Читать книгу Lord John i Bractwo Ostrza - Diana Gabaldon - Страница 8
Podziękowania
ОглавлениеPragnę podziękować wszystkim miłym ludziom, którzy udzielali mi potrzebnych informacji i okazywali pomoc w trakcie pisania tej powieści. Na szczególną wdzięczność zasługują:
Richard Jacobs, historyk z Krefeld, i jego żona Monika, którzy oprowadzili mnie po polu bitewnym pod Krefeld (Crefeld to starsza, osiemnastowieczna pisownia) i Landwehr, wyjaśniając szczegóły lokalnej geografii.
Pracownicy małego muzeum w Hückelsmay – gdzie w ścianie domu wciąż tkwią kule z czasów bitwy pod Krefeld – za serdeczne przyjęcie i pożyteczne informacje.
Barbara Schnell i jej rodzina, bez której – prawdopodobnie – nigdy nie usłyszałabym o Krefeld.
Howarth Penney za życzliwe zainteresowanie i wyjątkowo pożyteczny dar, czyli Titles and Forms of Address (A&C Black, Londyn), która to książka okazała się niezwykle pomocna, jeśli chodzi o niebezpieczne meandry brytyjskiej arystokratycznej nomenklatury. Jakikolwiek błąd w tej kwestii jest albo zawiniony przez autorkę, albo stanowi przykład autorskiej licentia poetica. Choć staramy się osiągnąć najwyższy stopień ścisłości historycznej, od czasu do czasu zmyślamy pewne rzeczy (tak przy okazji, pierwsza osoba liczby mnogiej nie jest w tym przypadku „królewska”; mam tu na myśli siebie i ludzi, którzy żyją w mojej głowie). Książę (duke) jednakże jest tytułowany Wasza Miłość (Your Grace), a jego młodszy syn to lord.
Horace Walpole, ten zagorzały epistolograf, którego dowcipne i szczegółowe listy były oknem pozwalającym mi wejrzeć w osiemnastowieczne społeczeństwo.
Projekt Gutenberg za umożliwienie dostępu do całej korespondencji Walpole’a.
Jamnik Gus i mops Otis Stout (alias Herkules), które pozwoliły mi łaskawie posłużyć się ich osobowościami (tak, wiem, że jamniki nie były hodowane w osiemnastym wieku, ale jestem pewna, że jakiś pełen inwencji niemiecki wielbiciel psów wpadł na pomysł stworzenia tej rasy, zanim uczyniło to AKC (American Kennel Club – amerykańskie towarzystwo kynologiczne). Borsuki istniały już od dawna.
Christine Reynolds, strażniczka aktów własności paryskiego kościoła Świętej Małgorzaty, za niezwykle cenne informacje dotyczące historii i konstrukcji kościoła, w tym bardzo przydatnego opisu antresoli z organami, gdzie można urodzić dziecko, i Catherine MacGregor za wskazanie kościoła Świętej Małgorzaty i za znalezienie pani Reynolds.
Patricia Fuller, Paulette Langguth, Pamela Patchet i bez wątpienia kilkanaście innych osób, których imię nie zaczyna się na „p”, za informacje dotyczące osiemnastowiecznych publicznych wystaw sztuki i historii konkretnych artystów i ich obrazów.
Philip Larkin, którego niezwykle odkrywczy portret pierwszego księcia Buckingham (wystawiany obecnie w Królewskiej Galerii Portretu w Londynie) stanowił jeden z pierwszych zalążków mojej inspiracji literackiej (ani ja, ani pan Larkin nie potraktowaliśmy księcia Buckingham złośliwie).
Laura Watkins, do niedawna w Stanford Polo Club, za fachowe opinie na temat rowów na torach jeździeckich.
Panie z Lallybroch za to, że pozwoliły swej najlepszej pracownicy dobrze zapowiadającego się burdelu użyczyć swego imienia.
Karen Watson, nasza londyńska korespondentka z Królewskiego Głównego Urzędu Celno-Podatkowego, za to, że przemierzała niczym detektyw historię i zaułki swego ukochanego miasta, by nadać wiarygodność wędrówkom geograficznym lorda Johna.
Laura Bailey za wnikliwe uwagi i rady dotyczące osiemnastowiecznych strojów i obyczaju.
David Niven za zabawne i szczere autobiografie The Moon’s a Ballon i Bring on the Empty Horses, które zawierają celne spostrzeżenia na temat funkcjonowania pułku brytyjskiego (a także pomocne informacje, dzięki którym można przetrwać długą i oficjalną kolację). Także George MacDonald Fraser za jego MacAuslan in the Rough, zbiór opowieści o życiu w szkockim pułku w czasach drugiej wojny światowej.
Issac Trion, którego nakreślona odręcznie mapa bitwy pod Krefeld w roku 1758 zdobi moją ścianę i której skrupulatnie oddane szczegóły zdobią moją opowieść.
Różni panowie (i różne panie), którzy byli tak mili, że przeczytali i skomentowali sceny erotyczne (jeśli chodzi o kwestię będącą przedmiotem zainteresowania publicznego, sondaż dotyczący jednej z takich scen przyniósł następujące rezultaty: oceny pozytywne: chcę dowiedzieć się więcej – 82%; oceny negatywne: przyprawia o skrępowanie – 4%; trochę szokujące, ale nie odstręczające – 10%; nie mam zdania – 4%).