem bardzo często świadkiem w sprawach o sutenerstwo, a oskarżeni skazywani byli na długoletnie ciężkie więzienie.

Wymierzanie tak surowych kar dla tego rodzaju przestępców uważam za zupełnie słuszne, gdyż nawet włamywacze oraz różnego typu sprawcy potępiają sutenerów i handlarzy żywym towarem, mówiąc, że dla zdobycia pieniędzy ryzykują własną skórę, nie narażają jednak kobiet na utratę wolności i choroby weneryczne.

Dowodem tego może być autentyczna historia, do opisania której przystępuję obecnie. Ofiara sutenerów, po długoletniej chorobie, życiem przypłaciła swoją lekkomyślność. Jej przygoda może również służyć przykładem dla młodych, zwłaszcza prowincjonalnych dziewcząt, by nie zawierały zbyt pochopnie znajomości z obcymi.

W 1928 roku, a więc w dwa lata po moim wystąpieniu z policji, zgłosił się do mnie mój dobry znajomy, pan L.

– Przychodzę do pana, panie Bachrach, na skutek prośby mojego przyjaciela. Chce on powierzyć panu pewną sprawę, zależy mu jednak na bezwzględnej dyskrecji, gdyż jest to bardzo drażliwa kwestia. Zapewniłem go, że może panu całkowicie zaufać.

– Zanim zdecyduję się tę sprawę przyjąć, muszę wiedzieć, o co chodzi – odpowiedziałem.

– Bliższych szczegółów udzieli osobiście mój przyjaciel. Jestem przekonany, że sprawa ta zainteresuje pana i że uda się wyjaśnić tę tajemnicę.

– Nie wiedząc, o co chodzi, nie mogę się wypowiedzieć. Może pan tylko zapewnić swojego przyjaciela, że gdybym nawet nie przyjął jego sprawy, to zachowam ją w tajemnicy.

– A zatem dziś jeszcze zatelefonuję, gdzie i kiedy się spotkamy.

Tegoż jeszcze popołudnia zawiadomił mnie pan L., że oczekuje mnie wraz ze swoim przyjacielem o godzinie dziewiątej w gabinecie restauracyjnym Savoy.

Przy spotkaniu pan L. poznał mnie ze swoim przyjacielem. Był to mężczyzna lat około pięćdziesięciu, noszący znane nazwisko w sferach przemysłowych. Godności jego oczywiście nie wymieniam i w opowiadaniu tym figurować on będzie jako pan Kwiatkowski.

– Przyjaciel mój poradził mi, bym się do pana zwrócił – rozpoczął z pewnym zażenowaniem. – Chodzi tu o kobietę, a ponieważ jestem człowiekiem żonatym, więc rozumie pan, jak przykra jest dla mnie ta sprawa i jak obawiam się rozgłosu.

– Przyrzekłem już pańskiemu przyjacielowi dyskrecję, więc o ile panu moje zapewnienie nie wystarcza, spotkanie nasze jest zupełnie zbyteczne i nie mamy więcej o czym mówić – odparłem nieco dotknięty.

– Jeżeli pana obraziłem, proszę mi wybaczyć. Jestem przekonany, że mogę w zupełności panu zaufać. Słyszałem już i czytałem w prasie tyle o pańskich sukcesach, że jestem pewien, iż nie będzie pan miał zbyt wiele trudności z wyjaśnieniem tej przykrej dla mnie sprawy. Oczywiście pokrywam wszelkie koszty z tym związane, nie mówiąc naturalnie o pańskim honorarium.

– Pomówimy o tym później. Przede wszystkim chciałbym się dowiedzieć, o co chodzi. Przypuszczam, że padł pan ofiarą szantażu.

– Myli się pan. Chodzi o zupełnie coś innego.

Na dnie upadku

Подняться наверх