Читать книгу Scooby-Doo! Tajemnice lubią towarzystwo - David Lewman - Страница 4

Оглавление

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Tego pięknego słonecznego dnia plażowicze jeździli na rowerach, grali w koszykówkę i puszczali latawce w oceanicznej bryzie. Na nadmorskiej promenadzie w pawilonie „Gyros Aleksandra Wielkiego” sprzedawano przepyszne greckie jedzenie. Aromat mięciutkiej pity faszerowanej duszonym mięsem rozchodził się w powietrzu, mieszając ze słonawym zapachem oceanu.

NIUCH! NIUCH! Głodny piesek sięgnął mokrym nosem ponad krawędź lady stoiska, wąchając nieziemsko kuszące jedzenie. Pokusa dla małego doga niemieckiego była zbyt wielka, by móc się jej oprzeć. Przejechał łapami poprzek lady i capnął całą potężną tubę mięsa na gyros!

– Hej! – wrzasnął właściciel. – Ja cię tu zaraz, ty wredny kundlu!

– Ratunku! – pisnął brązowy szczeniak. Rzucił się do ucieczki, jadąc na tubie mięsa niczym na ogromnej rolce, prawie tak dużej jak on sam.

– Wracaj tutaj! – krzyczał mężczyzna, goniąc złodzieja. Szybko jednak zrezygnował, uświadomiwszy sobie, że przecież nie poda mięsa, które przetoczyło się po brudnym deptaku.

Chwiejąc się, gdy próbował utrzymać równowagę, pies jechał na tubie mięsa wzdłuż zatłoczonej promenady, potrącając spacerowiczów.

– …praszam! – wołał. – Państwo wybaczą!

ŁUUP! Piesek gapa wjechał na parkową ławkę i zleciał z tuby. Mógł już tylko patrzeć bezradnie, jak mięso toczy się wprost do oceanu i znika pod powierzchnią wody. CHLUP!


WIJU! WIJU! Na sygnale syreny, do grupy plażowiczów podjechał rowerem policjant.

– Nie widział ktoś z państwa bezpańskiego psa przejeżdżającego tędy na tubie prasowanego mięsa? – spytał.

– Psiakość! – wyszeptał psiak sam do siebie i wczołgawszy się pod ławkę, schował za stojącym tam plecakiem. Plecak należał do kudłatego chłopaka, który jeszcze przed chwilą chciał przyłączyć się do grających w koszykówkę, tyle że z żałosnym skutkiem. Chłopak sięgnął pod ławkę i zabrał plecak, odsłaniając szczeniaka. Zaraz też sobie poszedł.

Jeszcze chwila i policjant na rowerze zauważył psa:

– Mam cię! – zawołał. – Tutaj jesteś!

Psiak prysnął spod ławki i zanurkował w pryzmę piasku. Miał go pełen pysk i jeszcze nie zdążył wypluć, gdy usłyszał głos w pobliżu:

– Jak się cieszę, że was znalazłem. Już myślałem, że nigdy nie będę miał przyjaciół.

Wyglądając ze sterty piachu, pies ujrzał kudłatego chłopaka, który siedział sobie na kocu.

– Dzisiaj szykuje się wspaniały dzień – powiedział chłopiec.

Ale nie mówił do drugiej osoby. Ulepił z piasku takich na niby przyjaciół, z oczyma z muszelek i włosami z wodorostów.

– Przynajmniej do czasu przypływu – kontynuował chłopak. W ręku trzymał kanapkę subway. Piesek dojrzał kanapkę. Podczołgał się bliżej i nagle wychylił zza jednego z piaskowych przyjaciół chłopca.

– OJEJ! – zawołał wystraszony chłopak.

– OJEJ! – zawołał piesek, także wystraszony.

Ale kiedy zobaczył, że to jest tylko mały piesek, w zasadzie szczeniak, chłopiec zaoferował mu pół kanapki. Psiak zrobił krok do tyłu.


– No tak – powiedział chłopak, kiwając głową. – Kapuję. Nikt nie lubi moich kanapek.

NIUCH! NIUCH!

– Czy to pasztetowa? – spytał piesek, podchodząc bliżej.

– Zgadza się! – potwierdził chłopiec. Był wyraźnie pod wrażeniem, że taki szczeniak, a potrafi mówić. – Ale ten, muszę cię ostrzec. Jest jeszcze śmietana, ogórek i koper.

– A dałeś kiszoną kapustę? – spytał psiak, unosząc łepek.

– A jak nie – odparł chłopak, obruszywszy się lekko. – Nie jestem chyba zwyrodnialcem. Kapusta kiszona daje kanapce ten…

– Umami! – zawołali równocześnie pies i chłopak.

– Dokładnie! – potwierdził chłopiec, nie mogąc wyjść z podziwu, że pies słyszał o umami, japońskim słowie znaczącym „pyszności”, które jest także nazwą piątego smaku poza słodkim, kwaśnym, słonym i gorzkim. Zaśmiali się obaj jednocześnie, szczęśliwi, że na siebie natrafili. Zaraz też zatopili zęby w swoich połówkach… i jakże im smakowało! Mniam! Mniam!

Stali tak, uśmiechając się do siebie, natychmiastowi przyjaciele. Ale tę szczęśliwą chwilę przerwał wściekły wrzask policjanta na rowerze:

– Ani kroku!

– OJEJ! – pisnął szczeniak, wskakując chłopcu na ręce.

– Ten wredny przybłęda narobił już dzisiaj wystarczająco szkód – oświadczył policjant. – Teraz pójdzie ze mną.

– Zaraz, zaraz – zaprotestował chłopak, próbując gorączkowo coś wymyślić. – To nie jest przybłęda!


Policjant zmarszczył brwi. Był przekonany, że to ten bezpański pies opisany przez właściciela „Gyros Aleksandra Wielkiego”.

– A to twój pies? – spytał podejrzliwie.

Chłopiec podjął błyskawiczną decyzję.

– Ten no, on jest mój od łba do ogona. – I zaraz szepnął szczeniakowi do ucha: – Jeśli tylko chcesz.

– Pewnie, że chcę – odszepnął mu szczeniak.

Ale policjant nie bardzo był przekonany.

– No dobra – powiedział, cedząc słowa. – A jak on ma na imię?

Scooby-Doo! Tajemnice lubią towarzystwo

Подняться наверх