Читать книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун - Страница 23

Rozdział 17

Оглавление

– Co to znaczy, „nie odpowiada”? – Fache nie mógł uwierzyć. – Dzwonisz na jej telefon komórkowy, tak? Wiem, że ma go przy sobie.

Collet od kilku minut próbował dodzwonić się do Sophie.

– Może wyczerpały się jej baterie. Albo go wyłączyła.

Fache nie mógł dojść do siebie od chwili, kiedy skończył rozmowę z dyrektorem Wydziału Kryptografii. Odłożywszy słuchawkę, podszedł do Colleta i zażądał, żeby połączył go z agentką Neveu. Colletowi się nie udało, a Fache chodził od ściany do ściany jak lew w klatce.

– Czemu dzwonili z Kryptografii? – spytał teraz nieśmiało Collet.

Fache odwrócił się.

– Żeby nam powiedzieć, że nie znaleźli żadnych odniesień do czortów i dolin.

– Tylko po to?

– Nie. Chcieli nam także powiedzieć, że właśnie udało im się dojść do ciągu Fibonacciego, ale podejrzewają, że nie ma on żadnego znaczenia.

Collet nie bardzo rozumiał.

– Ale przecież już posłali agentkę Neveu, aby nas o tym poinformowała.

Fache pokręcił przecząco głową.

– Nie posłali Neveu.

– Co takiego?

– Dyrektor mówi, że zgodnie z moim poleceniem nakazał przez pagery całej swojej ekipie przyjrzeć się obrazom i fotografiom, które im przesłałem. Kiedy przyszła agentka Neveu, rzuciła tylko okiem na fotografię Saunière’a i na kod, i bez słowa wyszła z biura. Dyrektor powiedział, że nie dziwiło go jej zachowanie, ponieważ, co zrozumiałe, była bardzo poruszona tymi fotografiami.

– Poruszona? Nie widziała nigdy zdjęcia umarlaka?

Fache przez chwilę się nie odzywał.

– Nie wiedziałem o tym, chyba nie wiedział też dyrektor, dopóki ktoś z pracowników nie poinformował go, że Sophie Neveu jest chyba wnuczką Jacques’a Saunière’a.

Collet nie był w stanie wykrztusić słowa.

– Dyrektor mówił, że nigdy nie wspominała mu o Saunièrze, a on podejrzewał, że chyba dlatego, bo nie chciała, by ją traktowano inaczej ze względu na sławnego dziadka.

Nic dziwnego, że poruszyło ją to zdjęcie. Colletowi trudno było sobie wyobrazić tak niefortunny zbieg okoliczności. Młoda kobieta jest wzywana, by odcyfrować kod napisany obok ciała zamordowanej osoby z jej rodziny. Niemniej jej działania nie miały sensu.

– Ale ona oczywiście rozpoznała te liczby jako ciąg Fibonacciego, bo przyszła tutaj i powiedziała nam o tym. Nie rozumiem, dlaczego miałaby wychodzić, nie mówiąc nikomu, że domyśliła się, co to jest.

Colletowi przychodził do głowy tylko jeden scenariusz; Saunière napisał kod liczbowy na podłodze, mając nadzieję, że Fache poprosi kryptologów o pomoc w śledztwie, a zatem wciągnie w nie jego wnuczkę. Czy reszta przekazu Saunière’a też miała jakiś związek z wnuczką? A jeśli tak, to co ten komunikat dla niej znaczy? I jaka jest w tym wszystkim rola Langdona?

Zanim Collet miał szansę nad tym pomyśleć, ciszę pustego muzeum przerwał nagle głośny dźwięk alarmu. Wydawało się, że dobiega z wnętrza Wielkiej Galerii.

– Alarme! – wrzasnął jeden z agentów, obserwując monitor komputera połączonego z centrum ochrony Luwru. – Grande Galerie! Toilettes messieurs!

Fache podbiegł do Colleta.

– Gdzie jest Langdon?

– Wciąż w toalecie! – Collet wskazał palcem migoczący punkt na ekranie laptopa. – Musiał wybić okno!

Collet wiedział, że Langdon daleko nie ucieknie. Chociaż paryskie przepisy przeciwpożarowe wymagały, żeby okna w budynkach publicznych znajdujące się powyżej piętnastu metrów nad poziomem ulicy można było zbić w razie pożaru, to próba wydostania się z drugiego piętra Luwru bez pomocy bosaka i drabiny byłaby samobójstwem. Ponadto od strony zachodniego końca skrzydła Denona nie było ani trawy, ani drzew mogących zamortyzować upadek. Tuż pod oknem toalety biegła dwupasmówka Place du Carrousel.

– Jezus Maria! – krzyknął Collet, wlepiając oczy w ekran komputera. – Langdon wchodzi na parapet!

Ale Fache’a już nie było. Wyszarpnąwszy rewolwer Manurhin MR-93 z kabury pod marynarką, kapitan wypadł na korytarz jak wystrzelony z procy.

Collet z niedowierzaniem patrzył na ekran. Zobaczył, że mrugające światełko dotarło na parapet, a potem zrobiło coś zupełnie niespodziewanego. Przesunęło się poza granicę budynku.

Co się dzieje? zastanawiał się. Czy Langdon jest na parapecie, czy…

– Boże!

Collet zerwał się na równe nogi, kiedy migające światełko wystrzeliło dalej za ścianę. Sygnał przez chwilę był niepewny, a potem mrugająca kropeczka zatrzymała się nagle około dziesięciu metrów poza granicą budynku.

Collet pomanipulował myszą i klawiszami, wywołał mapę Paryża i skalibrował na nowo GPS. Zogniskował pole widzenia i teraz zobaczył dokładne położenie sygnału.

Nie poruszał się. Znajdował się dokładnie na środku Place du Carrousel.

Langdon musiał więc wyskoczyć przez okno.

Kod Leonarda da Vinci

Подняться наверх